Z ŻYCIA WZIĘTE

Chory system!

(Uwaga, ten tekst – wyjątkowo – zawiera wulgaryzmy. Przepraszam, ale NFZ doprowadza mnie do szału!)

***

Zamówiliśmy na Szymka akcesoria do terapii w basenie oraz do terapii wzroku…Mierzyliśmy ortezy, które są niezbędne do ćwiczeń w wodzie. Ot kawałeczek wygiętego, mlecznego plexi. Dziś przyszła wycena: osiemset złotych!!! Za co pytam??? Ze złota nie są…”Takie są ceny”. Ktoś robi niezły biznes na chorych dzieciach – pomyślałam.

Dzwonię do lekarza rodzinnego po skierowanie na ortezy, żeby dostać dofinansowanie. „Oj  nie, to może tylko specjalista wypisać” – słyszę w rejestracji. Dzwonię więc do specjalisty (ortopeda, lekarz rehabilitacji, neurolog), by umówić wizytę. Wolne miejsca: koniec maja. No jak to? Ortezy już są robione w pracowni, dziecko w trakcie terapii! Wydzwaniam więc po lekarzach prywatnych. Termin u ortopedy początek, lub połowa maja. Prywatnie takie kolejki??? – jestem w szoku. Jeden się zlitował, kolega mojego brata. Przyjmie na dniach. Sto złotych i mam załatwione!!! Euforia!

Nieeee…Nie może mi pomóc, gdy dowiaduje się o co chodzi. Z  prywatnej wizyty skierowania się nie liczą, trzeba wygenerować w systemie wizytę na Narodowy Fundusz Zdrowia i tylko takie skierowanie jest akceptowane przy refundacji. Dobrze, pójdę kurna na NFZ! Cudem , dzwoniąc jak durna, wyszarpałam miejsce szóstego maja na NFZ. „Proszę wpisać nas na ten termin” – mówię w rejestracji. „Nie proszę Pani, najpierw musi Pani pokazać skierowanie, z dopiskiem pilne” – jestem instruowana. Dzwonię do hospicjum, potwierdzają moje ustalenia.  Znowu dzwonię więc do Lekarza Rodzinnego. Dziś już tam dzwoniłam przecież, ale co tam… „Musi Pani umówić się z dzieckiem na wizytę do pediatry”.

„O, co to to… kurna…nie!” – mam ze zdrowym dzieckiem jechać do przychodni??? Prycham. Żeby dziecko mi zebrało wszelkie patogeny z powietrza? Nie przyjadę z dzieckiem! Mogę przyjechać sama. Pani w rejestracji wykazała zrozumienie. Mogę przyjechać bez Szymka.

Jutro wsiadam w auto i jadę do Pediatry po skierowanie do Ortopedy. Potem dzwonię do Ortopedy i modlę się, żeby termin 6 maja był jeszcze wolny, bo Pani przecież mnie nas nie wpisała. Za miesiąc idę z dzieckiem po kolejny, pierdzielony papierek. Z tym papierkiem jadę do gmachu NFZ do centrum miasta po pieczątkę. Będzie problem, bo Szymon jest zameldowany w innym województwie. Zacznie się spychologia. Odsyłanie papierów. Kolejne tygodnie czekania. Jak już zdobędę pierdzieloną pieczątkę, muszę jechać do sklepu medycznego. Nieważne, że tam już przecież byłam i mam wszystko załatwione. Muszę dowieźć zdobyczny papier.
W prezencie za wytrwałość, po dwóch lub trzech miesiącach, dostanę dofinansowania 400zł na ortezy warte dwa razy tyle! Chory system. Zmarnowałam cztery godziny i jestem w punkcie wyjścia! Ortezy kupię więc za pieniądze zgromadzone w fundacji. Środki finansowe topnieją błyskiem. Za jakiś czas znowu będę musiała prosić Ludzi o pomoc. Będę musiała liczyć na to, że ktoś doceni naszą codzienną ciężką harówkę i wesprze nasze dziecko dobrowolną darowizną. Płakać mi się che…Nie! Chce mi się wyć! Czuję się bezsilna.

***

18 thoughts on “Chory system!

  1. Moja siostra musiała mieć na gwałt ortezę na staw kolanowy, wszystko załatwiono w dwa dni, skierowanie wypisał lekarz prywatnie i w siedzibie NFZ nie było żadnego problemu, uznano i przyznano 100 % refundację jako, że jeszcze nie skończyła 18 lat.
    Może to zasługa tego, że mieszkam na śląsku i NFZ trochę inaczej tu funkcjonuje na tak zwane karty chipowe, ale może warto się jeszcze podowiadywać czy nie da się tego przyspieszyć

  2. Sama miałam przeboje z refundacja sznurówki ortopedycznej i wózka inwalidzkiego dla mojej chorej mamy …bieganie od lekarza do NFZ a pan w NFZ stwierdził że nie wie czy wózek wogóle sie należy przy jej schorzeniu (rak kości i brak możliwości poruszania się samodzielnie )więc powiedziałam że nie wyjde dopóki nie podbije refundacji i skoro lekarz wypisał taki wniosek wózek jest potrzebny a pan siedząc za biurkiem nie ma pojecia jak potrzebny jest ten sprzet a ponad to mama placila przez cale zycie skłądki i pieniadze ktore odala w tej formie do NFZ sa niczym w kwocie 1600 zl potrzebnej na sprzet.

  3. To nie jest tak,że ktoś złośliwy , do cna wyzuty z uczuć ”robi biznes na chorych dzieciach”. Każdy, kto stoi za wyprodukowaniem i sprzedażą czy to ortez, czy innego sprzętu płaci ZUS, podatki i to są jego koszta. Poza tym cały system opieki medycznej jest niczym innym jak usługą,za którą trzeba po prostu płacić. Ktoś wyłożył mnóstwo pieniędzy, ogrom czasu i pracy żeby zostać lekarzem, terapeutą , itd. więc raczej normalne,że chce dobrze zarabiać.Dodaj do tego sumę składek odprowadzanych na służbę zdrowia w każdej rodzinie i od tego odejmij sumę , jaką wydaje ta rodzina na lekarzy w ciągu roku. W żaden sposób nie może starczyć na refundację wszystkiego wszystkim. Powinnaś się cieszyć,że dostaniesz choćby i 400 PLN, bo tak naprawdę idzie to ze składek innych ludzi, którzy być może za inną usługę medyczną będą musieli wyłożyć z własnej kieszeni, pomimo opłacanych składek.Przepraszam za krytykę, ale odniosłam wrażenie, że Twój wpis jest zbyt roszczeniowy. Czytam Twojego bloga od początku, bardzo Cię podziwiam za to , co robisz i ile w Tobie siły, bardzo podoba mi się Twój blog i czytać zamierzam regularnie, ale dzisiaj chyba poniosły Cię nerwy.

    1. Tak. Jestem roszczeniowa! Bo z bólem serca patrzę na znajomych, którzy uciekli na zachód. Mają duże zasiłki, dobrą opiekę medyczną i socjalną. Dla nich absurdem jest żebranie o pomoc w internecie, zabieganie o jeden procent podatku. Ja – nie dość, że większość zabiegów wykonuję sama – muszę spalać ogrom energii na to, CO W ROZWINIĘTYCH KRAJACH JEST DANE OD RZĄDU!!! Mieszkam w Polsce i o to jest mój bunt z artykułu, że tu nikt nie dba ani o obywateli, ani tym bardziej o obywateli szczególnej troski. Nasze dziecko robi postępy dzięki pomocy Ludzi Dobrego Serca, którzy opłacają leczenie naszego Szymona!

      Niech mi Pani nie wmawia, że kawałek pleksi jest tyle wart! Nawet po odjęciu podatków. To jest tylko kawałek tworzywa doszlifowana na brzegach, z przyklejonymi rzepami. Jak Boga kocham sama bym to zrobiła bez 10 lat studiów, na które tak się Pani powołuje. Proszę zobaczyć, do jakich chorych sytuacji dochodzi: Mój Mąż i ja też jesteśmy wykształceni i też płaciliśmy za podyplomówki i kursy. Jacek pracuje po 10 godzin dziennie, już ma zniszczony kręgosłup, bo pracuje bardzo ciężko. Zarabia 12 zł za godzinę, a jedna godzina terapii wzroku kosztuje 120zł! Jak my mamy to opłacać, skoro tak windowane są stawki? Wie Pani, ile dostaję od rządu na rehabilitację??? 153zł miesięcznie. Jak za to mam kupić te wszystkie rzeczy, potrzebne do wyprowadzenia syna z mózgowego porażenia?

      Mam czuć się winna, że z podatków jest ta marna refundacja i cieszyć, że w ogóle coś dostałam???? A wie Pani, ile miesięcznie jest odprowadzanego od pensji mojego Męża podatku zdrowotnego? Prawie trzysta złotych od dwóch tysięcy netto. Nikomu niczego nie zabieramy, bo sami odprowadziliśmy do systemu majątek przez te lata pracy! My i nasze rodziny. I nie możemy z tego skorzystać.

      Mogłabym pisać dużo, ale mam lepszy pomysł. Zapraszam Panią do nas. Będzie Pani naszym serdecznym Gościem. Proszę pożyć naszym życiem przez 7 dni. Wtedy może ten deklarowany podziw będzie i dla Pani czymś znaczącym, jakąś ważną lekcją. Co innego jest czytać wpisy, w które wkładam ogrom swojej pozytywnej energii (na szczęście Bóg wiedział komu dać te dzieci), a czym innym przetrwać każdy kolejny dzień życia walcząc z chorym systemem o to, co inne dzieci mają dane bez proszenia. Po prostu nie mieszkają w Polsce. Moje zaproszenie jest jak najbardziej prawdziwe, jak najbardziej szczere. Czym chata bogata, zapraszamy.

      1. Prawda jest taka, że te 400 zł to nic w porównaniu z tym jakie składki rocznie się płaci,
        1/3 pensji zabiera mi ZUS w tym właśnie na opiekę lekarską, szkoda tylko, że do ginekologa i stomatologa muszę chodzić prywatnie bo państwowo to nie dostanę się z taką częstotliwością jaką bym potrzebowała, badania hormonalne, które muszę robić co trzy miesiące płacę ponad 20 zł za jeden hormon, a robię trzy, to daje 60 zł plus 2 zł za „usługę” pobrania krwi! i to bez względu na to czy skierowanie jest od państwowego czy prywatnego ginekologa, bo badania na hormony nie są refundowane.
        Orteza stawu kolanowego, którą ma moja siostra to kawałek najzwyklejszego plastiku obszytego materiałem, który kosztuje 600 zł! podejrzewam, że koszt jej wyprodukowania to grosze, ale jako, że jest to sprzęt medyczny to cena jest jaka jest, nam się akurat udało załatwić pełną refundację.
        Uważam, że Pani Iga domaga się tylko tego co jej się od państwa należy i przykro mi, że żyjemy w takim kraju gdzie domaganie się swoich praw i walczenie o zdrowie swojego dziecka budzi niesmak i oburzenie.

        1. Pani Moniko,
          Pani Iga i jej postępowanie nie wzbudzają mojego niesmaku i oburzenia. Po prostu wyraziłam swoje zdanie , a nie wydaje mi się, aby to było jednoznaczne z niesmakiem i oburzeniem. Na nasz system zdrowotny (i nie tylko) jestem oburzona, nie na Panią Igę. Poza tym ZUS nie zabiera aż tyle na składkę zdrowotną. Zabiera dużo, za dużo na polskie realia, ale w skład składki, o której pani pisze wchodzą inne „datki”.

          1. Pani Patrycjo, nie napisałam, że całość idzie na ubezpieczenie zdrowotne, tylko, że w tej 1/3 jest ono zawarte co i tak jest dość pokaźną kwotą biorąc pod uwagę, że do lekarzy jestem zmuszona chodzić prywatnie i płacić drugie tyle.
            Nasz system zdrowotny kuleje, zresztą jak wszystko inne w tym kraju.

      2. Bardzo chętnie skorzystałabym z Pani zaproszenia,żeby poznać taką osobę. Mój podziw nie jest tylko deklarowany, ale jak najbardziej prawdziwy. Mój syn leżał kilka miesięcy w śpiączce i stąd wiem, jak wycieńczająca psychicznie jest taka sytuacja, kiedy człowiek nie wie, co będzie. Pani ma to od lat i naprawdę podziwiam za wszystko. Szczerze. I szczerze chciałabym spotkać w swoim życiu jak najwięcej takich osób jak Pani, to dodaje energii. Ale też swojego zdania nie zmienię. Przechodziłam też kilku miesięczne badania na swój koszt, pomimo płaconej składki, czyli znam to wszystko, z czym borykamy się na co dzień. I mimo wszystko uważam,że w takim systemie zdrowotnym jak w Polsce, nie ma szans na refundację wszystkiego wszystkim. Proszę policzyć, ile składek płacimy przez rok – jakieś 3600. Jeżeli rozłożyć to na członków rodziny i odjąć wizyty u lekarzy, dentystów, szpitale, raz na jakiś czas operacje, itd. to w efekcie nie jest do dużo. Mieszkam na tz. zachodzie i tu mamy zapewnioną podstawową opiekę zdrowotną. Dentysta, okulista, rehabilitacje – to są pakiety dodatkowe, które opłacamy sobie sami. Wbrew pozorom sprawdza się lepiej ,bo po pierwsze płacimy za siebie a więc nie ma żadnych absurdalnych limitów i terminów. Wiem,że mam opłacone i co, więc nikt mi łaski nie robi. Z drugiej strony nie wszyscy są w stanie opłacać i już do dentysty nie pójdą, chyba że na własny koszt.
        Proszę nie traktować mojego wpisu jako atak na Panią. Czytam Pani bloga i z pewnością będę czytała dalej, ale w tym punkcie się nie zgodzimy. Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy.

          1. Dziękuję za zaproszenie, skorzystałabym chętnie, ale za daleko. Więc jeżeli kiedyś najdzie Panią ochota na góry, niedźwiedzie i dziką przyrodę, to zapraszam do siebie.

          2. Słowo się rzekło, kobyłka u płota. Świadkowie są. Więc jak tylko zapragnie Pani dzikich Gór Skalistych, niedźwiedzie i pumy all inclusive, zapraszam równie szczerze. Lokum i prowiant zapewniam, tylko ocean przeskoczyć. Czytając Pani bloga, odnoszę wrażenie,że szybciej spotkamy się po „mojej” stronie oceanu, bo kto jak nie Pani.

  4. Niestety nasze państwo nie dba o chorych obywateli. Mam córkę dotkniętą ciężką alergią pokarmową i wziewną. Powinna zmieniać klimat. Cóż z tego, że należy Jej się sanatorium skoro nie nadaje się na zbiorowe żywienie! Musimy z własnych pieniędzy pokrywać koszty wyjazdów. Refundacja leków dla astmatyków to też jest śmiechu warte. Adrenalina, którą musi cały czas mieć przy sobie kosztuje 300 zł. Refundowana jest ta, którą trzeba przechowywać w lodówce, czyli moje 8-letnie powinno z lodówką chodzić na plecach i trzymać lek, który w razie konieczności uratuje Jej życie. Nie wspomnę, że leki bierze od 2 roku życia ( w jakim stanie ma więc wątrobę). Trafiliśmy na szczęście do bardzo dobrego alergologa, który leczy Córkę lekami najnowszej generacji, większość z nich nie jest jeszcze refundowana! Aby mieć dziecko chore i zapewnić mu godziwe warunki trzeba mieć pieniądze! Niestety duże pieniądze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *