Bez kategorii

Wyniki eksperymentu

Niedawno pisałam, że przyglądam się bałaganowi w pokoju naszego dziecka. Nie mieliśmy większych problemów do tej pory i Michałek sprzątał swoje zabawki dość entuzjastycznie. Ale syn rośnie, robi się coraz bardziej temperamentny i zaczął zaniedbywać swoje obowiązki. Zaangażowanie, jakie skierowaliśmy w stronę Szymona, gdy opuścił szpital, skutkowało rozluźnieniem dyscypliny w domu. I Michałek skrzętnie to wykorzystał…W pewnym sensie jest to więc nasza wina. Może nawet całkiem dużo naszej winy.

Gdy ja uczyłam się obsługi niemowlaka, hałda w pokoju starszego syna rosła z każdym dniem. W pewnym momencie sięgała kolan dziecka. Wszelkie próby wyegzekwowania porządków kończyły się histerią Michała. Przemyślałam więc sprawę…Doszłam do wniosku, że syn zrobił chaos, z którym – jako pięciolatek- zwyczajnie sobie nie poradzi. Wsparłam więc jego działania i większość pracy wykonałam sama. Siedziałam zatem niczym Kopciuch i segregowałam elementy wielu przeróżnych układanek, puzzli i koralików, które zostały zmieszane na podłodze. Zajęło mi to półtorej godziny! Syn w tym czasie sprzątał większe zabawki.

Od tego czasu próbowałam już nie dopuścić do sytuacji i egzekwowałam porządki po każdej porannej zabawie (Michał wstaje dużo wcześniej, niż my i wtedy właśnie rozgrzebuje swoje rzeczy). Ale i tu sprytne dziecko szukało uników. – „Posprzątaj proszę pokój…” – „Nieee, nie kcie!”. Szukaliśmy więc argumentów. Rozmawialiśmy, tłumaczyliśmy, odwracaliśmy role: „Jak będziesz chciał iść na sanki Tata też powie nie chcę. Będzie Ci wtedy miło?”. Nic! Jak grochem o ścianę. Tylko teatralne łzy…

Pytaliśmy w przedszkolu. Nie ma problemu, Michałek sprząta. Czasem się dąsa, ale posprząta po sobie. Żadnego „Nie kcie!” Nie trzeba być psychologiem z dwudziestoletnim stażem, by się domyśleć, że Michał w ten sposób (choć głupi i frustrujący), próbuje zwrócić na siebie naszą uwagę. „Nieważne, że Mama jest bliska łez. Ważne, że jest przy mnie, a nie w pokoju Simona”. Tak pewnie myśli Michałek…Zdajemy sobie z tego sprawę.

Dlatego codziennie są sanki, lub wymiennie place zabaw z kulkami. Bawimy się rodzinnymi grami planszowymi, Tata biega ze starszym synem po domu i się wygłupia, ja Michała zabieram do kuchni. Próbujemy mieć na uwadze emocje naszego dziecka. Ale poprawy w zachowaniu syna nie widzimy i postawa roszczeniowa „Kce bajkę, kaladę (czekoladę), basen, sanki, dadaf (plac zabaw)” jest cały czas utrzymana.

Dziś przez dwie godziny rozmawialiśmy z synem, że musi posprzątać pokój, bo nie będziemy mieli gdzie się bawić. Dziecko oczekiwało, że go wyręczę. Prosiłam jednak, by zrobił to sam. Motywowałam, tłumaczyłam…Nic. A bałagan nie był duży, naprawdę cudów nie wymagaliśmy. Nie, nie i nie!

Ostrzegliśmy więc, że jeśli zabawki nie wrócą na półki, wyniesiemy je do śmieci. Upewniliśmy się, że syn nas rozumie. Że rozumie konsekwencje. Ale nic… Dalej brak reakcji, a na nasze prośby egzekwowania obowiązków, Michał reagował teatralnymi zachowaniami. Po ostatnim ostrzeżeniu spakowaliśmy zabawki do worka na śmieci i Jacek wyniósł je z domu. I tu było wielkie zaskoczenie dziecka… Rodzice byli konsekwentni. I rozpacz zaczęła być całkiem realna…

W worki znalazł się ukochany pociąg Tomek. To już dramat! Spytaliśmy więc, czy syn jest gotowy posprzątać swoje rzeczy. Odpowiedział, że tak. Przynieśliśmy jeden z dwóch worków. Zabawki trafiły na miejsce. Drugi worek również ze względnym spokojem został zagospodarowany. Nagrodziliśmy dziecko buziakiem i kawałkiem czekoladki. Cel osiągnięty.

Nie wiem, czy zrobiliśmy dobrze. Mi serce pęka! Wiem jednak, że staraliśmy się to załatwić spokojną rozmową, argumentami, prośbami i motywowaniem. Nie udało się. Wiem też, że po tym „wysiłku” syn pobawi się z nami, że każde z nas spędzi z Michałem trochę czasu indywidualnie. Chciałabym, żeby kiedyś zrozumiał, że będziemy chętni do spędzania z nim czasu, gdy będzie z nami elastycznie współpracował. Bez nerwów i środków przymusu. Brzmi to logicznie. Tylko dlaczego tak mi teraz ciężko?…

***

8 thoughts on “Wyniki eksperymentu

  1. Wyrzucanie do śmieci to jednak ostateczność. Słabo pamiętam dzieciństwo, ale nie zapomniałam, że jedna z moich zabawek trafiła do pieca.
    W jednym z poradników, które czytam w kontekście problemów wychowawczych, była opisana podobna metoda. Albo dziecko sprząta zabawki, albo trafiają do specjalnego, niedostępnego dla dziecka, pudła. Jeśli porządek w pokoju będzie utrzymywany, zabawki z pudła w jeden określony dzień tygodnia wracają do właściciela.

  2. Igus, u Nas tylko to skutkowało. Syn ( 3 l.) nie chciał sprzątać zabawek a kiedy tata pakował do czarnego worka była rozpacz. Teraz nie mamy z tym problemu. Synek sam mówi: musę pospsątać bo tata weźmie carny worek..:-)…Jakoś trzeba dziecko uczyć odpowiedzialności za swoje zabawki a skoro nic nie pomaga to trzeba użyć troszkę drastycznych metod. Buziaki dla chłopaków 🙂

  3. Dwa razy zastosowaliśmy dodatkową metodę. Przez cały tydzień mówiliśmy córce -posprzątaj pokój bo ci sie robaki zalęgną i tak przez prawie cały tydzień. Pod koniec tygodnia nie dało się przejść przez jej pokój. W piątek kupiłem paczkę suszonych robaków w zoologicznym, takich do dokarmiania kanarków. Rozsypałem pomiedzy zabawkami. Gdy wróciła z przedszkola pobiegła do pokoju i w płacz. Poznała konsekwencje bałaganu. Powtarzalismy tę sytuacje jeszcze raz. Robaki teraz czekaja w pogotowiu w schowku.

    Sposób z niby wyrzucaniem zabawek tez stoswaliśmy ale bałagan wraca po jakimś czasie.
    Pamiętam z dzieciństwa, że moja starsza siostra wyrzuciła mi zabawki na serio. Pamiętam to do dzisiaj ale zbytnieo mnie to porządku nie nauczyło.

    Taka jest chyba rola dziecka w rodzinie. Testować cierpliwośc rodziców w najgorszy możliwy sposób, a rola rodziców przekazać im coś od siebie. Dziecko naśladuje rodziców nawet jesli nie zdajemy sobie z tego sprawy. Łapie też złe nawyki.
    Jak my będziemy utrzymywac porządek i będziemy konsekwentni to ona z czasem będzie takie samo.
    Gdy zamiast tłumaczyć dziecku będziemy na nie krzyczeć to w dorosłym życiu ono będzie na innych tez krzyczeć.

    1. Robaki! Ha ha ha! Genialne!!!

      U nas jest porządek, staramy się pilnować. Ale Michał lubi bawić się wszystkim na raz. Tyle, że odkładać mu się potem nie chce…

  4. Tak! Tak!u mnie teżto działa,raz tylko musiałam wyniesc zabawki z domu i teraz wystarczy ze wspomnęze je wyrzucę to od razu jest błysk.Dodam tylko ze zabawki wrociły do córki.I ona ma 6 lat

  5. Na mojego niespełna trzyletniego malego bałaganiarza dziala matoda „Bo mama weźmie worek na śmieci i wyrzuci” albo zabieram na kilka godzin?cały dzień to czego nie chcial posprzatać i na ogół działa.Oczywiście worek do którego zamierzam zabawki zapakować musze pokazać,bo inaczej totalna olewka i mi chyba nie wierzy.Ja worek zobaczy to juz zupelnie inna rozmowa jest.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *