Bez kategorii

Jukasz

   Były mąż w przeddzień swoich urodzin odwiedził Michałka. Jak zwykle opóźnienie miał kilkugodzinne, ale tym razem przynajmniej mnie uprzedził. Każda wizyta rozbija mój rytm dnia a i tak wychodzi inaczej, niż mieliśmy ustalone. Totalna dezorganizacja, nie umiem tak żyć. Cieszę się jednak z tych wizyt, bo przypominają mi, jakie mam wielkie szczęście dzieląc swoje życie z dojrzałym emocjonalnie i odpowiedzialnym Jackiem. Jestem również zadowolona, że po rozwodzie potrafimy z ojcem Michałka rozmawiać bez żadnych emocji. W sprawie dziecka bardzo dobrze się komunikujemy. Widać, że „Jukasz” jest wyczekiwany przez Michałka i ja a nie będę tej radości naszemu wspólnemu dziecku odbierać. Po tylu latach obecność byłego męża już nie powoduje we mnie poczucia zagrożenia czy irytacji. Było minęło…Ja też nie jestem tą samą kobietą co kiedyś, już nie dam się tak łatwo zastraszyć. Mam też Jacka, wszystko zmieniło się na lepsze.

    Uczę syna, żeby o swoim biologicznym ojcu pamiętał. Zawsze dzwonimy lub szykujemy jakieś drobiazgi na Dzień Ojca czy Urodziny. Tym razem kupiliśmy rogale w czekoladowym nadzieniem oraz ulubione batoniki Łukasza i zawinęliśmy je w siateczkę z kokardą. Wiedziałam, że Ojciec Michała jest głodny, więc zrezygnowaliśmy z pierwotnego pomysłu, by dziecko wzięło pieniądze ze skarbonki i poszło z Tatą na lody (oczywiście dorzuciłam ukradkiem do Owieczki garść drobnych na tę okazję). Uważam, że tak trzeba! Jeśli ja nie nauczę syna szacunku do ludzi, do rodziców, to jak mam potem sama tego szacunku oczekiwać? Jak w przyszłości Michał ma troszczyć się o swoją żonę? Przykład wynosi się z domu, mam tego wielką świadomość.

   Michał wyśpiewał pięknie „Sto lat” (na końcu mu nawet pomogłam) i wyegzekwował podział łupu. W plecaku miał sok, ubranie na zmianę i chusteczki do pielęgnacji. I pojechali panowie do ogromnego parku rozrywki a ja do szpitala.

 

    Dziecko wróciło z rozradowanym Tatusiem i wielką śliwą na łuku brwiowym. Myślałam, że uduszę byłego męża, gdy z uśmiechem powiedział „nooo cooo, świetnie się bawiliśmy”. Pomyślałam: „zmilczę”, choć i tak wycedziłam coś przez zęby dając do zrozumienia, że mnie szlag trafił. Michał jednak był naprawdę rozentuzjazmowany, widać było, że wypad się udał. Śliwkę odchorowałam, ale cieszyłam się szczęściem dziecka. Nie jest łatwo po rozpadzie małżeństwa utrzymywać zdrowe relacje, ale Łukaszowi i mnie się udało, co uważam za wielki sukces. Po sprawie rozwodowej podaliśmy sobie ręce i życzyliśmy szczęścia.

    W życiu kieruję się kilkoma żelaznymi zasadami. Mam swoje priorytety. A szczęście moich dzieci jest na pierwszym miejscu, zawsze i wszędzie…

***

  

1 thought on “Jukasz

  1. ja jestem na poczatku tej drogi..w poniedzialek, mam sprawe rozwodowa…maz mieszka w anglii, wiec dzieci nie widuje..zaluje tego, bo wiem ze kiedys one beda mialy o to pretensje do niego..ale jesli on sam nie wyjdzie w inicjatywa , to ja juz nic nie pomoge…dzieci nie widzial prawie rok…zapowiada ze moze przyleci we wrzesniu..moze…no i co najlepsze w tym wszystkim, to to ze teraz jestesmy dobrymi kumplami..wole go jako kumpla niz jako męża, bo w tej roli sie nie sprawdzil….pozdrawiam i sciskam malenstwo Szymkowe:-)))))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *