– Chcesz chińszczyznę – pyta Mąż zatroskany o mój apetyt…
W ręku trzyma zupkę chińską. Twierdzi, że mój rechot w odpowiedzi na jego propozycję, spowodowany jest wyłącznie zawartością połowy kieliszka ajerkoniaku we krwi. Łaaa ha ha ha. Chińszczyzna…
***
J: Gdzie Ci postawić talerz?
I: Na stole. (Po chwili). To mój?
J: Nie! Tu jest Twój.
I: A co za różnica?
J: Ja mam pokruszony makaron, a Ty lubisz w całości
I: <3
***
J: Ostra ta zupka…
I: Nooo, pochuchasz mi na język?
Tak sobie gadamy…Szczęśliwi mimo wszystko.