Bez kategorii

Bałwan

Dziś Ojciec i Syn ulepili pod oknem bałwana. Byłam dosłownie dziesięć metrów od nich, tyle, że za szybą. Wielkie kule rosły w oczach, a ja podawałam przez okno to marchewkę, to stare wiaderko, sięgnęłam też po sprany szalik. Nie mogłam wyjść z domu, bo dla Szymona jest jeszcze za zimno, nie ma też kompletu szczepień. Ale byliśmy razem na tyle, ile nam sytuacja pozwoliła. Michał próbował dorzucić do mnie śnieżną kulkę.

Bałwan wyszedł śliczny,wyższy od Michałka. Chłopcy byli dumni.

Tyle, że bałwan ustał niecałą godzinę. Został skopany, zrównany z powierzchnią ziemi. Mina Michała? Żal rozrywał mu serce. Tyle się napracował, tak się cieszył…Oczy zaszkliły się, buzia zgięła w podkówkę i dziecko runęło w moje ramiona. Tata jednak w oczach dziecka urósł do rangi bohatera, bo wziął psa na spacer i poszedł bałwana odbudować. Mijały go małe grupki dzieci, większość patrzyła na Jacka jak na wariata. Dzieci jednak bardziej absorbowało szarpnięcie krzaka, czy skopanie rynny w pobliskim zabudowaniu…

Michał całe popołudnie wlepiał się w szybę i „pilnował” śniegowe dzieło. Ciągle pytał, czy ktoś mu bałwana zniszczy. To był najbardziej strzeżony Bałwan we Wrocławiu. Ha ha ha. Może właśnie dlatego Jacek zobaczył, jak kolejna grupka wyrostków odrywa Bałwanowi głowę. Tata wziął sobie do serca uczucia syna, bo założył w pośpiechu palto i wystrzelił z bloku jak błyskawica. Przyprowadził gagatków i naprawili szkody.

Ktoś powie…”Co za ludzie, pierdołami się absorbują…Dzieci nękają…”. Tyle, że gdyby głębiej się zastanowić…

„Gdy byłem dzieckiem bałwany stały pod domem do wiosny, aż stopniały…” – powiedział rozgoryczony Jacek. Mam podobne wspomnienia z mojego dzieciństwa. Zdałam sobie sprawę, że mieszkamy to ponad 3 lata i nie widziałam ani jednej śniegowej budowli! A jest to duże osiedle, kilkadziesiąt mieszkań w każdym bloku. Za to ciągle widzę powyrywane krzewy, porysowane kluczem auta, pozrywane oparcia ławek, graffiti na świeżo pomalowanych murach…Smutna refleksja.

Latem, na pobliskim placu zabaw, najczęściej z dziećmi siedzą nianie. A jak przychodzą mamy, to zazwyczaj czytają one książki, plotkują, lub piszą smsy…Ktoś powie…”Nie pracujesz, więc łatwo ci mówić”. Dobrze, racja. Ale Jacek pracuje i to ciężko. A ma czas (chęć?), żeby wziąć dziecko na sanki, pójść na basen czy małpiego gaju. Zazwyczaj jednak wolny czas spędzamy razem, tak najbardziej lubimy. Niedzielne obiady jemy na kocu w parku.

Nie wyobrażam sobie, żeby nasze dzieci wychowywała ulica. Są świetlice, tyle dodatkowych zajęć w dużym mieście, tyle możliwości. Nie wyobrażam też sobie, żeby w letni, słoneczny dzień moje dziecko siedziało przed telewizorem. Moja wyobraźnia też nie ogarnia, jak można siedzieć w domu, gdy rodzice mają wolny dzień i mogą wspaniale spędzić go z dziećmi. Ze sobą, nie obok siebie.

Może właśnie dlatego moje dziecko woli Bałwany budować, niż je niszczyć?

A na naszego bałwanka znalazł się kolejny amator, choć jest już ciemna noc…Bardzo niepokojące czasy. Świat ewoluuje w złym kierunku. Może przyszedł moment, by głębiej się zastanowić, jakie dzieciństwo mają nasze pociechy?…

***

10 thoughts on “Bałwan

  1. Iga w pełni rozumiem Twoje rozgoryczenie … Mieszkamy w domu z oooolbrzymim podwórkiem i Nasze bałwany (a jest ich zawsze wiele) stoją i stoją dopóty się nie rozpuszczą. Nie wyobrażam sobie, żeby jakieś „grzeczne” dzieciaki zniszczyły dzieło Naszego smyka. Współczuję Michałkowi. Kurcze gdzie są rodzice tych dzieciaków? Zadziwiają mnie takie niszczycielskie zachowania; mój synek gdy widzi coś fajnego zaraz leci i buduje „coś” swojego. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby zniszczył dla zasady czy z agresji …
    Co za czasy…..

    1. Michał ostatnio zgniótł układankę Pani Logopedki. Dostał taką reprymendę, że mu kapcie pospadały. On nie jest święty, tyle, że go pilnujemy. Od tego jesteśmy. Żal mi tych dzieciaków. Naprawdę mi żal…

  2. ehh. szkoda mi Michałka :/
    u mnie jest podwórko i bałwany stoją dopóki się nie roztopią
    wpadł mi pewien pomysł do głowy: skoro jest problem by bałwan przetrwał stojac pare metrów od domu, to może zrobić mniejszego i postawić go w miednicy na balkonie? wtedy nikt nie ruszy ,a Michałek będzie miał radoche
    Możnaby też kilka miniaturek poustawiać na parapecie 😉

  3. Takie niestety mamy smutne czasy, że w niedziele od 9 do 17 wędrują te same osoby po galerii w centrum handlowym (wiem, bo pracuję) . Zupełnie nie mogę tego zrozumieć, ok 2-3 godzinki ale prawie cały dzień? nawet w lato, piękna pogoda a parki coraz bardziej puste.

  4. Pani Igo, ja tak z innej trochę strony… Czy nie przeszkadza ojcu Michała podkreślanie na każdym nowym wpisie słowa ojciec i syn w stosunku do ojczyma i pasierba? Ojciec Michała nie ma o to pretensji?

    1. Nie, absolutnie. My jesteśmy zdrowo myślącymi ludźmi :))) Jacek wychowuje Michałka odkąd ten skończył dwa latka. Jest z nim cały czas, biologiczny Tata jest gościem w życiu dziecka. Trzeba by zadać sobie pytanie, czy ojcem jest ten co spłodził, czy ten co wychował? My takiego dylematu nie mamy i mówimy Tata Jacek i Tata Łukasz. Z racji jednak sytuacji, Michałek sam zaczął mówić samo „Łukasz”, gdyż traktuje biologicznego ojca jak kompana do zabawy. A temu to pasuje. My naprawdę porozumiewamy się bardzo poprawnie. A Łukasz odnosi się z szacunkiem do Jacka.

      1. Nie bardzo rozumiem? Jeśli chodzi o pytanie, ja nie czuję się urażona. Zawsze podkreślam, że nasze relacje po rozwodzie są bardzo poprawne.

  5. Od jakiegos czasu sledze losy pani i rodziny i musze przyznac,ze jest pani WZOREM do nasladowania dla wielu matek i nie tylko,a przynajmniej powinna pani byc….Dla mnie jest..Duzo by pisac..ale uwazam osobiscie,ze bardzo poprawne jest a zarazem piekne,ze Michalek nazywa pana Jacka TATA.Nie wystarczy tylko dac zycie dziecku trzeba to zycie z nim poprawnie przezyc…JESTESCIE WIELCY chyle czola!!!Zycze duuuzo zdrowka i sily bo milosc od Was bije niesamowita tylko pozazdroscic…(sorki za pisownie ,klawiaturka popsuta)pozdrawiam.

    1. Dziękuję. My żyjemy w zgodzie z naszymi sumieniami, a to wytycza dobry azymut działań. Ściskam i przypominam, że każdy człowiek ma wiele do zaoferowania. Trzeba tylko umieć wykrzesać z siebie trochę energii do działania 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *