W poniedziałek szybko wracaliśmy do domu, bo zobowiązałam się dostarczyć do przedszkola upieczone ciasto oraz chleb cebulowy i robić wielkie bańki mydlane dla dzieci. Po południu, wokół placówki, zorganizowano festyn z okazji imienin przedszkola. To już bodaj drugi rok, gdy wraz ze szkołą nosi bardzo przyjazną i dobrze kojarzącą się nazwę.
Dzieci mogły bezpłatnie skorzystać z dwóch dmuchanych placów zabaw, wziąć udział w zabawie z parą imprezowych Krasnali, zatańczyć zumbę, wydoić sztuczną krowę…
…wsiąść na rozwścieczonego byka (jedno dziecko walczyło na grzbiecie, pozostałe ciągnęły długie liny), bawić się wraz z grupą chustą do animacji…
…czy spróbować swoich sił w robieniu gigantycznych baniek mydlanych. Tę ostatnią atrakcję przygotowałam ja z myślą o najmłodszych uczestnikach festynu, aczkolwiek do zabawy dołączyli się również wyrośnięci nastolatkowie.
Płyn do baniek kupiłam w czterolitrowej butelce. Nie jest prawdą, że wystarczy woda i płyn do mycia naczyń. Do robienia wielkich baniek potrzebna jest też gliceryna, alkohol polietylenowy i substancja nawilżająca. Wszystkie składniki zamówiłam już. Niemal zmieszczę się w kwocie zakupu dużego baniaka płynu (niestety dochodzi przesyłka), natomiast składników wystarczy mi na dobre 100 litrów zabawy, jak nie więcej. Ha ha ha. Z czasem pochwalę się efektem pracy nad alchemiczną wręcz miksturą.
Jedno z okien na parterze budynku zostało zagospodarowane na potrzeby bufetu. Sprzedawano w nim upieczone przez rodziców ciasta, można też było posiłkować się kawą i herbatą. Dochód ze sprzedaży zasilił budżet przedszkola i będą środki na kolejne atrakcje dla dzieci.
Szymon przyglądał się atrakcjom z perspektywy swojego fotela prezesa…
Bańki puszczane przy ostrzejszym wietrze nie były dla niego przyjemnym doświadczeniem. Udało mi się zrobić tylko kilka i twarzyczka krzywiła się, gdy kolorowe kule rozpryskiwały się tuż nad głową.
Pani Dyrektor podziękowała za nasz wkład, a ja nie mogę nadziwić się, ile w tej kobiecie i zbudowanym przez nią zespole jest serdeczności i zapału. To przyjemność dołączyć do tak zgranej ekipy. Mam nadzieje, że tulipan i cebularz sprzedały się. Bo bańki zrobiły furorę na pewno, o tym zapewniały nas zadowolone miny dzieci. Stałam przez trzy godziny otoczona dzieciakami i nie wiem, kiedy to minęło. Michałek opracował własną metodę na produkcję kolorowych kul. Obracał się wokół własnej osi i bańki otaczały go zewsząd. Jacek też skusił się na chwilę na zabawę z dziecięcych lat.
Następnym razem również zapowiedziałam swoją obecność, chętnie pomogę. Michał był zachwycony, a my szczęśliwi, że dziecko porządnie się wybawiło. Nasz syn bywa naprawdę piekielnie dokuczliwy, a tego dnia skorzystał z wielu wspaniałych atrakcji i nie miał czasu narzekać na nudę. Imieniny takiego przedszkola obchodzi się z olbrzymim zadowoleniem.
***
Iga!! No nie mów, że sama zrobisz płyn do baniek??? Jesteś niesamowita!!! A jest coś czego nie potrafisz? 😉
Jest: porządnie umyć ssak. Ech…mam ciężki dzień dzisiaj. Długo by opowiadać…
Głowa do góry!!! Silna jesteś i dasz radę ssakowi!!! Podejrzewam, że to coś z serii złośliwości rzeczy martwych, ten ssak 😉 A rzeczy martwe potrafią człowieka dobić na maksa!!!
Trzymaj się, nie daj się 🙂
Dzięki :)))