Z ŻYCIA WZIĘTE

Zimowe spacery

Kiedy zobaczyłam lecący z nieba biały puch, aż ciarki przeszły mi po ciele. Nienawidzę zimy! Mogłabym żyć w krajach egzotycznych, jestem piekielnym zmarzluchem. Zachwyt w oczach mojego Męża dodatkowo mnie złościł. Wiedziałam, że zaraz będzie mnie ciągnął na spacer i te obrzydliwe – zimne i mokre płatki – przykleją mi się do twarzy i zgromadzą ma rzęsach. Fuuuj. Zima jest paskudna. „Paskudna? Zobacz jak jest pięknie na dworze” – polemizował Jacek. Pięknie może jest, ale piekielnie zimno. Kiedy Michał i Jacek idą na spacer sami, wygląda to tak…

Tym razem mi nie odpuścili. Nałożyłam na siebie tyle swetrów, że płaszcz stał się przyciasny w ramionach. Dwie pary skarpet, czapka, komin i rękawice. Wyszłam z domu…zimno! „Wracam!” – łkałam w duchu. Jedyną możliwością, żeby przetrwać pobyt ma dworze, był intensywny ruch generujący ogrom energii. Śnieżynki! Łub w płaszcz pedantycznego Męża, łub w starszego syna. Nie mieli litości, oddawali.

Szymka oszczędziłam, on nienawidzi zimy i wiatru jak ja. Zawinęłam go tak, że tylko skośne oczka miały kontakt z krainą lodu. Kombinezon, śpiwór. I tak łapki mu zmarzły. Wtedy było minus trzynaście stopni. Ścieg chrupał w dłoniach i nie chciał się kleić.

Doskonale natomiast nadawał się do robienia orzełków i turlania się po nim. Okręciłam Michała kilkukrotnie, a ten śmiał się do rozpuku. Co tam śnieg na twarzy i szyi…Co tam skostniałe ręce. Dla starszego syna nie ma w zimie lepszej rozrywki, niż brodzenie w śnieżnym puchu. Przemoczone i osolone ubrania natychmiast trafiły do pralki. Aparatów słuchowych na takie wypady nawet nie zakładamy. Strach.

Chwila zabawy, ok. Ale Mąż musiał mi pożyczyć rękawiczki. Gdy miałam na sobie dwie pary, przestałam zrzędzić, że zimno.

Wyglądałam jednak jak Eskimos. Szymcio rozumiał mój ból, ha ha ha. Trzymaliśmy się razem, zimnolubni natomiast obrzucali się śniegiem i ciągali sanki gdzie popadnie. Próbowałam wykorzystać moment, gdy Mąż sięga po śnieg i przewrócić Ukochanego. Oczywiście zorientował się, poleciałam na ziemię ja. Bezlitosny. Ale przynajmniej przewiózł mnie kawałek na sankach, wtem i z powrotem po krótkiej ulicy. Komedia, Michał robił nam zdjęcia, wpychając najczęściej przy tym palec w obiektyw.

Innym razem było już na dworze dużo cieplej, jakieś minus dwa. Mimo tego nie spotkaliśmy żadnej rodziny na spacerze, a był dzień ustawowo wolny od pracy. Tak mnie tknęło…”Gdzie są teraz Ci ludzie?” – wieś wymarła. Hitem tego spaceru był upór Michała. Postanowił, że będzie zjeżdżał z górek i żadne tłumaczenia, że jest na to za mało śniegu, nie przekonały syna. Szurał więc z uporem maniaka po hałdzie piasku. Kurtka i spodnie sru do prania…Again.

„Mamo, zrobić gorącą herbatkę?” – dopytywał synek. „Zrobię, ale najpierw namocz ręce w letniej wodzie”. Ręce odmraża się powoli. Najpierw woda musi być lekko zagrzana, a potem dopiero dopuszcza się stopniowo ciepłą. Trzeba przy tym energicznie zginać palce. Skóra nie przeżywa wtedy szoku termicznego, a ręce wracają do pełnej sprawności.

Herbata od Mireli zachwyciła nas smakiem. Pachnie cynamonem i goździkiem. Ja dodatkowo dodaję skrojoną pomarańczę i łyżkę miodu. Można ja zrobić samodzielnie: czarna herbata, susz owoców tropikalnych, cynamon, goździk, imbir. Po takim napoju rozgrzaliśmy się od środka.

Jacek i ja dodatkowo pokrzepialiśmy się ajerkoniakiem domowej roboty. Zawsze, gdy piekę orzechowca na dziesięciu białkach, żółtka jaj idą do likieru. Można go powoli sączyć, można też potraktować alkohol jako polewę. Z owocami smakował wyśmienicie! Grejpfrut, pomarańcza, ananas. A do tego słodziutki ajerkoniaczek. Mniam!

Przepis jest tu: http://kurlandia.blog.onet.pl/2014/12/17/10-jaj/

Tylko nie dawajcie pół litra spirytusu. 200-300 ml w zupełności wystarczy. Smacznego.

***

3 thoughts on “Zimowe spacery

  1. Witam czytam pani bloga regularnie I jak juz nieraz pisalam jestem pelna podziwu dla waszej rodzinki. Ostatnio kolezanka zapytalam mnie( jako ze moje dziecko jest na diecie bezglutenowej z powodu alergii) o moja opinie wplywu glutenu na dziecko z porazeniem mozgowym konktetnie na spastyke I przykurcze . Jesli pani wiedziala by cos na ten temat z checia poznam opinie dodam ze dziecko jest karmione normalnie . Nie musi pani odpowiadac od razu w wolnej chwili . Ten temat nie daje mi spokoju siedzi mi gdzies w glowie . Pozdrawiam serdecznie

    1. Gluten okleja jelita. Zalepia kosmyki jelitowe przez co dziecko nie wchłania wystarczającej – na jego potrzeby – ilości mikro i makro elementów. Te drobinki są niezbędne, by porażony mózg osiągnął maksimum swoich możliwości. Spastyka i przykurcze są wynikiem nieprawidłowej pracy mózgu. To nie ręce i nogi są chore, lecz właśnie mózg wygina je w patologiczne przykurcze. Dożywiony i dotleniony mózg to sprzymierzeniec fizycznej rehabilitacji. Samo odstawienie glutenu nie uzdrowi dziecka, ale wesprze terapię. U nas odstawienie glutenu bardzo pomogło.

  2. Dziekuje serdecznie za odpowiedz my mieszkamy w anglii I tu lekarze sa przeciwni dieta bezglutenowym . Nie wazne czy autyzm czy porazenie itp. Wiem ze dieta nie uzdrowi ale jak odrobinke poprawi to tez uwazam ze warto. Zycze zdowka dla calej rodzinki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *