Z ŻYCIA WZIĘTE

Warzywniak

Wiele osób okazuje swoje zaskoczenie, obserwując jedzącego Michała. Poza groszkiem konserwowym, który jest „obleźliwy”, syn je absolutnie wszystko. Uwielbia warzywa, nie pogardzi sokami i musami owocowymi. Słodycze ma racjonowane, zastępujemy je deserami z darów natury: porzeczek, poziomek i malin. Ta tolerancja jedzenia, a obecnie – fascynacja gotowaniem, jest skutkiem budowania świadomości smaków od maleńkości. Michał miał dwa latka, gdy pozwoliłam mu kroić zwykłym, nieco tępym nożem pierwszą kromeczkę chleba, czy zielonego ogórka. Z racji tego, że nie miałam na co dzień pomocy, musiałam gotować posiłki, jednocześnie zajmując się dzieckiem. Michał lepił ze mną pierogi, obierał jarzyny na zupę, a kiedy podrósł…zaczął hodować własne warzywa i owoce. Nie mam możliwości, by dziecko nie zjadło daru natury, które tygodniami samodzielnie pielęgnowało: podlewało i plewiło, doglądało każdego dnia. Michał doił też krowę, zbierał jaja w kurniku, karmił drób. Z pewnością nie należy do dzieci, które namaluje fioletową krowę i mleko w kartonie – rozumiecie o co mi chodzi.

W tym roku ogródek syna rozrósł się do olbrzymich rozmiarów. Poza dwoma naczyniami z ziemniakami, są też: 4 pomidory malinowe, 4 bawole serca, dwie donice ze szczypiorem, kiełki słonecznika, posiana pietruszka i rzeżucha. Niektóre rośliny rosną warstwowo: na przykład prędzej zbiorę rzeżuchę, niż ziemniak przebije się przez ziemię. Teraz zachwycamy się smakiem ziół, takich jak oregano, bazylia, tymianek, majeranek, rozmaryn, melisa i mięta w trzech odmianach. Jest też lubczyk, seler naciowy, pietruszka, koper, a nawet sałata rukola.

Mój Mąż – jak to mój Mąż – zadał tylko pytanie: po co? Skoro teraz wszystko można kupić w sklepie, mój spory wydatek energetyczny nie był – jego zdaniem – konieczny. Pod nieobecność Jacka nosiłam ciężkie wory z ziemią, kilka godzin ślęczałam z dziećmi nad donicami, następnie wysprzątałam cały taras. Potem jednak Małżonek pałaszował ze smakiem sałatkę doprawioną Michałkowymi ziołami, a ja zachwycałam się pakietem witamin, które zaaplikowaliśmy do organizmu. Żywność bez odrobiny chemii – to jest warte każdego wysiłku!!! Ta świadomość nie powinna pochodzić jedynie z głowy, lecz przede wszystkim z serca, z zamiłowania do przyrody i szacunku do niej oraz do własnego zdrowia. Michał był usatysfakcjonowany pracowitym popołudniem. Kiedy się nudzi, jest nie do wytrzymania.

Pod wieczór wieś zatrzęsła się od moich wrzasków: „Forest, cholero! Jeszcze raz to zrobisz, oddam Cię do schroniska! Nie żartuję!!! Durniu ty!”. A Foreścik…łapka za łapką, doniczka za doniczką…zwiedzał sobie warzywniaczek. Nie trudno się domyśleć jak wyglądały świeże nasadzenia w błotnistej, świeżo podlanej ziemi. Rukola mocno wyłamana, resztę – ze stratami w gałązkach – na szczęście dało się uratować. Cóż…Forest to najbardziej niesforne Boże Stworzenie w tym domu. Ten pies jest niesprawny intelektualnie (poważnie), ale kocham… mimo wszystko.

Postanowiliśmy z synem ogrodzić doniczki drewnem do kominka i na razie jest spokój. Kocilla też obrała inny tor zeskakiwania z wysokiego płotu sąsiadów. Niegdyś odbijała się od wysokiego pieńka – służącego w zimie do rąbania polan do kominka – i zeskakiwała na ziemię. Teraz korzysta z kosza na segregowane śmieci – jedynego miejsca, gdzie nie ma jeszcze doniczki. Biały dachowiec znosi codziennie wróble, żaby i jaszczurki. Jednego płaza Sansa nosiła trzy razy, zanim zaliczyłam „wnerw” i zamknęłam kota w domu, by żaba mogła bezpiecznie oddalić się od naszej posesji. Wariatkowo. Dzieciństwo synów wypełniam zwierzętami i roślinami – namiastka moich doświadczeń, gdy byłam w ich wieku.

***

 

 

 

 

 

 

 

 

 

3 thoughts on “Warzywniak

  1. i bardzo dobrze, nie tylko uczysz syna zdrowych nawyków ale szacunku dla przyrody, pracy itp. niektóre nastoletnie dzieci nie wiedzą jak wygląda porzeczka (bo w sklepie jej nie ma), ja mam tak samo, nie raz słyszę pochwały na moje dziecko i podziw innych „skąd on ma taką wiedzę, taki mały i taki mądry” bo moje dziecko nie ślęczy przed ekranem a poznaje świat wszystkimi zmysłami, ostatnio na lekcjach miał budowę kwiatu, opowiedział mi w drodze do domu i słupkach pyłkach i płatkach, wiedzę z książki chciał koniecznie sprawdzić w praktyce, pozwoliłam dziecku zerwać kwiat kasztana, przyglądał się kwiatom i szukał tego co zobaczył na obrazkach w szkole, tak powinna wyglądać nauka i dobrze że są jeszcze tacy rodzice jak Ty że mają chęć pokazać dziecku świat z bliska a nie tylko wręczyć pilota czy tableta, bo to z wiekiem procentuje

  2. Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale chcesz czy nie, wiesz czy nie – jesteś preppersem 🙂 Ściągam od Ciebie różne takie i stosuję z mniejszym lub większym skutkiem u siebie w domu 🙂 Szczypiorek w butli na parapecie 🙂 kartofle w wyszorowanych wiadrach po farbie na balkonie 🙂 Warzywniak powiększyłam na truskawki 🙂 Posadziłam drzewka i krzewy owocowe 🙂 Niestety na trawie też nam zależy, bo hodujemy (teść, ja mu pomagam) króliki i i trawa i siano są zjadane 🙂 ale dzięki Tobie przerzucam się na uprawę w donicach, wiadrach i gdzie się da 🙂 A swoją drogą, słyszałaś o uprawach w odwróconych donicach? Można też zrobić warzywniak czy zielnik w postawionej palecie, gdzieś widziałam filmik, mało miejsca zajmuje, a pomalowana paleta z wyłażącymi ze środka zielonymi kępami ziół wygląda bardzo ładnie:) A co do włączania dzieci w prace ogródkowe, też jestem za 🙂 Siać i podlewać moje starsze dziecko (6 lat) bardzo lubi, gorzej z plewieniem 🙂 Ogólnie uwielbiam twój blog i czytałam go od deski do deski chyba z cztery razy już 🙂 Drożdżówki z lutego 2012 – mniam, bajka 😉 Pozdrawiam serdecznie Ciebie i całą rodzinkę:) i wasz zwierzyniec 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *