Bez kategorii

Gazety i stary pędzel

   Miałam do wyboru: znosić fanaberie znudzonego dziecka albo dać mu zadanie, które na długo go unieruchomi. W sumie łatwy wybór, nudzony Michał przypomina małego potworka 😛 Ale nie ma się czemu dziwić, ja też dostaję szału jak nie mam czym się zająć. Wtedy mówię, że „nosi mnie”.

   Zauważyłam, że syna zafascynował pędzel malarski. Żal mi też było papieru wyrzucanego ze skrzynek pocztowych każdego dnia. Bezmyślnie wydawane ulotki, których nikt nie czyta. Tak właśnie giną lasy…

   Pomyślałam, że można z tego zrobić psa podobnego do tego, którego niedawno wiedzieliśmy na spacerze…

  

   Poszłam na klatkę schodową i zabrałam szare gazety. Podarliśmy je z synem na małe kawałki a potem formowaliśmy z nich kulki. Skutek uboczny: brudne z farby drukarskiej ręce. Nie szkodzi.

 

   Ze starego kartonu wycięłam obrys kundla. Zaczęłam od kółka na nos. Potem głowa, uszy, wielkie cielsko i krótkie łapki oraz ogon. Jak mi wyszło tak było. Karton zasmarowaliśmy grubo klejem, może to być Wikol, który nie jest toksyczny a dobrze skleja papier i karton. I przyklejaliśmy nasze kulki. Wikol ponoć schnie 20 minut, my jednak nie czekaliśmy aż tak długo, bo złapał błyskiem.

   Potem w miseczce rozrobiłam z wodą na gęsto farby plakatowe. Michał moczył pędzel malarski w farbie i stukając w kulki rozprowadzał pigment po gazetach. Najpierw zabarwił psa na brązowo, potem rozjaśnił łeb i łapy. Nos zrobiliśmy czarny, podobnie oczy, ale ich obwódkę pomalowaliśmy wcześniej białą farbą. Na koniec kundel dostał czerwony jęzor i poszliśmy do łazienki suszyć suszarką naszą pracę.

 

   Co mnie rozczuliło…Syn powiedział, że pieska damy „Pani Tasi”, to jest wychowawczyni w przedszkolu. Syn jak coś zrobi to zawsze rozdaje. Chyba mamusi charakterek (co tym razem postrzegam bardzo pozytywnie). Mi też się bardziej chce robić dla kogoś, niż dla siebie. Czerpię radość z obdarowywania.

  

   Praca pójdzie pewnie na konkurs wyszperany w internecie – propozycje zabaw dla dzieci. Czemu nie. W zeszłym półroczu wygraliśmy masę przyborów plastycznych. Powoli się kończą.

   Pomimo, że zrobienie pieska zajęło prawie dwie godziny wolnym tempem to Michała i tak roznosi energia. A ja z katarem i bólem głowy nie mam siły na więcej. Muszę się położyć. Tylko jak wytłumaczyć to dziecku…

***

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *