Bez kategorii

Jednym palcem…

Ostatnio pisałam, jak można uspokoić dzieci z zaburzeniami czucia głębokiego. Wystarczy podogniatać ciało (za wyjątkiem pach i miejsc intymnych oczywiście) i zobaczyć, kiedy dziecko reaguje wyciszeniem. W przypadku Michała było to dociśnięcie dłońmi jego ramion. Syn „zamierał” w bezruchu. Jego układowi nerwowemu brakowało tego bodźca. Musieliśmy też udostępnić mu trampolinę, by dociążył stawy kolanowe. Pomogło. Po dostarczeniu odpowiednich doznań Michał „pokorniał”. Lepiej się czuł  i jego otoczenie również przyjęło zmianę zachowania z ulgą.

Szymon natomiast jest dzieckiem z dramatycznie niskim napięciem mięśniowym, szczególnie w obręczy barkowej. Dlatego ma problem z podnoszeniem się, siadaniem. Do tego końcówki kończyn ma lekko spastyczne (napięte). Wylewy trzeciego stopnia dokonały uszkodzeń w ośrodku ruchu i większość działań synka jest chaotyczna i wykonywana z poddenerwowaniem. Zapamiętałam z rozmowy z wybitną neurologopedką tyle, że mamy „odblokować informacje idące z pnia mózgu”. Każde karmienie zaczyna się więc od…masażu stóp, potem dogniatania całego ciała i stymulacji dłoni. Następnie wykonuję masaż twarzy i dopiero potem, zabieram się za wpychanie pełnej łyżeczki w paszczę malucha. Po stymulacji idzie nam naprawdę nieźle. Kto by pomyślał, że do prawidłowego jedzenia potrzebny jest masaż stóp, prawda? A jednak…

Mały przestał aż tak wywalać mocno jęzor (chyba, że jest pobudzony, czyli jak leży na twardym i nie ma podporu barków). Niemal zanikł oczopląs. Uruchomiły mu się też inne partie mięśni twarzowych. Szymon zaczął robić minkę Kermita Żaby…

…oraz Totalnego Słodziaka.

Wcześniej tego nie prezentował.

Udało mi się znaleźć u Szymka miejsce krytyczne. I nawet udało mi się je „włączyć”. Dla młodszego syna był to punkt na brodzie, lecz każde dziecko ma deficyty w innym obszarze. Trzeba znaleźć punkt specyficzny dla danego organizmu. Wszystko obrazuje poniższy filmik. Widać, że synek wygasza odruchy, gdy trafiam we właściwe miejsce. Moim błędem było to, że Mały leżał na materacu. Gdybym położyła go na miękkim posłaniu, efekt osiągnęłabym natychmiast. A tak nie dałam podporu barkom i trudniej było mi Szymka wyciszyć. Ale minuta to też niezły wynik dla opanowania chaosu w ciele Maleństwa. U Michała działało to identycznie po dotknięciu ramion.

http://www.youtube.com/watch?v=g3mG4iEhShE&feature=youtu.be

Nie jestem terapeutą, opowiadam jedynie o naszych sześcioletnich doświadczeniach z wcześniakami. Odradzam jednak wprowadzanie jakichkolwiek działań bez konsultacji ze specjalistą. Mój wpis ma na celu wyczulenie rodziców na niektóre zachowania dziecka i wskazanie metod postępowania. Wprowadzanie jakiejkolwiek formy terapii powinno być jednak zatwierdzone przez lekarza. Dogniatanie skóry i obserwacja reakcji Malucha z pewnością mu nie zaszkodzi. Dotyk powinien być jednak dość stanowczy, bo łaskotanie dla dziecka z zaburzeniami czucia to tortura. Wiem o czym mówię na własnej skórze. Łaskotanie powoduje u mnie totalny bezdech.

A nasz Słodziak jest przekochany. Wczoraj oczy mi się zamykały, a ta mała gadzina brykała do późna. Nawet Michał zasnął, a Szymcio? Tany tany. Wzięłam więc Szymka na nocną terapię i tak dziecku dałam popalić ćwiczeniami, że zasnęło, gdy położyłam mu palec na brodzie. Z resztą, po nagraniu tego filmiku było dokładnie tak samo. Dwie minuty po odłożeniu do łóżeczka dziecko spało! W pewnym sensie punkt na brodzie to jest wyłącznik i nie obawiam się go użyć. Ha ha ha!

***

 

3 thoughts on “Jednym palcem…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *