KREATYWNIE, Z ŻYCIA WZIĘTE

Wymarzone Boże Narodzenie. cz1 Wigilia

Od wielu miesięcy marzyliśmy o tym, by Boże Narodzenie spędzić w Karkonoszach. Wspomnienia i wiedza, to najcenniejszy posag, jaki możemy przekazać naszym synom. Szymon jednak się rozchorował, a ja zalewałam się łzami, rozgoryczona i zwyczajnie zawiedziona. Otarłam oczy, nie poddałam się! Poiłam dziecko i inhalowałam mocnym srebrem koloidalnym. Serdeczna przyjaciółka – Aneta – wytłumaczyła mi, jak postawić bańki, gdy nie ma się w domu szklanych naczynek. I tak…suszarką do włosów i gęsim smalcem…wygoniłam z Szymka piekielną infekcję przed samą podróżą. Rześkie, górskie powietrze przewentylowało potem osłabione płuca skrajnego wcześniaka.

Przy Wigilijnym stole usiedliśmy z moją Mamą, która przez ostatnie rok wcale nie tęskniła za rodzinnym życiem. Święta to szczególny czas, który skłania do refleksji. Byliśmy z Jackiem wdzięczni losowi, że mogliśmy wspólnie z synami przeżyć tak wiele radosnych chwil. Wiele dobra nas spotkało w tym 2017 roku, a ludzka życzliwość niejednokrotnie pomagała nam przetrwać trudniejsze dni. Jesteśmy bardzo wdzięczni i doceniamy okazaną pomoc, każde dobre słowo.

Świąteczna kolacja należała do nielicznych sytuacji, w których Michał mógł nacieszyć się Babcią, a ta próbowałam odnaleźć się w domu tętniącym życiem. Mamie zawdzięczam przepyszny, rubinowy barszcz z pękatymi uszkami, pełnymi prawdziwków z lubuskich lasów i dobrej jakości wołowiny. Ulepiłyśmy pokaźnych rozmiarów pierożki, by starczyły na dwa kęsy. Przygotowała też szarlotkę i kluski śląskie, do mojej kaczki w ziołach korzennych z miodem i modrej kapusty. Nie przestrzegamy postu od lat. Podczas uroczystej kolację delektujemy się wyjątkowymi potrawami, które w ciągu roku nie goszczą na naszym stole.

Kiedyś natrafiłam na ciekawą rozmowę z księdzem Rafałem Kowalskim, rzecznikiem archidiecezji wrocławskiej: „Jeżeli ktoś zje mięso, to nie popełnienia grzechu. (…) Kiedyś w Wigilię zachowywało się post, czyli jadło się dwa małe posiłki i jeden duży. Człowiek czekał na wieczerzę wigilijną. To miało wielki sens. Pierwsi chrześcijanie pościli przed ważnymi czynnościami, np. przed przyjęciem sakramentu, aby wejść w te wydarzenia niejako „osłabionym” i czerpać z nich siłę. Widzę, że taki post przed Wigilią miałby sens. W naszym kontekście kulturowym jedzenie traktujemy nie tylko jako zaspokojenie potrzeb fizjologicznych. Często zachowuje się pewne konwenanse i reguły. Nie zamawiamy hot dogów na obiad zaręczynowy. My potrzebujemy pewnych symboli, znaków. Dlatego tak ważne jest, by w Wigilię zachować taką wyjątkowość. Potrawy na stole wigilijnym są pracochłonne i nie jemy ich na co dzień”. Pamiętam z dzieciństwa, kiedy dostawałam jedynie kromkę chleba i odrobinę sałatki jarzynowej. Zapachy dobiegające z kuchni ogromnie podsycały mój apetyt i naprawdę ciężko mi było dotrwać do wieczora, gdy w brzuszku burczało z głodu. Nie rozumiałam wtedy absolutnie tego, dlaczego tak się dzieje. Jestem skłonna przestrzegać postu wtedy, gdy moje dzieci będą całkowicie świadome jego sensu i będą gotowe ponieść takie wyrzeczenie z własnej woli. Kiedyś pewnie nastąpi taki moment. Tymczasem Michał bardzo się postarał, aby Wigilia była wyjątkowa…

Zniknęli z przyjacielem – Marcinem – na kilka godzin. Poszli do pobliskiego gigamarketu budowlanego po gałązki świerkowe, uprzednio pożyczyli pistolet z klejem na gorąco. To była własna inicjatywa chłopców, chcieli – na miarę własnych możliwości – uczestniczyć w przygotowaniach do uroczystej kolacji. Przynieśli stroik świąteczny i aż kipieli z dumy, gdy mi go wręczali! Kiedy w odwiedziny przyjechał Tata Łukasz, chłopcy skorzystali z okazji, by zrobić kolejną niespodziankę. Wtargali do pokoju Michałka nieduże drzewko w donicy, które to następnie ustroili kolorowymi lampkami, ofiarowanymi mi z okazji Mikołajek i lametą. Marcin sprezentował koledze jakieś drobne, drewniane figurki. Ta sytuacja pokazała, jak bardzo syn jest odpowiedzialny za szczęście naszej rodziny i jak bardzo jest już przedsiębiorczy oraz zaradny – to był dla nas wymarzony prezent na święta: czułam się spełnioną mamą. Jacek był zaskoczony.

Nasza choinka stanęła w salonie kilka dni wcześniej. Wybraliśmy z Mężem drzewko idealne: gęste, równe, ciemnozielone. To było dość trudne zadanie, bowiem kaprysiłam i wybrzydzałam, a mój Mąż miał ochotę wziąć pierwszego świerkowego szturpaka z brzegu, byle już nie słuchać dłużej mojego marudzenia. Ha ha ha! Pamiętam drzewko sprzed kilku lat, które po przystrojeniu wyglądało niczym wyrwane z kolorowego katalogu i chciałam mieć w tym roku choinkę równie piękną. Mój wymarzony świerk wypatrzyłam gdzieś w rogu stoiska, a Jacek zarządził, iż ma być on przystrojony w bieli i srebrze. Gałązki uginały się od brokatowych i perłowych kul oraz szyszek, szydełkowych gwiazdek, a na czubek założyłam ażurową gwiazdę z Leroy’a. Całość dopełniły białe korale i bawełniane, podświetlane kule. Iluminacja nastąpiła dopiero przed samym posiłkiem, a srebrna lameta połyskiwała w świetle lampek choinkowych, tworząc niezwykły nastrój. Dołożyłam jelenia, którego niegdyś dostałam od Męża.

Na fioletowym obrusie stał stroik, który zrobiłam z maleńkich bombek oraz modrzewiowych szyszek, znalezionych podczas spaceru na jakieś stercie z odpadami „bio”.

„Tam, gdzie inni widzą śmieci, ja widzę piękne ozdoby.” – powiedziałam wtedy do synów. Zapaliłam latarenkę, której światło odbijało się w – napełnionych herbatą rozgrzewającą – szklankach. Pomarańcza, cytryna, imbir, goździk, cynamon i kardamon to smaki, które kojarzą mi się z zimą. I śledzie! Najlepiej w musztardzie, albo na słodko: z rodzynkami i jabłkiem. Stół był zastawiony skromnie, bowiem następnego ranka wyjeżdżaliśmy, a Mama zaplanowała wizytę u mojego brata, który mieszka we Wrocławiu. Nie było zatem mowy o dwunastu potrawach, jak to miało miejsce w poprzednich latach. Od rana nuciliśmy kolędy…

Przełamaliśmy się opłatkiem, życząc sobie wszelkiej pomyślności i zjedliśmy wspólnie z Mamą wigilijną kolację. Pierożki rozpływały się w ustach. Doprawiony majerankiem farsz, doskonale komponował się z barszczem, który ze smakiem popijaliśmy. Korzenny aromat kaczki wypełnił salon. Glazurowana skórka była doskonałym dodatkiem do śląskich klusek z masłem, a modra kapusta z jabłkiem nadała soczystości daniu. Przesmaczny, bardzo uroczysty posiłek. Należy dziękować Bogu, że możemy razem usiąść przy stole. Kto mi obieca, że jutro będzie należeć do nas? Nauczyłam się dziękować losowi za każdy nowy dzień i za każdy przejaw szczęścia w naszym życiu.

Dzikie ptactwo też dostały poczęstunek. Mielona słonina z ziarnami to taki przysmak, że nęcił nawet koty, kuny i inne diabelskie czorty, które kradły karmę pod osłoną nocy. Resztki z trawy wyżerał Forest. Dobrze, że miałam w zamrażarce spory zapas dla sikorek i wróbli. Raz widziałam nawet sójkę, która aż uginała cienkie gałązki młodego klonu.

Michał dość szybko oznajmił, że jest najedzony. Pewnie kusiła go perspektywa rozpakowywania prezentów, owiniętych w kolorowy papier, leżących pod świątecznym drzewkiem. To, co nas spotkało, zapadnie nam w pamięci do końca życia…Znana i lubiana rękodzielniczka – Ania Krućko, która jest aniołem stróżem naszego syna od początku walki o życie i sprawność Szymka – połączyła chore dzieci z Darczyńcami. Tym sposobem dotarło do nas wielkie pudło, którego zawartość miała spełnić chłopięce marzenia. Prezenty zapakowane były tak schludnie i kolorowo, że aż żal było rozdzierać opakowania. Ktoś włożył ogrom serca w to, by spełnić pragnienia Szymka i Michała.

Starszy syn napisał na początku grudnia list do Świętego Mikołaja. Rozczuliło mnie, że pierwszymi słowami jakie użył – opisując naszą rodzinę – były…bezpieczeństwo i spełnienie. To nas utwierdziło, że przyjęliśmy właściwe założenia wychowując nasze dzieci. Żyjemy ze sobą, a nie obok siebie i widzimy wyraźnie, jak bardzo to procentuje w życiu Michała i Szymka.

Chłopcom błyszczały oczy na widok paczek Lego, świecącego auta, pociągu i kilku innych przemiłych upominków. Do paczuszek dołączona była kopia listu, który wysłał Michałek. Urocze!

W podziękowaniu przesłaliśmy puszki wypełnione lukrowanymi pierniczkami w kształcie serca i rysunki Michała. Kiedy zaczęły docierać do adresatów, przyniosły im radość. Domowe wypieki były puszyste, pachnące i trudno było się powstrzymać, by choć kilka zachować na Boże Narodzenie. Niestety lukier nieco się skruszył, ale to nie umniejszyło smaku pierniczkom. Jedna z takich paczuszek trafiła do Mirelli – Czytelniczki bloga – która co roku dzieli się z nami przemiłymi drobiazgami wprost z Laponii.

Wyróżnienie w gminnym konkursie świątecznym przeznaczyłam na zakup klocków konstruktorskich dla Michasia.

Moja kartka z życzeniami okazała się jedną z najpiękniejszych i zostałam nagrodzona bonem na 150 złotych. Znowu moje zdjęcie znalazło się na łamach Gazety Gminy Długołęka. Jestem już kojarzona nie tylko z walki o sprawność skrajnych wcześniaków, ale też z umiejętności plastyczno-technicznych. Dostałam od Boga pracowite, zręczne dłonie, a ich wytwory zasilają rozmaite aukcje charytatywne od lat. W taki sposób ja mogę pomóc innym.

*

Gratuję dziewczynce, która wygrała konkurs. To jednak spore wyzwanie, pokonać tyle kandydatów. Zdolna i skromna. Gratulacje!

My – dorośli – zrezygnowaliśmy z prezentów świątecznych, fundusze postanowiliśmy przeznaczyć na rodzinny wyjazd w góry. Ostatnio mieliśmy sporo niespodziewanych kłopotów, co miało wpływ na naszą decyzję. Któregoś dnia starszy syn wyciągnął ze skarbonki swoje – całkiem niemałe – oszczędności, wręczył mi do ręki i powiedział: „Nie martw się już mamo, ja Ci dam pieniądze.”. Naprawdę wiele mnie wtedy kosztowało, by nie rozpłakać się przed tym wątłym blondynkiem o wielkim sercu. Pomocy nie przyjęłam, ale gdzieś z tyłu głowy mam już tę świadomość, że mogę na syna liczyć w razie kłopotów. Wspaniale mieć tak rozgarniętego dziesięciolatka. Wielka pociecha!

Mama była dla mnie sporym wsparciem. Przejęła na siebie wiele moich obowiązków. Ale dla mnie najważniejsze było, że posiedziała ze mną przy stole, pograła w gry planszowe i nigdzie się nie śpieszyła. Czyż nie o tym właśnie marzyłam od lat?

***

* zdjęcie pochodzi ze strony GOK Długołęka

http://www.gazetawroclawska.pl/swieta24/a/post-w-wigilie-zobacz-co-wolno-a-co-jest-zabronione,11615632/

4 thoughts on “Wymarzone Boże Narodzenie. cz1 Wigilia

Skomentuj Iga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *