Z ŻYCIA WZIĘTE

„Mamo, załatwiłem”.

Michał dostał się do gminnego konkursu recytatorskiego i to po raz drugi. To duże osiągnięcie dla dziecka z głębokim niedosłuchem. Dodatkowym utrudnieniem dla Michałka było, że jeden z aparatów słuchowych zepsuł się i nie dałam rady opłacić naprawy na czas. Syn został więc w świecie stłumionych dźwięków ze swoimi emocjami i niezwykle sugestywnie wyrecytował wiersz Antoniego Słonimskiego „Alarm”:

„UWA­GA! Uwa­ga! Prze­szedł!
Koma trzy!”
Ktoś bie­gnie po scho­dach.
Trza­snę­ły gdzieś drzwi.
Ze zgieł­ku i wrza­wy
Dźwięk je­den wy­bu­cha ro­śnie,
Ko­łu­je ję­kli­wie,
Głos sy­ren – w okta­wy
Opa­da – i wzno­si się jęk:
„Ogła­szam alarm dla mia­sta War­sza­wy!”

I ci­sza
Gdzieś z góry
Brzę­czy, brzę­czy, szu­mi i drży.
I pękł
Głu­cho w głąb
Raz, dwa, trzy,
Se­ria bomb.

To gdzieś da­lej. nie ma oba­wy.
Pew­nie Pra­ga.
A te­raz bli­żej, jesz­cze bli­żej.
Tuż, tuż.
Krzyk jak strzęp krwa­wy.
I ci­sza, ci­sza, któ­ra się wzma­ga.
„Uwa­ga! Uwa­ga!
Od­wo­łu­ję alarm dla mia­sta War­sza­wy!”

Nie, tego alar­mu nikt już nie od­wo­ła.
ten alarm trwa.
Wyj­cie, sy­re­ny!
Bij­cie, wer­ble, płacz­cie, dzwo­ny ko­ścio­łów!
Niech gra
Or­kie­stra mar­sza spod Wa­gram,
Spod Jeny.
Chwyć­cie ten jęk, re­gi­men­ty,
Ba­ta­lio­ny – ar­ma­ty i tan­ki,
niech buch­nie,
Niech trwa
W pło­mie­niu świę­tym „Mar­sy­lian­ki”!

Kie­dy w po­łu­dnie lu­dzie wy­cho­dzą z ko­ścio­ła
Kie­dy po nie­bie wiatr ob­ło­ki gna,
Kie­dy na Pa­ryż ciem­ny spa­da sen,
Któż mi tak cią­gle na­słu­chi­wać każe?
Któż to mnie bu­dzi i woła?

Sły­szę szum noc­nych na­lo­tów.
Pły­ną nad mia­stem. To nie sa­mo­lo­ty.
Pły­ną zbu­rzo­ne ko­ścio­ły,
Ogro­dy zmie­nio­ne w cmen­ta­rze,
Ru­iny, gru­zy, zwa­li­ska,
Uli­ce i domy zna­jo­me z dzie­cin­nych lat,
Trau­gut­ta i Świę­to­krzy­ska,
Nie­ca­ła i Nowy Świat.
I pły­nie mia­sto na skrzy­dłach sła­wy,
I spa­da ka­mie­niem na ser­ce. Do dna.
Ogła­szam alarm dla mia­sta War­sza­wy.
Niech trwa!

Słowa komunikatu – „UWAGA! UWAGA! Przeszedł” – szczupły chłopczyk wypowiadał w sposób przypominający ten ze starej kroniki. Oglądaliśmy fragment czarno-białych filmów, nasłuchiwaliśmy dzięków wojny, by uchwycić emocje zawarte w wierszu. W dziecięcym głosie słychać było strach osoby zbiegającej po schodach i jęczący dźwięk syren. Potem pauza…chwila ciszy…i bombardowanie „Raz, dwa trzy, Seria bomb”. W kolejnych wersach następuje chwila rozprężenia emocjonalnego ” to gdzieś dalej, nie ma obawy”, po czym narasta przerażenie. Nadeszła śmierć: „krzyk jak strzęp krwawy”! Michałowi udało się włożyć ogrom emocji również w wezwanie do walki „Chwyćcie ten jęk”. Autor wiersza przeżywał traumę w każdej minucie swojego życia „Ten alarm trwa (…) Któż mi tak ciągle nasłuchiwać każe?”. Nawet modlitwa w kościele, nie była w stanie ukoić bólu Słonimskiego – Michałek przeżywał każde wypowiadane słowo. Łamał mu się głos, gdy wypowiadał fragment „płyną zburzone kościoły (..) domy znajome z dziecinnych lat”. Wyobrażał sobie bowiem gruzy naszej szeregówki i zrujnowaną, wiejską szkołę. Recytował tak pięknie, że aż łzy napływały do oczu. Ponoć jury nie usłyszało niektórych końcówek wyrazów, Michał nie zdobył upragnionej nagrody. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie skorzystał z okazji, by załatwić ważne sprawy.

”Wiesz mamo, był tam Pan Wójt. Powiedziałem mu o Panu Stefanie – tym ze Szczodrego. I Pan Wójt kazał zapytać, jakiej pracy Pan Stefan szuka i w czym jest dobry. Widzisz? Nie musiałem jechać do rezydencji Pana Wójta czy jak to się tam nazywa i załatwiłem!”. Dziecko oczywiście miało na myśli Urząd Gminy Długołęka, w którym miał się pojawić na zaproszenie samego Wojciecha Błońskiego. Nowy Wójt, który dowiedział się o istnieniu jedenastoletniego społecznika, chciał się z Michałkiem spotkać. Zanim ustaliłam z mężczyzną dogodny termin, Michał sam wziął sprawy w swoje ręce.

Po południu dzwoni do mnie serdeczna koleżanka…”Wiesz, ja byłam dziś na tym konkursie recytatorskim i muszę Ci coś powiedzieć…Mój Michał jest odważny, ale twój to już nie ma żadnych zahamowań.” – śmiała się do słuchawki. Opowiadała, jak drobny blondynek przedstawił się najważniejszemu urzędnikowi w gminie, potem długo razem rozmawiali. Metr trzydzieści pięć kontra metr dziewięćdziesiąt siedem, niczym Dawid i Goliat, ha ha ha! Kiedy postawny mężczyzna przysiadł, dziecko wygodnie usadowiło się obok i nieprzerwanie coś mówiło. „A wiesz co on wtedy załatwiał?” – dopytywałam Ewę zanosząc się ze śmiechu – „Pracę bezdomnemu staruszkowi”. Chciał pomóc zaprzyjaźnionemu Panu Stefanowi ze Schroniska im. Brata Alberta.

Potem jeszcze okazało się, że syn wyrecytował Wójtowi swój wiersz, bo mężczyzna przybył na miejsce, gdy zakończyły się wystąpienia dzieci. Rezolutny czwartoklasista zatroszczył się, by dostarczyć Panu Błońskiemu sporą dawkę poezji patriotycznej. (Rechoczę na samą myśl). Na chwilę Michał zmarkotniał, potem machnął ręką na te „zjedzone” końcówki fraz. W końcu załatwił coś – w jego ocenie – dużo ważniejszego, niż ten dyplom z napisem „1 miejsce”. Ta historia będzie miała swój dalszy ciąg. To pewne!

***

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *