KREATYWNIE

Kolorowanka antystresowa

Jestem bardzo chora: zatoki mam zawalone, ledwo oddycham. W takim stanie zajmuję się dwójką dzieci, bo przecież Mąż nie może wiecznie urywać się z pracy. I tak mam w nim duże wsparcie, bo zajmuje się zagluconym Szymkiem w nocy w salonie, a ja śpię (kaszlę, kicham, smarkam i gderam) w sypialni na piętrze. Jacek zarywa noce, a rano idzie do pracy i wraca po dwunastu godzinach, by znów przejąć opiekę nad wymagającym czterolatkiem. Takie chwile jak te utwierdzają mnie w przekonaniu, że Małżonek jest moim Najlepszym Przyjacielem – ever i że jego zalety zdecydowanie górują nad wadami.

Michał jest grzecznym dzieckiem (czytaj jako: nie pyskuje, nie tupie złośliwie nogami, nie pyta mnie milion razy o to samo, choć zna odpowiedź, nie generuje śmiertelnego poziomu hałasu), jeśli ma zajęcie. Żeby przetrwać, wymyśliłam zabawę, która zaangażowała syna na długie godziny. Skorzystałam z techniki, którą można by nazwać:”step by step”. Ja rysowałam coś na kartce (w tym przypadku kontur biegnącego lisa), a Michałek – krok po kroku – robił to samo na swoim kawałku papieru. Oczywiście nie było to wcale łatwe dla dziecka, które najchętniej załatwiłoby temat błyskiem i znów miało dziesięć nowych pomysłów na aktywność w ciągu minuty, żadnego z tych zajęć nie kończąc. Nie zarejestrowałam faktu, że syn nie założył rano okularów; wyraźnie nie byłam w formie, a małe gremliny próbowały to wykorzystywać na wszelkie możliwe sposoby.

Michał poprawiał swój rysunek wielokrotnie, pomagało mu przykładanie ołówka do łap mojego zwierzęcia, by oszacować kąt wychylenia kresek. Lisek Michałka okazał się nieco spasiony i miał świńskie uszy, ale nie zamierzałam ingerować w pracę syna ponad to, co faktycznie było rażącym uchybieniem (np. wykręcony staw kolanowy). „Cierpliwości. Spójrz. Ta łapa wygina się w tę stronę, a tu się już musi zginać. Gumuj. Spróbuj jeszcze raz.”. Michał miał momenty zwątpienia, ale zachęcałam go, by poskromił swoją nadpobudliwość.

„Gdybym się poddawała zawsze, gdy coś mi się nie uda, to nigdy nic bym nie osiągnęła. Trzeba poprawiać do skutku, nie poddawać się. Ja też gumowałam kilka razy swój rysunek, to nie jest łatwe. Zobaczysz, będziesz z siebie dumny, ale bądź cierpliwy”. Kiedy zobaczył, jak pięknie udało mu się odwzorować kontur, bardzo się cieszył! Syn poprawiał szkic ścieralnym, czarnym długopisem. Gdy – zamiast pogrubienia – linia rozwarstwiała się, łatwo ją było usunąć i namalować nową.

Czarne nóżki Michałek gęsto zapełniał kropeczkami. Przygotowałam w tym czasie małe, kartonowe listki. Dziecko przykładało je ściśle do siebie i odrysowywało, a jeśli powstała jakaś pusta przestrzeń, zapychało ją małymi kasztankami. W ten sposób udało się stworzyć jesienne futerko Chytruska. Szyja, klatka, koniec kity i wewnętrzne części uszu zostały białe. Każdy kontur został precyzyjnie pogrubiony, to było bardzo czasochłonne. Potem kilka liści zostało przez synka odwzorowanych pod łapkami liska, by miał po czym stąpać.

Pozostało dorysowanie tła. W tym przypadku były to trawy. Tutaj nie trzeba było zachowywać szczególnej precyzji, zasugerowałam jedynie dziecku, żeby kilka źdźbeł zakręciło, a rysunek nie będzie taki monotonny. To zadanie również wymagało skupienia, bo łodyżki musiały się spotkać w odpowiednim miejscu nad i pod zwierzęciem. Powstały też dwa kwiaty, które ożywiły jesienną kompozycję.

Coś cudnego! A najważniejsze jest to, jak czuł się wtedy Michał. Był dumny i zaraz chciał pochwalić się Babci Marysi i Tacie.

Syn nie lubi kolorować, ale zachęcony własnym sukcesem (podczas arteterapii pokonał nadpobudliwość, dzięki czemu pokazał pełnię swoich możliwości), dość ochoczo przyszedł pokolorować swojego lisa.

Po obiedzie rysunek był już gotowy, a ja podziwiałam Michała za to, że nie zrezygnował z dokończenia zadania. Cieszył się, że takie piękne rzeczy wychodzą spod jego małych rączek. Szczebiotał. Całkiem niedawno pewna Pani psycholog powiedziała, że Michał byłby geniuszem, gdyby urodził się o czasie. Nie wiem, czy miała racje, ale przekonałam się wielokrotnie, że nadpobudliwość roztacza wokół niego grube bariery, nie pozwala rozwinąć skrzydeł. Przykładem mogą być prace, które synek przynosi z zajęć grupowych oraz te, które robi, gdy jest pod czujnym okiem kogoś, kto nie pozwala mu się rozkojarzać.

Tego dnia powinnam dostać dyplom za cierpliwość, bo już naprawdę wygrzebałam ją gdzieś z poziomu szpiku kości. Głowa mnie bolała, Szymon jęczał i zgrzytał, psy z uporem maniaka rzucały mi misia pod nogi i zachęcały do zabawy, Michał momentami dawał czadu (bo nie znalazł sensownego zajęcia, gdy ja już nie miałam siły go ogarniać). Upominałam bez końca…”Szymon!”, „Nie wolno trzeszczeć zębami!”, „Na miejsce!”, „Sio!”, „Nie lataj po domu.”, „No nie drzyj się, prosiłam…”, „Ciszej, błaaaaagaaaam!”, „Nie ciamkaj.”, „Michał!”, „Ostrzegam!!!”…I w tej konfiguracji komend, minęła mi znacząca część dnia, a łeb pękał z bólu. Aaaaa i do tego Szymon aktorsko się rozryczał, bo nazwałam go „flądrą bałtycką”, gdy brzydko się do mnie krzywił i dodałam, że tak mu zostanie na stałe jak morskiej rybie. Miałam ochotę wystrzelić się w kosmos…Dlaczego dzieci szaleją najwięcej wtedy, gdy słaniam się na nogach???

***

15 thoughts on “Kolorowanka antystresowa

  1. Estyma dla Michała i dla Mamy. Rysunek jest po porostu piękny. Aż się dziwię, że nie lubi kolorować skoro tak mu to wychodzi – w ogóle nie wyjeżdża za linię, a to u dzieci jednak rzadkość. No i zdrówka życzę.

  2. Bez żadnej skromności- nie potrafiłabym narysować tego liska nawet w połowie tak pięknie. Michał jest zdolny niesłychanie! Ja z moim ośmiolatkiem czytamy właśnie cudną książkę „Pax”, o przyjaźni chłopca z liskiem właśnie. Oboje jesteśmy zachwyceni, wiec serdecznie polecamy.

  3. Pani Igo życzę szybkiego powrotu do zdrowia . Jeżeli mogę zaproponować,świetna zabawa i doskonały pomysł na własnoręcznie wykonany prezent ( np waletynkowe serduszko dla małej wybranki małego serduszka Michałka ) z papierowej wikliny . Czasochłonna praca i super ćwiczenie małych paluszkòw .

  4. mistrzostwo świata 🙂 i to nie tylko jeśli chodzi o rysunek
    dwójka mądrych dzieciaków a flądra przebiła wszystko
    szybkiego powrotu do zdrowia i żeby więcej się nic Was nie czepiało. Przyjechałabym chociaż zabrać dzieci na spacer żebyś choć chwilę odetchnęła, bo wiem jak to potrzebne no ale cóż tak jak twego Małża do roboty też mnie wzywają 🙁

        1. to takie czary mary. niby lepkie jak glina a jak się tego nie rusza rozpływa się jak woda, twarde jak beton jak się w nią uderzy coś jak piasek kinetyczny ale w formie gliny

          p.s. a co sądzisz o terapii łzami feniksa? Szymkowi bardzo by pomogła rozważacie i takie leczenie w przyszłości?

          1. Nie wiem o czym mówisz, ale jak tylko wyzdrowieję to postaram sie o tym poczytać. Na razie mam sajgon.

          2. niedawno oglądałam reportaż o ośrodku w Krakowie, wspaniały lekarz stworzył je z myślą o rodzicach niepełnosprawnych dzieci, można u nich zostawić dziecko na max 2 tygodnie raz do roku, pod fachową opieką opiekunów i rehabilitantów, maja miejsca na 12 dzieci z personelem 15 osobowym całodobowym (na jedno dziecko przypada jeden opiekun), rodzice mogą skorzystać z porad psychologa i odpocząć, wg założyciela chodzi o to aby rodzice odpoczęli od trudu wychowywania i zajmowania się dziećmi niepełnosprawnymi, zajęli się pozostałymi dziećmi w rodzinie a i niepełnosprawne dzieci żeby też odpoczęły od rodziców, w sytuacjach kryzysowych rodziny 😉 turnusy są bezpłatne a centrum działa i finansuje z datków, 1% itp
            otworzyli je w grudniu może już o nich słyszałaś? Centrum Opieki Wyręczającej, jest tam przytulnie i kolorowo i dzieci chętnie zostają (w różnym stopniu niepełnosprawności)
            http://mhd.org.pl/centrum-opieki-wyreczajacej/

          3. wiem że nie dla Was ale fajnie że coś takiego powstało, nie każdy ma tyle siły co Wy, no i takie zdolne dzieci, niektórym rodzicom naprawdę jest ciężko, ale też dylemat jak tak oddać dziecko, ale jak widać z reportażu na dobre wychodzi obu stronom, rodzic odpocznie psychicznie i fizycznie a i dzieciak też

  5. Ja zupełnie z innej beczki. Proszę o dwa zdania jak tam remontu pana Witka i jego rodziny? Jest dobrze? Pomału idzie do przodu, czy może pogoda zmusza do przerwy w pracach remontowych?
    Bardzo trzymam kciuki za tę rodzinę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *