Z ŻYCIA WZIĘTE

Wpis bez tytułu, czasami brakuje słów…

Minęła połowa bardzo wyczerpującego turnusu.

Oczywiste było dla nas, że chcemy jąkanie Michała definitywnie wyleczyć. Kto zna moje dziecko, ten wie, że robi ono wszystko pięć razy szybciej, niż powinno. Często jest więc tak, że Michał najpierw działa, potem myśli. Taka nadpobudliwość, potęgowana ambicją nad przeciętnie inteligentnego dziecka, bardzo sprzyja pojawianiu się niepłynności mowy. Decyzja była łatwa: bierzemy udział w turnusie. Przeczytałam wytyczne, do których będziemy się stosować. Prościzna…Luz.

I właśnie zderzyłam się z rzeczywistością. Czuję się zmiażdżona fizyczne i psychiczne. Zajęcia trwają pięć godzin, krótkie przerwy nie dają wytchnienia od mozolnych ćwiczeń. A potem kolejne ćwiczenia w domu do wieczora.

O ile Michał nie buntuje się przed samą pracą nad jąkaniem, o tyle czerpie dziką satysfakcję ze zwracania na siebie uwagi. Po trzech godzinach skupienia, zaczyna się cyrk: chce siku co 10-15 minut, pragnie już i natychmiast pić lub jeść, pyta jednym cięgiem kilkanaście razy „kiedy przerwa?”, strzela focha: „głupie ćwiczenienia!”, głośno i szybko pyta: „która godzina, ile jeszcze?”. Do tego dochodzi warczenie, walenie pięściami, stukanie krzesłem…Jednego dnia miałam tak naszarpane ręce, że skóra mnie piekła jeszcze długo po powrocie do domu. Kiedy syn zobaczył, że ból mnie nie wybija z rytmu pracy, zaczął się bić po głowie pięściami, wyrywać sobie włosy, żeby zrobić na mnie wrażenie i wymusić na mnie swoje racje. Albo odwrotnie: zgłasza się do odpowiedzi tyle, że non stop. Upominanie sprawia, że Michał daje czadu jeszcze bardziej. „No ja chcem teraz!” – mówi szybko i głośno, co jest absolutnie zabronione. I znów trzaska krzesłem.

Teraz mówimy z ręką, która nabiera oddech i na jednym ruchem dłonią, podąża dwie lub trzy sylaby. Wygląda to tak: „Miiiiiiiiichaaaaał. (wdech) Sieeeeeedźspooookooooooojnieeeeee. (wdech). Iiiiiinaaaaaaczeeeejnieeeeeebęęęędziiiiieeeeenaaaaagrooooodyyyyy (wdech)”. I furia! „Chcem!” – krzyczy, podskakuje, wali krzesłem i pięściami, a ja mam czasami ochotę solidnie trzepnąć go w tyłek. Niedobra ja. Ileż mnie kosztuje energii, żeby nad sobą zapanować! Wiem tylko ja i Pan Bóg.

Wiem, że Michał jest prymusem i potrafi absolutnie wszystko wykonać poprawnie. Ale chęć dominowania mnie i innych, narzucania wszystkim własnych zasad, wymuszania swoich racji na otoczeniu, jest w Michale silniejsza. To nie jest bunt przeciwko ćwiczeniom, lecz personalnie przeciwko ludziom, którzy narzucają mu swoje zasady. Dziecko ma w sobie poczucie, że to otoczenie ma działać pod jego dyktando. Taką postawę potęgują spotkania z dziadkami i ojcem, podczas których nie ma żadnych odgórnych zasad. Michał potem walczy, aby i inni członkowie rodziny uginali się pod naporem jego żądań. Do tej pory przymykałam na to oko. Teraz za dużo włożyłam pracy w płynną mowę Michała, żeby wrócić do punktu wyjścia. Teraz będzie po mojemu, albo wcale. Sorry!

Kocham swoje dziecko. Kocham tak, że byłabym oddać swoje życie, żeby go ratować. Z resztą raz już to udowodniłam, wykrwawiając się przez cztery doby. Ale naprawdę ciężko mi ostatnio myśleć o nim ciepło. Tłumaczę: „Masz pięć godzin mamę tylko dla siebie. Szymon Ci pewnie zazdrości, bo do tej pory to on miał mnie cały czas. A teraz możemy się razem bawić, przytulać, ćwiczyć. Ja się nie jąkam. Wiesz, dlaczego z Tobą ćwiczę? Bo Cię kocham! Chcę, żebyś był zdrowy i szczęśliwy. Ja nie muszę ćwiczyć, ale robię te ćwiczenia z miłości do Ciebie”. Działa. Na pięć minut…Czwarta godzina terapii, chociaż poprzedzona półgodzinną przerwą, to moment krytyczny.

I choć wtedy są zazwyczaj masaże lub ćwiczenia fizyczne, syn zaczyna swoją dyktaturę. To wszyscy muszą działać tak, jak on sobie życzy. Nie? Histeria. Boże, nie raz myślałam, że wyjdę i pier…nę drzwiami. Ale tego nie zrobiłam, bo kocham swoje dziecko bardziej niż siebie. NIE SĄ JEDYNIE ŁADNIE BRZMIĄCE SŁOWA. Nie mogę się poddać, bo on jest jeszcze za mały, by wziąć odpowiedzialność za siebie.

Pamiętam jak sama byłam dzieckiem. Miałam krzywe plecy i płaskostopie. Matka była daleko, a Babcia nie miała charyzmy, żeby zagonić mnie do ćwiczeń. Teraz mam okrągłe łopatki i szerokie stopy. Wszystko mnie boli, lecz jest za późno, by naprawić moją wadę postawy. Miłość i odpowiedzialność daje mi motywację, by być konsekwentną i nie zaniedbać dzieci. Jest tylko jedno ale…

Jestem z tym sama. Ile bym dała, żeby Mąż mnie spytał, jak się czuję. Żeby wzmocnił mój autorytet i dodał sił w tej walce z buntem syna…

Mam takie wrażenie, że jestem jedyną osobą, dla której ta terapia jest ważna. Inni mają do mnie – personalnie – o wszystko pretensje: że pojawia się zmęczenie, znużenie wolną mową, że trzeba stosować konkretne zasady, że należy z pewnych rzeczy zrezygnować na jakiś czas. I pojawia się we mnie taki bezbrzeżny żal…bo przecież biorę na siebie katorżniczą pracę, poświęcam przez te dwa tygodnie bez reszty. A przecież nie robię tego dla siebie. Upatruję w tym szczęście i spokój dla wszystkich domowników. Ale nie już, czy jutro. Trzeba przebrnąć przez całą terapię.

Paradoksalne jest to, że jestem jeszcze bardziej zmotywowana. Wszystko się wali wokół, tonę w morzu pretensji, ale się nie poddaję. BO JA WIEM, PO CO TO ROBIĘ! Terapia, poza zanikiem jąkania, poprawia koordynację ciała oraz wycisza. WYCISZA!!! Michał ma momenty w spontanicznej mowie, gdzie już sam się pilnuje przed słowotokiem i bełkotem. Do tego zaczął poprawnie wykonywać ćwiczenia ruchowe w klęku podpartym, których nie umiał zrobić prawie dziewięć lat! Znika napięcie z pleców i buzi, po tygodniu zostało już tylko na szyi.

Dzisiaj dostałam przyzwolenie, żeby odpocząć i nie ćwiczyć z synem w domu: tak zwany krytyczny moment terapii. Popłakałam się na zajęciach z nerwów, co wzbudziło – chyba – litość Pani Iwony.

Ja nie potrzebuję litości! Płaczę, bo jest to mój wentyl bezpieczeństwa. Ale to wcale nie oznacza, że brak mi motywacji. Brak mi tylko miłości. Czuję się bardzo samotna. Trudno, nie pierwszy raz w życiu – co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Poszłam spać na bite dwie godziny, a potem ćwiczyłam z synem przez kolejne…trzy. Tak, bo – choć wad mam wiele – to jednego nie można mi odmówić, jestem uparta. I kur… dam radę! Ze wsparciem lub bez.

Na turnusie jest też Czytelniczka bloga z synem. Świetna dziewczyna, wspaniały chłopczyk – też nadpobudliwy psychoruchowo jak Michał. Robi jednak wyraźne postępy, co bardzo mnie cieszy. Skorzystali z terapii za moją sugestią na Kurlandii. Spytałam kobietę, czy teraz widzi, ile trudu i pracy kosztuje mnie moje szczęście. Ile muszę wylać łez, by móc szczerze uśmiechnąć się i czuć satysfakcję…

Pewnych rzeczy nie uda nam się w cudowny sposób przeskoczyć. Michał nie lubi hałasu, dużych zgromadzeń, monotonnej pracy. I dlatego jestem ja, żeby pomóc mu przełamać własne bariery. Kto pomyśli o mnie? Może nikt. Ale i tak się nie poddam .

***

23 thoughts on “Wpis bez tytułu, czasami brakuje słów…

  1. Pani Ilono jakie to cholernie smutne, że kiedy potrzebuje Pani wsparcia jest Pani sama. Pragnę wesprzeć Panią chociaż słowami, wierzę że da Pani radę na przekór wszystkiemu. Sama w życiu słyszę „Ty zawsze dajesz sobie radę” . Tak daję, ( a co mam zrobić?) ale czasem pragnę żeby ktoś tak zwyczajnie po ludzku pomógł mi z problemami dnia codziennego. Wysłuchał i wsparł. Trzymam za Panią kciuki, dla Michała musi Pani dać radę. Ma on super mamę. 🙂

  2. Igo, jestes herosem, wiesz o tym? Podziwiam Cie po kazdym przeczytanym poscie, za te kulinarne i inne cuda ktore tworzysz, za to ze super wygladasz oraz za ten OGROM MILOSCI jakim darzysz swoja rodzine. To ze kazdy wie ze dasz rade nie jest powodem, zeby Cie nie wspierac! Przyjmij cieple slowa od wiernej czytelniczki. A Twoi mezczyni napewno wkrotce sie ogarna i docenia to co robisz dla Michalka.

  3. Widać z tego wpisu jak bardzo jesteś zmęczona. A brak wsparcia i zrozumienia osłabia bardziej niż nie jedna praca fizyczna. Ale Ty o tak nasz z siebie dumna! Kochasz ich wszystkich jak mało kto potrafi. Dużo siły życzę, Pani Igo ☺

  4. Pani Igo, może warto trochę odpuścić? Pani jest zmęczona, ale to Pani wybór. Może Michał swoim zachowaniem pokazuje, że też czasem chciałby mieć możliwość wyboru? Może nie zawsze musi być prymusem poddawanym ciągłym stymulacjom? Pozdrawiam

  5. Iga, życzę siły i cierpliwości. Jesteś bardzo dzielną kobietą i matką, bardzo podoba mi się, jak mądrze wychowujesz swoje dzieci. Jestem pewna że Michał, mimo trudnego jeszcze wieku, wyrośnie kiedyś na wspaniałego faceta. Trzymaj się 🙂

  6. Iga, piszę Ci po imieniu bo od dawna czytam bloga, ale rzadko komentuję, trzymam kciuki za Ciebie, bo wiele razy już pokazałaś że jesteś silna i jestem pewna że dasz radę, i mam nadzieję że w domu się wszystko ułoży bo chyba po raz pierwszy czuję z twojego wpisu że masz jakieś problemy z mężem. mam nadzieję że wszystko się ułoży bo wiele razy Twoje wpisy motywowały mnie do większej dbałości o moje małżeństwo, to twoje wpisy np z poprzedniego roku czy jeszcze wcześnie o kawie mrożonej zrobionej dla kochanego męża pokazały mi że trzeba czasem ustąpić i wyciągnąć pierwsza ręką . Trzymam mocno kciuki Za Ciebie i całą twoją rodzinę a najbardziej za szybkie efekty tych ciężkich ćwiczeń z Michałkiem.

    1. To miał być nas czas:mój i męża. A wyszło na to, że znów robimy wszystko dla dzieci. I mąż się zbuntował. Ciężko go winić, ale jest mi z tym ciężko.

  7. Witaj. 🙂 Igo musisz być silna za Was dwoje, bo tylko wtedy osiągniesz więcej. Michał za parę lat zrozumie i Ci wtedy podziękuje za to, co dla Niego zrobiłaś. 🙂 Jeśli potrzebujesz czasami się wygadać, pisz do mnie. Odpowiem Ci zawsze. 🙂

    1. tylko ciekawe jakie to będzie podziękowanie. Mamy w bliskiej rodzinie identyczny przypadek. skonczylo się uzeleznieniem od narkotykow i ucieczka z domu

  8. Pani Igo wiem, że Michał na silny charakter( mam taki charakterek również w domu) i wiem też że nie może Pani odpuszczać , ale czy pieć godzin dziennie plus ćwiczenia w domu to nie jest dla niego dużo?Czy tym razem przyczyną nie jest zwykłe ” przeładowanie” do którego każdy na prawo i na które jażdy reaguje inaczej.

  9. Iga, czytam Cię stale i bardzo szanuję, choć często się z Tobą nie zgadzam. Nie pamiętam jednak, kiedy (i czy) coś wzbudziło we mnie taki sprzeciw,jak opis tego turnusu.

    Odejdź dwa kroki, rozejrzyj się, zrób kilka głębokich wdechów i wydechów. Czy nie istnieje najmniejsza, malutenieczka, mikroskopijna możliwość, że bunt Michała to po prostu instynkt samozachowawczy? Że mały jest najzwyczajniej przetrenowany? Że uparłaś się (upór podkreślasz w każdym wpisie ostatnio) nie tylko wbrew złemu,leniwemu światu,ale i zdrowemu rozsądkowi? Wiem, jak ważna jest rehabilitacja, mam chore dziecko. Ale 5 godzin turnusu i 3 godziny w domu to obciążenie nawet dla zdrowego dorosłego. To jest nadbobudliwe dziecko. DZIECKO.

    Trzymaj się:)

    1. Michał nie jest jedynym dzieckiem z ADHD na turnsusie. Jest jednak jedynym, któremu się wydaje, że cały świat będzie żył pod jego dyknando. I chyba najwyższy czas by sy przejrzał na oczy, będzie mu potem łatwiej w życiu. W szkole robi to samo, narzuca własne zasady. Wkurzyło mnie totalnie postawienie mnie w opozycji do „złego i leniwego świata”. Jeśli komuś daje szczęście wypieranie problemów i uniki, to niech tak robi. Ja pokazuję mechanizm radzenia sobie w kryzysowej sytuacji.

      1. Między wypieraniem problemów a walka na wszelką cenę jest jeszcze wiele przestrzeni do zagospodarowania. Niestety nie słuchasz tego,co dziewczyny piszą..wiem,że jesteś zła na zachowanie syna i dużo od niego wymagasz ,ale to tylko dziecko, jak widać to go przerasta. Naukę niebycia-pepkiemswiata warto zacząć od mniejszych spraw,a nie podczas i tak już katorzniczych ćwiczeń. Takie moje zdanie,którego i tak nie weźmiesz pod uwagę.

        1. Masz rację. Posłucham tych, którzy siedzą głęboko z nami w terapii. Dla mnie obiektywne jest zdanie mamy Alka, która przerabia ten sam problem. Też ma dziecko z ADHD. A Michał pokazuje, że potrafi się zdyscyplinować. I nie jest to dla niego wysiłek ponad siły. Wystarczyło jasno mu nakreślić granice.

          1. I wszystko jasne.
            Nawet dialog, który dziś wrzuciłaś jest po to, by Twoje było zawsze na wierzchu i byś udowodniła, że wiesz wszystko najlepiej. Naprawdę liczysz, że dziecko powie Ci prawdę? Ukochanej Mamie, która „dla niego ćwiczy z miłości”?
            Przecież nie przyznasz, że dziecko było przeciążone. Mam choć nadzieję, że ziarno wątpliwości zostało zasiane i na drugi raz weźmiesz to pod uwagę. Mimo tego, że ignorujesz krytyczne komentarze. Pozdrawiam.

          2. Moje dziecko – tak jak przewidział psycholog – po tygodniu walki poddało się regułom. Do terapii dołączył Jacek, co dało pozytywne wzmocnienie. Obecnie obaj chłopcy nadpobudliwi na turnusie, całkiem fajnie się kontrolują. Skąd możesz wiedzieć, że to przebodźcowanie? Nie ma Cię tutaj, nie wiesz na czym polega terapia, nie znasz też Michała. On zawsze gada prosto z mostu, nie rozumie aluzji i nie umie trzymać uwag wewnątrz siebie. Tu jest sztab specjalistów i oni decydują jak prowadzimy Michała. Poszłam za ich radami i nie żałuję. Michał pięknie mówi i zbiera nagrody za samokontrolę. I CIESZĘ SIĘ, ŻE SIĘ NIE PODDAŁAM, CHOĆ KRYTYCZNE UWAGI NIE UŁATWIAŁY MI TEGO. Pisałam i piszę bloha w zgodzie z własnym sumieniem. Tak też postępuję w życiu. A jeśli się to komuś nie podoba, to ma do tego absolutne prawo.

  10. Przytulam Cię mocno :* Wierzę,że żal Jacka w końcu minie i będzie Ci wsparciem w ciężkich chwilach.
    Nie wiem czy jest możliwość,żebyś zostawiła kiedyś swoich chłopaków (może z mamą)chociaż na 2 dni samych? Może jest przyjaciółka,z którą mogłabyś wyjechać gdzieś choć na jedną noc,zaszaleć,czy wypić winko i przegadać całą noc,wyspać się,odpocząć w innych okolicznościach przyrody i wrócić do domu z nowymi siłami?
    Ściskam!

  11. Jakże łatwo jest oceniać, siedząc po drugiej stronie monitora. Nie widząc na żywo reakcji dziecka, nie będąc na zajęciach. Słowo pisane to tylko słowo, może być różnie interpretowane,może niedokładnie oddać rzeczywistość, jest wynikiem jakiś emocji. Dlatego daleka jestem od krytykowania. A pani Idze współczuję tego, że w tak trudnych momentach zwątpienia musi czytać jeszcze tyle słów krytyki, zamiast dostać zastrzyk energii i wsparcia…Z drugiej strony trochę rozumiem bunt pana Jacka;) Może udałoby się już po zakończeniu turnusu wykraść jednak chociaż kilka chwil tylko dla siebie? Przecież jesteście w tym Mistrzami:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *