Z ŻYCIA WZIĘTE

Żwir

Nasz ogródek jest maleńki, ale wraz z upływem lat, stanie się bardzo przytulnym miejscem. Trzy – posadzone przy płocie – drzewa, rozbudują biomasę i dadzą nam więcej cienia oraz intymności. Mata wiklinowa skutecznie odgrodziła nas od bałaganu panującego na posesji niemiłego gospodarza. Z czasem faszyna zrobi się szara, wypłowiała, lecz do tego czasu zdąży ją szczelnie porosnąć wiciokrzew. Kiedy roślina zakwitnie, będziemy mieli cudowny widok z tarasu. Za jakieś dwa lata tuje sąsiadów będą mocno rozrośnięte i zostaną przycięte na wysokość przęsła ogrodowego. Wtedy to zaczniemy mówić o uroczym skwerku, w którym można będzie zapomnieć o troskach dnia codziennego. Tylko my, zwierzęta oraz łany poziomek, gałęzie uginające się pod ciężarem malin, pszczoły i spokój…

W tym roku owoce wyglądały bajkowo, niczym czerwone korale rozwieszone wśród łodyg.

Michał zbierał pełne miseczki darów natury i sporządzałam pyszne desery na bazie serka mascarpone z dodatkiem galaretki lub lodów.

Co wiosnę podsypywałam korę, zapobiegającą nadmiernemu wzrostowi chwastów. Poza niekorzystnym zakwaszeniem, które jest wynikiem regularnego ściółkowania słabo przekompostowaną korą drzew iglastych, stworzyłam doskonałe siedlisko do rozwoju…ślimaków. Tyle gatunków mięczaków, ile zwabiają nasze malinki, to nawet w ogrodzie zoologicznym ciężko jest naliczyć. Ha ha ha. Obrzydliwe, nagie pomrowy i pomrowiki – pomarańczowe, brązowe szare, czarne i w cętki; winniczki, wstężyki… A wszystko to pełznie do owoców i zżera całoroczne truskawki, zanim owoce zdążą się zarumienić, albo zostawia śluzową otoczkę na podłużnych, słodkich malinach, pękatych poziomkach. Ślimaki mnożą się wokół miejsca żerowania. Okropność.

Podjęłam decyzję: usystematyzuję ogród na tyłach domu jeszcze w tym roku. Do tego celu wybraliśmy z Jackiem czarny separator do trawników z Castoramy. Usunęłam ziemię wzdłuż ogrodzenia, w odległości sześćdziesięciu centymetrów od płotu, aby listwa o przekroju litery „L” dobrze się w niej osadziła. Następnie unieruchamiałam każdą czarną rynienkę specjalnymi kotwami, by zawsze znajdowała się na podobnej wysokości nad trawą. Kolejne elementy łączyłam ze sobą za pomocą zapięcia na końcu każdej z listew, a zbyt długi separator obcinałam brzeszczotem we właściwym miejscu. W ten sposób udało nam się oddzielić darń od poziomek i zamiast kory wysypałam żwir rzeczny. Michał nabierał kamyczki do wiaderek, przez co praca poszła bardzo sprawnie.

Taki zabieg przyczynił się do ograniczenia siedlisk rozrodu ślimaków. Te również niechętnie poruszają się po żwirze, idą więc żerować do sąsiadów. Cóż nasz pięciogwiazdkowy hotel dla mięczaków został właśnie zamknięty. Koszt żwiru na cały nasz ogród to 35 złotych. Wyjazdy po kamienie był wielką frajdą dla Michała. Udało nam się zobaczyć rozładunek kruszywa, olbrzymi hałas zrobił na dzieciach wrażenie.

Pokrycie ogrodu żwirem jest nie tylko dekoracyjne – niezwykle urokliwe wygląda po deszczu, ale też ogranicza parowanie wody z gleby, utrudnia nasionom chwastów ich kiełkowanie. Ogród wygląda dużo schludniej i niewiele trzeba będzie w nim robić w kolejnych latach (Chociaż mój Mąż jest przekonany, że ja na pewno coś jeszcze wymyślę). Trawa przy samych separatorach i nowych nasadzeniach musi się rozrosnąć, usunęłam też czarną i żółtą malinę, dając miejsce tradycyjnej przepysznej odmianie, sprezentowanej mi niegdyś przez Ciocię Danę. Moje rośliny są dużo wyższe, niż te z ogrodu Cioci – przerosły już ogrodzenie, są moją dumą.

Teraz potrzebny jest tylko czas. Oczyma wyobraźni widzę piękne, kuliste klony, dające nieco cienia w godzinach porannych. Obok tarasu posadziliśmy też głóg szczepiony na pniu. W centralnym punkcie rodzinnych Głubczyc, gdzieś nieopodal ratusza, jest alejka starych głogów właśnie. Najpierw kwitną obficie na malinowo-różowy kolor, potem na gałęziach zawiązują się małe, czerwone owocki. Marzyłam, żeby mieć w ogrodzie drzewko, przypominające mi beztroskie dzieciństwo i Babcię. Gniecie mnie tęsknota i jakaś takie poczucie, że wszystko staje się coraz bardziej odległe…Babcia była ogniwem, scalającym rodziny trójki swoich dzieci.

Kamienie wykorzystałam również we wielkich donicach, w których posadziłam Clematisy – stojące obecnie na balkonie i Lawendę zdobiącą taras. Doniczki uprzednio wyłożyłam dwukrotnie złożoną, czarną agrowłókniną, przez co korzenie nie obsychają już tak raptownie w upalne dni. Pachnącą roślinę mocno przycięłam, gdyż zdąży się mocno rozkrzewić, zanim łodygi zdrewnieją. Nieprzycinana lawenda jest wybujała i ma luźny pokrój, a ja marzę o wielkich, pachnących kulach. Kolorowe kamyczki dopełniają walorów estetycznych kompozycji.

Kocham kwiaty, ale ostatnio upodobałam sobie pnącza. Obsadziliśmy nimi drewnianą kratę zasłaniającą kosze do segregacji odpadów, dwie drabinki stanęły również przy płocie. Kiedy przyniosłam sadzonkę, którą to zakupiłam za zaledwie osiem złotych w pobliskim sklepie ogrodniczym, mój Mąż skwitował to jednym westchnięciem: „Tego suchara będziesz sadzić?”…

Ponoć nadzieja umiera ostatnia. Pnącze wypuściło dwa pączki i pokazało wolę życia. Kiedy już nieco podrosło, przypadkowo urwała je łopatą. Byłam bardzo smutna. Myślałam, że przez swoją nieuwagę, wydałam wyrok śmierci na ten piękny powojnik „Violet Elizabeth”. Ale roślina mnie znów zaskoczyła: rośnie jak zaczarowana. Znowu zielona łodyga wyciąga się ku słońcu. I chyba nie tylko ja z sympatią patrzę na ten okaz. Wielki jadowity tygrzyk paskowany siedział obok powojnika dobry tydzień, a potem poszedł straszyć gdzie indziej.

Jeszcze pozostało nam zadbać o trawę. Nawiozłam ją humusem, podłączanym bezpośrednio do węża ogrodowego. Teraz przyszedł czas koszenia, a następnie intensywnego  nakłuwania murawy butami z kolcami. Na trawniku pojawi się wiele małych otworów, dzięki którym do korzeni dostanie się więcej wody i składników mineralnych. Ponowię też zasilenie płynnym, naturalnym nawozem, pochodzącym z obornika zwierząt kopytnych, wzbogaconego pracą dżdżownic. Napowietrzenie trawnika oraz jego dokarmienie jest bardzo istotne, a my nie robiliśmy tego regularnie.

Nadchodzi jesień. Biomasa zmęczona jest upałami, powoli rośliny szykują się do spoczynku. Najstarsze listki poziomek usychają, winogrona przebarwiają się na żółtawy kolor, a trawa nie jest już tak soczysta, rośnie zdecydowanie wolniej. Powietrze pachnie wrześniem: zapachem butwiejących liści i porannym chłodem. W sercu czuję taki ucisk, z trudem przyjmuję szybko nadchodzący zmierzch…

***

11 thoughts on “Żwir

    1. Wiem wiem…Ale Igunia wpadła na pomysł, by być w komitecie rozbudowy szkoły. I zalały mnie papiery, które muszę zredagować. Powszechnie wiadomo, że jak trzeba pobawić się słowem, to do Igunia najlepsiejsza :p

      1. Powodzenia w takim razie! Ogrod wyglada przepieknie! Lawenda u mnie nie rosnie a tez mi sie marzy…. A te buty z kolcami to kupione czyzrobione? Ja mam taki napowietrzacz trawy ale uzywam w marcu a wlasnie czytalam, ze w miedzy czasie jest dobrze takimi butami pochodzic, pozdrawiam

          1. ooo to musze u rodzicow zamowic bo ja w Belgii mieszkam i u nas takie buty to koszt ok 50-60 euro wiec jak dla mnie przesada, mysle, ze w Polsce taniej, pozdrawiam

  1. Piękny ogród i jakie zbiory!!! Co robicie, że macie tyle owoców??? Moje maliny, zasadzone zeszłej jesieni, dają po kilka sztuk dziennie tylko:( Może za mało dbam?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *