Bez kategorii

Częstochowa

Wracając z urlopu musieliśmy wybrać najodpowiedniejszą trasę…Zerkaliśmy na mapę zaciekawieni. Mogliśmy jechać „dołem”: Kraków, Katowice, albo „górą”przez Częstochowę. I choć nie jesteśmy wielce praktykującymi katolikami, czuliśmy wewnętrzną potrzebę wybrania trasy wiodącej na Jasną Górę.

Mieliśmy jeden cel: podziękować. Podziękować w tym niezwykłym miejscu za naszą rodzinę i za nasze szczęście w nieszczęściu. Po tych wszelkich życiowych kataklizmach, my nadal jesteśmy razem. Zapewniliśmy synom szczęśliwe dzieciństwo, nauczyliśmy się czerpać radość  z drobiazgów. Mając tak wiele, nie umiałam Matkę Boską o cokolwiek prosić. O sprawność Szymona? A czy sprawnego, będę go kochała choć odrobinę bardziej? O miłość, przyjaźń? Wszystko to mam i tym się również dzielę. Mam z kim. Czy jeszcze czegoś mi trzeba? Może trochę spokoju…Ale czy mam prawo do takiego życzenia, gdy wokół tyle nieszczęść? Moje życie jest spokojne. Wystarczy uzmysłowić sobie, że zdrowie mamy nie najgorsze, przytulny kąt daje poczucie bezpieczeństwa i w lodówce póki co jeszcze echo nas nie nawołuje. Zdecydowanie: przyjechaliśmy wyłącznie podziękować.

Widziałam wzruszenie w oczach mojego Męża, gdy na mnie patrzył. Sama z emocji miałam ściśnięte gardło. Jesteśmy razem, to nasze bogactwo.

***

4 thoughts on “Częstochowa

  1. no rzecz jasna żeby Świętej Panience nie zawracać głowy przyziemnymi sprawami 😉 fajna z Was rodzinka, podejście do życia można tylko pozazdrościć, ściskam mocno i chylę czoła, trzymam kciuki za dalsze pozytywne życie ;*

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *