ZWIEDZAMY

Wiosnę czuć w powietrzu

To był słoneczny i ciepły dzień. „Nie zdążymy pojechać na spacer.” – oszacowałam na szybko, a Mąż tylko jęknął…Był wyraźnie zawiedziony. „Czekaj, niech się zastanowię! Jeśli skoczymy po zwierzaki i odbierzemy pizzę po drodze do lasu, to powinniśmy wrócić na tyle szybko, by umyć jeszcze psy i zetrzeć podłogi”. Tak też zrobiliśmy, a gorący karton z jedzeniem – zamiast na stole w salonie – otworzyliśmy kilka minut później na leśnym skwerku w Szczodrem . Zjedliśmy obiad na łonie natury, delektując się słońcem z dala od wrocławskiego smogu. Spontaniczna decyzja podparta została chłodną kalkulacją czasu i odległości do pokonania, rozsądnie poukładaliśmy kolejność wykonywanych czynności. W ten właśnie sposób rozciągamy dobę.

Psy przybrały kolor błota pośniegowego. Ganiały za dębowymi patykami, szalały po przegniłym listowiu. Robiły przy tym sporo hałasu, co bardzo cieszyło Szymona, który ubóstwia zwierzęta. A psiaki lubią porażonego chłopczyka, szczególnie ten, który – jako szczeniak po ciężkiej parwowirozie – przygarnięty został z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

Forest szczekał piskliwie, a Elza skakała jak dziki zając, dając upust swojej radości. Wysoko szusowałam ponad ziemią, odrywając wszystkie cztery, rozbrykane łapki. Nela niejednokrotnie krzywiła się na widok zatopionego w kałuży kija. Księżniczka, czekała na naszą pomoc. Rzucaliśmy więc patyk, po którego sami biegliśmy. Ha ha ha. Nibyjorki poczuły nieskrępowaną swobodę. Udzieliło się to Michałowi i Jackowi. Przetarli butami dziesięciometrową ślizgawkę i mieli doskonałą zabawę przez kilkadziesiąt minut. Michał uczył się panowania nad ciałem, a Mąż jeździł w obie strony, rozśmieszając przy tym mocno zaciekawionego sytuacją Szymka.

Kocham słońce…jasne, wygrzewające policzki. „Idzie wiosna” – wyraźnie to czułam. Pąki jeszcze nie strzeliły na gałęziach, a w ciemniejszych zakątkach lasu i na cienistych polanach zalegał śnieg i lód…Ale powietrze po zimie zmieniło zapach i przywołało wiele wspomnień z dzieciństwa. Jeszcze trochę cierpliwości, a drzewa pokryją się soczystą, jasną zielenią, pojawią się pierwsze kolorowe kwiaty. Teraz zachwycały mnie zamrożone, dębowe liście. To właśnie z pobliskich drzew pochodzą nasze małe sadzonki, dzięki którym dostaliśmy zaproszenie do Katedry Genetyki Roślin (Przypomnę, że dąb „Szymon” ma trzy łodygi, co jest rzadkim zjawiskiem).

Każde wyjście z domu odradza w nas siły i chęci do działania. Jakże ważne jest to, by otworzyć się na świat…Ten, daleko za horyzontem.

***