Bez kategorii

Grochówka

Nigdy nie gotowałam grochówki. Jako dziecko nie bardzo lubiłam tę zupę, z resztą podobnie jak żurek. Ale od kilku dni nabrałam na nią wielkiej ochoty i przy pierwszej nadarzającej się okazji, wysłałam Jacka do marketu po połówki suszonego, żółtego grochu. Nie bardzo wiedziałam, jak zabrać się do gotowania. Jak przyrządzić pyszne danie bez przepisu? Wyjścia są dwa. Albo poczytać w internecie, jak zupę gotują inni (ile ludzi, tyle pomysłów), albo zdać się na swoje zmysły i z odwagą zabrać się do gotowania. Ja wiedziałam tylko tyle, że grochówka jest gęsta dzięki nasionom grochu i ziemniakom.

Do dużego garnka wrzuciłam kości i skórę z boczku wędzonego. Mój boczek miał bardzo dużo chrząstek przy górnej skórze, dlatego odkroiłam cały jej gruby płat i również dorzuciłam do garnka. Do tego dodałam 3 marchewki, dwie pietruszki (miałam małe), kawałek selera, pół pora, 2 cebule oraz z 10 maleńkich, młodych ziemniaczków z Biedronki. Gotowałam na małym ogniu. Dodałam sporo ziela angielskiego i liści laurowych. Gdy marchewka i ziemniaki były ugotowane (ale jeszcze zwarte), wyciągnęłam je szczypcami do miseczki. Zupę gotowałam tak długo, aż groch zaczął mi się rozsypywać. Wtedy przecedziłam wywar zupy przez duże sito. (Szczypcami wyciągnęłam uprzednio co większe kawałki mięsa i jarzyn, żeby sobie ułatwić). Zupa zrobiła się aksamitna (moje wrażliwe podniebienie wymaga takiej konsystencji). Sporo grochu zostało mi na sicie, czekało na przetarcie na koniec gotowania zupy. Dorzuciłam do niej przysmażony w kostkę boczek i kiełbaskę (ja miałam myśliwską, ma ona zapach jałowca) oraz podsmażoną na maśle cebulkę. Chwilkę podgotowałam razem, a gdy dość sucha kiełbaska zmiękła, dodałam pozostałą część przetartego grochu. Zupa zrobiła się bardzo gęsta. Dorzuciłam pokrojone w kostkę ziemniaczki i posiekaną na drobne kawałeczki marchewkę (trzy to by było za dużo i zupa była by słodka). Ja jeszcze dorzuciłam liści laurowego i ziela (brakowało mi w smaku), choć cieszyłam się wcześniej, że udało mi się je zatrzymać na sicie i nie będziemy ich wybierać z talerza podczas jedzenia. Doprawiłam solą, pieprzem, majerankiem i ząbkiem czosnku.

Do tego czerstwy chleb można posmarować masłem i pokroić małe grzaneczki wielkości 1x1cm (tym razem zrobiłam większe z pośpiechu). Przysmażyłam chleb na patelni. Takie grzanki doskonale uzupełniały moją zupę, w której – jak w „rasowej”, wojskowej grochówce – łyżka stała pionowo. Więc chyba się udało. Ha ha ha!

Po skosztowaniu skończonej zupy miałam już pewność. Udało się! Trochę nakombinowałam z tym wyciąganiem jarzyn i przecieraniem (podejrzewam, że można to zrobić inaczej), ale na drugi raz zrobię dokładnie tak samo, bo zupa była bardzo smaczna i aksamitna. Podałam ją w w pojemnych kubkach, by goście mogli przycupnąć gdziekolwiek i zjeść (nie mam stołu do serwowania posiłków dla tylu osób). A te duże kubeczki produkuje Veroni, jeden ze sponsorów Szymona.

***

1 thought on “Grochówka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *