Bez kategorii

Wylinka

Nasze życie wróciło do normy…Szymcio czuje się lepiej. Wypisałam go z oddziału na własne żądanie w obawie przed szalejącym rotawirusem oraz miernym zainteresowaniem naszym dzieckiem ze strony personelu szpitalnego. Babcia wyjechała, przekarmiona Nel wyzdrowiała, rondle ustawiłam „po swojemu”.

Jestem szczerze wdzięczna mojej mamie, że została po Jasełkach i mogłam pojechać z Szymonem do szpitala na obserwację. Dziecko z trudem łapało powietrze, a ja nie miałam w apteczce odpowiednich leków. Podczas mojej nieobecności dom został wysprzątany, lodówka uzupełniona, a w garnkach pachniały bitki z gryczaną kaszą oraz rosół: w taki sposób – jak sądzę – moja rodzicielka okazywała swoje uczucia. Niemniej jednak najlepszym lekarstwem na zszargane nerwy jest znany nam i lubiany rytm dnia, bez przegrzewania, przekarmiania i rozpieszczania do szpiku kości wszystkich naszych maluchów. Ha ha ha! Czułam, że wracam do siebie dopiero, gdy przestałam w nozdrzach wyczuwać zapach nikotyny. Nie mniejszą ulgę odczuła mama, gdy zobaczyła, że w jej domu nic złego się nie stało po kilkudniowe nieobecności, poza włamaniem do drewutni i stratą dwóch sekatorów. Każda z nas lubi władać we własnych królestwach i z ulgą wróciłyśmy na swoje trony. Miło jednak jest mieć czasem życzliwą pomoc dwóch dodatkowych rąk, rzadko mam okazję korzystać z tego przywileju.

Jeszcze chodzę po domu i ogarniam drobiazgi, bym z zamkniętymi oczami mogła je znaleźć. A gdy zrobiłam przegląd akwarium, zamarłam: rak zdycha! Leżał na grzbiecie i ledwo ruszał kończynami. „Noooo nieeee” – pomyślałam – „Jeszcze nawet nie zdążyłam się nim nacieszyć”. W głowie szukałam przyczyny złego samopoczucia skorupiaka: znów przekarmienie, azotany w wodzie, choroba? Moją uwagę przykuł odstający pancerz. Wylinka? Modliłam się w duchu, bym miała rację. Dziesięć minut później rak zrzucił skorupkę i schował się w ciemnym koncie. Ufff, po prostu urósł. Martwię się, że mniejszy raczek będzie dla dominatora łatwym kąskiem, gdy będzie przechodził linienie.

Michałek był zaciekawiony zmianami zachodzącymi w akwarium. Najlepsza lekcja biologii, jaką można synom zaoferować: pozwolić im, by sami obserwowali i wyciągali wnioski.

***

3 thoughts on “Wylinka

  1. Super że wszystko wraca do normy, podczytuję bloga jest świetnie pisany.Mam taki sam dylemat jak pani wyjeżdżam do sanatorium na 3 tygodnie i w tym czasie teściowa będzie u nas królowała, mam spoko teściową lubimy się ale jednak to nie ja będe rządziła w moim królestwie he he i to mnie przeraża , wiem że będę cały czas myślała co aię dzieje w domu

  2. Witaj Iga, dobrze, że już w domku, szkoda że z rotawirusem jak czytam w kolejnym poście. Moja mama też okazuje mi uczucie pichcąc i próbując sprzątać. Bardzo lubię jak gotuje, bo przypomina mi to dzieciństwo ale sprzątać wolę już sama. Podobnie jak ty, po pobycie mamy muszę ogarnąć dom po „mojemu” 🙂
    A racuchy Twojej mamy były pyszne.
    Pozdrawiam i szybkiego powrotu do normy życzę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *