ZWIEDZAMY

Jaworzyna Śląska

Pojechaliśmy wspólnie do Muzeum Kolejnictwa: Mąż, Szymonek i ja, a w drugim aucie biologiczny ojciec Michała, jego kobieta Kasia, Maciek i Michałek. Nasi synowie wspaniale się dogadują. Ze względów wychowawczych, chłopcy dostają po równo takie same atrakcje i upominki. Mało tego! Sami tego pilnują. „Mamo, pójdem do Makdonanda i kupiem takiego Minionka. Jeden da mnie i jeden dla Maćka”. W Kasi cała nadzieja, że zszyje solidnie ten ich patchwork, bo ojciec Michała o wychowywaniu dziecka nie ma bladego pojęcia.

W Jaworzynie przywitał nas obłędny upał: trzydzieści osiem stopni w cieniu. Zwiedziliśmy najpierw halę numer siedemnaście, gdzie czekał na nas przewodnik. Po wejściu do wysokiego pomieszczenia, naszym oczom ukazał się pancerny wagon, wielka lokomotywa oraz stary peron. Zaskoczyły nas napisy, rodem z PRL-u oraz wiele tablic, nadgryzionych zębem czasu.

Na zielonej ławeczce zrobiliśmy sobie zdjęcie, które Jacek opatrzył opisem „Z Tobą choćby na Koniec Świata”. Gdzie nas nie było? Chyba to najbardziej gniecie w dołku naszych krytykantów, że żyjemy pełnią życia. A przecież powinniśmy pogrążyć się w depresji i pozamykać nasze dzieci w czterech ścianach. Wtedy nie ugniatalibyśmy nikogo naszą radością życia. Przecież to zdecydowanie łatwiejsze – kimś pogardzać, niż samemu ruszyć dupsko z fotela i zrobić porządek z własnym życiem. Michałek ostatnio niespodziewanie powiedział…”Chwała Bogu, że rodzice jeszcze żyją. Możemy się kochać całom rodzinom”. Możemy i kochamy.

Odkryliśmy tam jeszcze wiele zaparkowanych lokomotyw. Na tyłach budynku stał zabytkowy wychodek, mały placyk zabaw oraz kolejne pociągi. Wszędzie pociągi i masa wagonów. Ogromne to muzeum.

Z dużej hali udaliśmy się do budynku z wąskim i długim korytarzem, a na jego końcu znaleźliśmy pomieszczenie, w którym zatrzymał się czas. Tu pracownicy dostawali wypłaty. Za niezużyty węgiel były premie, przewyższające często  sześciokrotnie samo wynagrodzenie. Widok mebli i elementów wyposażenia przywołał wspomnienia z wczesnego dzieciństwa.

Za wielkimi, zielonymi drzwiami znajdowały się inne pomieszczenia, których zawartość ułożona była tematycznie. Zwiedziliśmy salę pełną magnetofonów i odbiorników radiowych. Pamiętam te czerwone opakowania z taśmami…Przewodnik puścił kawałek nagrania, a jakieś dzieci swoimi nowoczesnymi smartfonami robiły zdjęcia kręcącym się szpulom.

Dotarliśmy do drukarni, w której Maciek i Michał zafascynowani byli stukaniem w klawisze. Z ciekawością oglądali ołowiane czcionki i wiekowe maszyny do pisania.

Za kolejnymi drzwiami była sala poświęcona kolejnictwu. Za szklaną witryną czapki, dalej stara szafa z biletami oraz ogrom retro przedmiotów codziennego użytku: lampy, telefony, radia, zegary, wiele tabliczek informacyjnych. Cześć z nich poniemieckie, żeliwne.

Chłopcy zobaczyli również stary komputer, który zajmował znaczną część pokoju. Dla porównania mieli liczydło. Przewodnik upodobał sobie Michałka, bo to było jedyne dziecko z całej grupy, które nie krępowało się podchodzić i odpowiadać na pytania. Synek liczył tym razem wypłatę na kolei w taki sposób, że pierwszy rząd koralików oznaczał dziesiątki, drugi setki a trzeci tysiące złotych.

W pamięci utkwił mi widok starej lodówki. Zamarznięty płyn można było ponoć kupić, pewnie na targu i tak schładzać produkty żywnościowe. Na wystawie zabawek natomiast, w centralnym punkcie, stał stary kombajn wykonany z resztek znalezionych w gospodarstwie domowym. „Zrób to sam” – autor pojazdu był z pewnością wielbicielem tej zasady.

Ja z chęcią przygarnęłabym taki motor do naszych sesji retro…

Fantastyczną niespodzianką dla wielbicieli pociągów skrywał mały barak. W nim makieta kolejki, która służyła w szkole do nauki zawiadywania ruchem. Pokazano nam, jak w kilkadziesiąt sekund można było dostać kilka ocen niedostatecznych: czerwone światła, semafory, znaki stop – krótka trasa nieprawidłowo pokonana przez lokomotywę i oblany semestr.

Wychodząc na skwar zahaczyliśmy o bufet z lodami, a w pokoiku obok wielkie witryny pomieściły miniatury pociągów.

Na dworze było równie ciekawie. Wszystko można było dotknąć,wejść do lokomotyw i wagonów. Część z nich była wypełniona starymi kuframi i skrzyniami.

Upał mocno doskwierał, jednak odwiedziliśmy wszystkie zakątki obiektu. Jacek zrobił mi kilka zdjęć. I tylko pąs na policzkach oraz wilgotne skronie wskazywały, jak ciężko było chodzić tego dnia na słońcu.

Przy okazji próbowałam też przejść w sandałkach po torach, a blaszki na butach parzyły mnie w stopy. Zdecydowanie latem należy unikać zwiedzania muzeum między godziną dwunastą, a piętnastą.

W centralnym punkcie placu, zaraz za tablicą, znajdowała się obrotnica, dzięki której z torów można było przekierować pociągi do zajezdni.

Co prawda na zewnątrz hali nasze rodziny rozdzieliły się, jednak Łukasz opowiadał, że jeden z pracowników zawołał chłopców do małej lokomotywy i mieli oni możliwość przepchać parowóz do zajezdni. Michał – jak na wielbiciela kolei z sześcioletnim stażem przystało – był zachwycony, Maciek natomiast przerażony.

Chłopców dzieli olbrzymia różnica temperamentów. Jest szansa, że z czasem Maciuś nieco nabierze odwagi po swoim żywiołowym koledze. Widać jednak, że obecnie olbrzymią radość sprawia mu bycie ratowanym – pod byle pretekstem – przez „Wujka” Łukasza. Tak to jest, jak w życiu dziecka brakuje taty…Ojciec jest potrzebny dziecku nie mniej niż matka! A Łukasz się stara, widać, że mu zależy.

Szymon dostał pamiątkową fotografię z lokomotywą Tomek i musieliśmy poszukać ochłody w cieniu.

Przy wyjściu jeszcze raz spojrzeliśmy na retro parowozy…

…i udaliśmy się w drogę powrotną do Wrocławia. A tam…warto na Dworcu Świebodzkim zajrzeć do wielkiej makiety kolejowej.

***

7 thoughts on “Jaworzyna Śląska

  1. Pamietam takie stare radia , wielkie jak telewizory, lubiłam nasze radio słuzyło mi jakos fortepian, ( wszka miało duze białe przyciski )….. fajnie tak powspominać,,,

          1. Recepta na szczęście: niech prowadzi Cię wyłącznie miłość i życiowa mądrość (nie mam na myśli wiedzy zdobytej poprzez wykształcenie, lecz zdrowy rozsądek, który wskaże Ci prawidłowe rozwiązania).
            Recepta na ogarnięcie organizmu? Nie jedz słodyczy, makaronu i białego chleba, spożywaj owoce i warzywa, pij dużo wody z cytryną i zacznij się ruszać 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *