Bez kategorii

Kurlandia, czyli co?

Wychowywała mnie Babcia w niewielkim mieście. Na obrzeżach miasteczka mieszka moja Ciocia – Dana, dusza człowiek. Niezmiernie gospodarna, oddana córce i wnuczkom. Ciocia kupiła poniemiecki dom, gdy byłam bardzo małym dzieckiem. Nawet dołożyłam jej z portmonetki 16 złotych (na stare czasy). Byłam pewna, że mój „majątek” wystarczy, żeby Ciocia zdecydowała się na zakup. Do dziś podczas rodzinnych spotkań do tego wraca. Nie pamiętam tej sytuacji, ale pamiętam portmonetkę w kształcie biedronki zapinaną na bigle…

Dom wymagał kosztownego remontu. Ogród to był istny busz, chwasty niemal mnie zasłaniały. Wiele starych drzew owocowych, a wśród nich szary hamak. Jak ja tego hamaka im zazdrościłam!!! Stanowił on dla mnie główną wartość tej inwestycji. Jako dziecko nie dostrzegałam, że dom był w ruinie, nawet nie było tam toalety, tylko dziura w podłodze. Nieważne, ten hamak ze starego sznurka był ogromnym magnesem, który przyciągał do mnie magiczne skojarzenia, pobudzał wyobraźnię.

Zajęło to wiele lat, ale gospodarstwo zostało doprowadzone do porządku. Wokół domu piękny ogród pełen kwiatów i iglaków, oczko wodne. Dalej sad, szklarnia i ogród warzywny. Z boku stoi niski i długi budynek. Część najbliżej domu stanowi garaż. Środek budynku to kuchnia, w której Ciocia gotuje jedzenie dla kur. Na końcu jest kurnik i królikarnia wraz z wybiegiem. Od śmierci Wujka królików już nie ma. Za dużo pracy niestety…

Kiedy dzwoni się do Cioci i nikt nie odbiera pewne jest, że Ciocia jest w ogrodzie, albo gotuje jedzenie dla kur i kaczek. Żartobliwie nazwaliśmy to pomieszczenie Kurlandią.

Jedna kobieta oporządza dom, zwierzęta, wielki ogród, ma czas dla wnuczek, które prowadzi i odbiera ze szkoły. Wszystko jest zadbane i działa jak precyzyjny mechanizm. Ciocia zawsze ma czas, żeby napić się z gośćmi kawy, w spiżarni czekają jakieś wypieki. I masa przetworów. A z sympatii do mnie robi domowy makaron. Coś przepysznego!

Musiało wiele się w moim życiu wydarzyć, żebym dostrzegła sukces, jaki ta kobieta osiągnęła w swoim życiu. Skupiamy się na pracy i jej wyznacznikiem w postaci dochodów. Ciocia jest emerytowaną pielęgniarką, zawsze była lubiana i szanowana. Ale największą pracę Ciocia wykonywała i wykonuje we własnym gospodarstwie. Taki poukładany, precyzyjnie działający świat stał się moim wyznacznikiem sukcesu na płaszczyźnie domu i rodziny. Zrozumiałam, że tak działająca rodzina, w której ludzie naprawdę są sobie bliscy i oddani, to mój kierunek pracy nad sobą i własnym życiem.

W zeszłym roku upiekłam pierniczki na miodzie. Wiele dni zajęło mi ozdobienie ich, powiązanie sznureczków. To były ozdoby choinkowe. Zapakowałam je w paczkę i wysłałam do bliskich a Cioci posłałam najładniejsze. Miałam w sobie świadomość, jak wiele pracy pracy kosztowało Ciocię te wszystkie ofiarowane słoiki korniszonów, swojskie jajka i masa jarzyn, z którymi wracałam do domu.

Kiedy człowiek zwolni trochę tempo życia ma możliwość przyjrzenia się mu dokładniej…

To był pierwszy raz, kiedy włożyłam tyle pracy, żeby sprawić przyjemność Cioci. Jej zaskoczenie…bezcenne. W tym roku z pewnością coś wymyślę. Duma mnie rozpierała, że tak doskonale sobie poradziłam z tymi wypiekami. A ile pochwał zebrałam…chodziłam dumna jak paw.

Przepis nie jest trudny:
1 szklanka miodu,
1 szklanka cukru,
podgrzać z przyprawą do pierników.
6 szklanek mąki,
3 jajka,
1/3 masła.

Do tego łyżeczka sody i łyżeczka amoniaku rozpuszczone w 1/4 szklanki śmietany. Należy wszystko razem wymieszać i wstawić na dobę do lodówki. Na drugi dzień wałkować na 3 milimetrowe warstwy i wypiekać do momentu zarumienienia. A ozdabianie? Wolna wola 🙂 Może być lukier zrobiony z cukru, albo specjalne tubki kolorowego lukru kupowane w sklepie spożywczym. Można przetopić czekoladę. Można wszystko. Trzeba tylko chcieć!

Mój syn wycinał kształty foremkami spożywczymi i tymi zapożyczonymi z zestawów ciastoliny (dokładnie umyte płynem). Potem dostał jeszcze kolorowe posypki. Pół kuchni miałam w tych kuleczkach. Ale co tam. Babcie dostały pakiet dzieł swojego wnuka…Ile radości z takiego ręcznie robionego drobiazgu.

*** 

20.11.2011 Kolejna porcja pierników. Tym razem dodałam skórki pomarańczowej, którą drobno posiekałam. Wypieki wyszły jeszcze smaczniejsze. 

 

***

1 thought on “Kurlandia, czyli co?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *