Bez kategorii

Zawsze razem…czyli ciasteczka z makiem

   Jestem bardzo wzruszona. Nie wiem od czego zacząć…

   Zawsze marzyłam o ciepłym, rodzinnym parterze…Kiedy Jacek poszedł dziś do sklepu, bo naszła mnie ochota na pomarańcze, zrobiło mi się tak strasznie miło. Mogę szczerze powiedzieć, że mój mężczyzna rozpieszcza mnie swoją troską i zaangażowaniem. Ale kiedy zgodził się ze mną spędzić wieczór w kuchni i piec wspólnie ciasteczka to poczułam, że nie może być już lepiej. Mam wszystko! Nigdy nie byłam tak szczęśliwa…

   Okazało się, że nawet wspólne gotowanie sprawia nam radość. Jacek obierał migdały, pomagał mi sprzątać. Przy okazji starł mi ogórki do zupy na jutro. Zdecydowanie okazał się najlepszy w konsumowaniu moich wypieków 🙂

   Masę makową kupiłam gotową, gdyż jest pyszna. Zostało mi pół puszki. Dzisiejsze ciasteczka potraktowałam jak eksperyment, bo jak zwykle nie miałam żadnego przepisu. Przypomniałam tylko sobie, jakie składniki będą potrzebne na kruche ciasto. Wymieszałam je wedle własnej wizji. Ale wyszło pycha!

   A wizja była taka…

   1/4 torebki mąki (nawet 1/3)
   0,5 margaryny
   1/4 szklanki cukru
   1 łyżeczka proszku do pieczenia
   2 jajka
   1 łyżka śmietany.

   Margaryna musiała być miękka. Po zmieszaniu składników okazało się, że ciasto jest za rzadkie, więc dosypałam mąki. Ile? Nie wiem. Aż ciasto przestało się tak piekielnie lepić i przyjęło gładką fakturę. Wstawiłam na chwile do lodówki, aby lekko stwardniała margaryna.

   Ciasto wałkowałam na cienko, szklanką wycinałam koła i wkładałam do metalowych, karbowanych foremek. W tym czasie Jacek zdzierał skórkę z odparzonych migdałów i kroił je na pół.

   Na wyłożoną ciastem foremkę kładłam masę makową i ją na równo ugniatałam palcem. Potem układaliśmy migdały i ciasteczka lądowały w piecu na 200 stopni aż się zarumienią. Spróbowałam zrobić na szybko Gwiazdę Betlejemską z marcepanu. Nawet ładnie wyszła jak na pierwszy raz. Jutro dopracuje szczegóły kwiatu.

  

   Karmiłam mojego męża jeszcze ciepłymi ciasteczkami a na jego twarzy widziałam błogość. Nawet mruczał z zadowolenia…:) Tak się cieszę, że nie byłam w kuchni sama. Dzisiejszy dzień po raz kolejny udowodnił mi, że jesteśmy jak papużki nierozłączki i naprawdę…szczerze…bardzo nam z tym dobrze…

  

***

   Masę marcepanową kupiłam na allegro za kilkanaście złotych (3 kolory). Urwałam kawałek. Drugą ręką przyszczypnęłam jeden koniec masy. Uformowałam łezkę i ją palcami wygładziłam. Następnie w miejscu zaznaczonym nacięciem zagniotłam. Minimalnie też na drugim końcu płatka.

  

   4 płatki skleiłam ze sobą i dorobiłam 3 mniejsze na środku. Tak samo zrobiłam zewnętrzne liście, lecz jeszcze je nacięłam w miejscu nerwów: głównego i bocznych. Ozdobiłam żółtymi kuleczkami.

  

***

  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *