Bez kategorii

Mentorzy

„Iga, czy jest coś czego nie umiesz?” – czasami przekornie pyta mój Mąż. Poznał mnie już w różnych odsłonach: gotującą, szyjącą, udzielającą pomocy medycznej, tynkującą regipsy, robiącą coś z niczego. Gdybyście znali moją Babcię i Mamę, wiedzielibyście, że u nas chęci do nauki wpisane są w DNA. Każdy dzień przynosi nowe informacje, nowe wyzwania, a ja odczuwam dziwny pociąg do mierzenia się z nimi. Lubię przekonywać się o tym, czy zadanie jest na miarę moich umiejętności. Czasami nie jest, ale nie zniechęca mnie to. Do dziś nie potrafię tańczyć, a fizyka przyprawia mnie o mdłości.

Łatwo było jednak od dziecka rozkochać się w pozyskiwaniu wiedzy, mając w domu żeńską wersję Adama Słodowego oraz silną kobietę o niewyparzonym wręcz ozorze. Ulepiono mnie na kształt Złotej Rączki – Wkręta, który idzie tam, gdzie inni nie mają odwagi. Grunt, to czerpać wiedzę od najlepszych!

Sięgnęłam wstecz pamięcią do czasów podstawówki…Nieżyjąca już Pani Nowakowska, uczyła historii. Bardzo ciepła osoba, bezbrzeżnie cierpliwa. I Pani od polskiego – Urszula Kozakiewicz, moja Wychowawczyni. Potrafiła docenić na forum, budując moje poczucie własnej wartości. Lubiłam też geografię i biologię. Las mnie fascynował i wszelkie wyprawy na łono natury.

A potem szkoła średnia…Znów Polonistka – Bożena Święch. Prowadziła lekcje w taki sposób, iż zeszyt był najlepszym kompendium wiedzy. Uczyła nas robić notatki ze słuchu, co przydało się w kolejnych latach edukacji. Maturę ustną z języka ojczystego zdałam celująco. (Jak na lubiącą się uczyć gadułę przystało, ha ha ha).

I były studia…jedne, drugie. Wybrałam specjalizację: ochrona gleb. Jak nie kochać tego przedmiotu, gdy zajęcia terenowe odbywały się w Arboretum, albo w Karkonoszach. Gdy były Rajdy Ochrony Środowiska, a zajęcia prowadzili tak cudowni ludzie, jak Profesor  Jan Borkowski – mój Promotor i Profesor Adam Bogda, zwany pieszczotliwie Papą Smurfem. Dlaczego?

http://www.up.wroc.pl/glos_uczelni/5736/nr_166_2007_z_zalobnej_karty.html

Patrząc na swoje życie doceniam rolę ludzi, którzy dzięki swojej życzliwości i pełnym zaangażowaniu, potrafili zarazić swoimi zainteresowaniami. Z wielkim smutkiem myślę o zmarłych nauczycielach…Mam wrażenie, że jakaś dobra era powoli wygasa. Ludzie mieli krwioobiegi po brzegi wypełnione pasją! Uczniowie byli inni…Mam tylko cichą nadzieję, że uda mi się przemycić choć część tych wartości w życie moich synów. Chciałabym, by poznali świat inny, niż ten serwowany przez wszelkiego rodzaju urządzenia z wyświetlaczami. Muszę czuwać nad tym, by na ich drodze stawali właściwi Mentorzy…Ja takich miałam.

***

 

 

 

4 thoughts on “Mentorzy

  1. Ehhh…. wspomnienia 🙂
    Uwielbiałam Panią Święch. Mimo że była wymagającą nauczycielką (albo właśnie dlatego) była lubiana i szanowana przez uczniów. Ja również dzięki niej bardzo lubiłam lekcje polskiego.
    Profesor Bogda był cudownym człowiekiem o wielkim sercu. Ale potrafił się też zdenerwować. Pamiętam, jak kiedyś, gdy chcieliśmy przełożyć zapowiedziane kolokwium, tak się wkurzył, że rzucił pudłem z kawałkami skał o biurko. A potem chwycił pudełko z kredkami (pamiętasz malowanie skał kredkami? 😉 ) i również szurnął nimi o biurko. Przy tym nakrzyczał na nas strasznie. Ponieważ szanowaliśmy Go bardzo i nie chcieliśmy żeby się tak złościł na nas, kolokwium napisaliśmy 🙂
    Niestety, mam wrażenie, że dziś tacy nauczyciele są gatunkiem wymierającym. Jest tu sporo winy uczniów/studentów, którym nic się nie chce, którzy mają roszczeniową postawę i zawsze wybierają drogę na skróty. Żeby tylko jak najmniej dać z siebie. Trudno się pracuje w takich warunkach i ciężko wykrzesać z siebie entuzjazm 🙁

Skomentuj ~Facia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *