Bez kategorii

Boże Narodzenie

Wigilia w tym roku była wyjątkowa. Tę uroczystą kolację – pierwszy raz w życiu – zjedliśmy we własnym domu, na który tyle lat czekaliśmy. Wraz z Rodzicami Jacka i moją Mamą cieszyliśmy się, że po tylu dramatycznych chwilach, możliwe było spędzenie świąt w takich właśnie okolicznościach. Przygotowania były dobrze rozplanowane, dlatego nie towarzyszył mi ani stres, ani zmęczenie. Było za to sporo czasu na ubranie świerku, na którym zawisły bombki z okresu mojego dzieciństwa oraz ręcznie robiony łańcuch z papieru. Michałek – mimo swojej nadruchliwości – sporo wysiłku włożył w sklejanie kolorowych ogniw, pomoc zaoferowała mu Babcia Stasia. Przyglądałam się ręcznie malowanym dzwoneczkom i pamięcią sięgałam do czasów, gdy jako dziecko wlepiałam ślepia w kolorową choinkę, pełną ozdób ze szkła i kolorowej bibuły. Nasi Rodzice okazali się zdecydowanie mniej sentymentalni, nie uczestniczyli w dekorowaniu świątecznego drzewka. Dziadek powiązał jednak sznureczki w ozdobach, które podarowała mi rehabilitantka Danusia i znajoma Ania. Spełniło się moje marzenie o choince pełnej bombek z prl-u.

Jako gospodyni pozwoliłam sobie złożyć wszystkim życzenia. Zależy nam z Jackiem, by rodzice dzielili z nami radość, umieli czerpać zadowolenie z tego, jak poukładały sobie życie ich dzieci. Mąż podziękował za pomoc w trudnych chwilach i patrząc w szklące się oczy bliskich, przełamaliśmy się opłatkiem. Powiedziałam mojej Teściowej, że dziękuję jak wychowała swojego syna, gdyż mogę być teraz bardzo szczęśliwym człowiekiem.

W pierwszej kolejności zjedliśmy niezwykle esencjonalny barszcz z uszkami ugotowany przez moją Mamę. To było niezwykłe uczucie wspólnie gmerać w garnkach. „Tylko nie zagotuj!” – pouczała Matka, żal było tracić głęboko rubinowego koloru wywaru. Moja zupa grzybowa była smaczna, ale przy obfitości pokarmów nie cieszyła dużym zainteresowaniem, zamroziłam więc to danie. Upiekłam też szlachetnego pstrąga z rozmarynem i cytryną, pokonanego następnie smakiem pospolitych śledzi w trzech odsłonach: z cebulą i łyżką octu, jabłkami i rodzynkami oraz w musztardzie. Były paszteciki z kapustą i grzybami, ryba po grecku, domowy pasztet od babci Michałka, tradycyjna sałatka jarzynowa przywieziona przez Matkę oraz faszerowany schab w dwóch smakach, do którego bardzo pasowała moja ćwikła.

Po posiłku przyszedł czas na słodycze. Postanowiliśmy skosztować mojego ajerkoniaku, który pomagała utrzeć w makutrze – z żółtek i cukru – Teściowa. Pachniał wanilią i był dość gęsty. Dodałam jednak trzysta mililitrów, a nie pół litra spirytusu, przez co bardziej przypominał deser. Świętami pachniało ciasto czekoladowe, przesycone pomarańczą oraz cynamonem oraz orzechowiec na białkach jaj. Uszczęśliwiłam też mojego kochanego łasucha, który uwielbia wafle z kajmakiem. Kosztowałam też piernika od Ilony, który długo leżakował w lodówce i ze smakiem jedliśmy go do kawy w Boże Narodzenie. Miałam ciepło pomyśleć o autorce wypieku i tak też się stało, gdy pachnące korzennymi przyprawami ciasto, rozpływało się w ustach.

Przyszedł moment najbardziej wyczekiwany przez starszego syna. Zaproponowaliśmy, by pod bożonarodzeniową choinką znalazły się tylko prezenty dla dzieci. Tak też się stało i Michałek wraz z Szymkiem mogli cieszyć się z nowych zabawek. Część z nich udało się kupić w ostatniej chwili na wyprzedaży i tym sposobem rozbudowaliśmy  drewniane miasteczko ruchu drogowego. Michał dostał też małe akwarium na gupiki, pluszowe angry birds’y od Ojca oraz wielki zamek królewski. Szymonowi przybyło zabawek do terapii i ubranek. Przekazaliśmy dzieciom upominki od Pani Niteczki.

Dla Jacka i mnie najlepszym prezentem było to, że udało nam ugościć Rodziców we własnym, upragnionym od tak dawna domu. Śpiewaliśmy razem kolędy, wspomagaliśmy się tekstem wyświetlonym na telewizorze. Michał wykazał się znajomością aż trzech zwrotek „Przybieżeli do Betlejem”, nad czym wspólnie z dzieckiem pracowałam. Później obejrzeliśmy transmisję koncertu świątecznego w Pałacu Prezydenckim, dzięki czemu mogliśmy również wysłuchać mniej popularnych pieśni.

O północy nie poszliśmy na Pasterkę. Deszcz i przeszywające, lodowate podmuchy wiatru oraz równie chłodna dygresja o wolnej woli, skutecznie zniechęciły nas do dalszego namawiania na rodzinne wyjście. Na mszę poszliśmy w pierwszy dzień świąt. Kościół ustrojony był podobnie jak w zeszłym roku: cztery strzeliste świerki, na nich ozdoby ze słomy, a przed ołtarzem dzieciątko Jezus wśród kwiatów Gwiazdy Betlejemskiej. Uwielbiam śpiewać kolędy przy akompaniamencie organów kościelnych. Mam ciarki na rękach, gdy słyszę pierwsze zagrane akordy. Trzymaliśmy się z Mężem za ręce i niekiedy zerkaliśmy na siebie zalotnie. Cieszę się, że potrafimy z Jackiem dostrzegać piękno takich chwil, że chcemy kolekcjonować piękne wspomnienia. Mam takie głębokie przekonanie, że moje życie nie skończy się w chwili śmierci, lecz w momencie, gdy przestanie mi się chcieć…

Pokazaliśmy synkowi szopkę w kościele, a figlarny blondynek wrzucił monety aniołkowi zbierającemu datki.

Drugiego dnia Bożego Narodzenia, jak i w zeszłym roku, pokazaliśmy chłopcom żywą szopkę. Michał próbował nakarmić zwierzęta, które – tak prawdę powiedziawszy – pękały już z przejedzenia. Najwyraźniej nie tylko my wpadliśmy na pomysł, by zabrać suszony chleb i marchewki, ha ha ha. Przypomniał mi się kawał o pingwinie, który niegdyś był jaskółką zajadającą się łakociami po godzicie osiemnastej. Planowaliśmy jeszcze wieczorem pospacerować po rynku, ale ciężki nawrót choroby Michała pokrzyżował nasze plany. Syn bardzo słabo słyszy, szybko marznie, a do tego jest bardzo pobudzony i szybko wchodzi w konflikt. Trzeba przeczekać ten trudny okres i w miarę możliwości odwracać uwagę dziecka, by nie rozbudzało swoich emocji ponad miarę. Zdecydowanie nasze życie nie należy do beztroskich, jednak po tych świętach utwierdziliśmy się w przekonaniu, że niczego byśmy w nim nie zmienili. Lubimy nasz dom, w którego ściany pamiętają każdy nasz uśmiech i wylaną łzę. I kochamy się mimo wad, jakimi każdy z nas jest obdarzony.

Doceniamy, że nasi Goście odbyli tę forsowną podróż. Mamy nadzieję, że ten Wigilijny wieczór będzie przez nich wspominany z sentymentem.

***

 

5 thoughts on “Boże Narodzenie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *