Z ŻYCIA WZIĘTE

To nie jest Rodzina!

„To nie jest Rodzina!!!” – wykrzykuje szlochający Michał – „Nie ma Taty!”. I ryczy całą drogę do domu…”Bendzie mi się śniło, że coś mu się stanie” – kontynuuje rozpaczliwy wywód.

Zawieźliśmy Jacka do miasta, by mógł spotkać się ze znajomymi z pracy i pogadać przy piwie. Właściwie, to Męża na siłę wypchnęłam „No idź, odpocznij od nas! Nie tyle światła co w oknie. Bo mi zgnuśniejesz do reszty i będziesz starym, wrednym gnomem” – argumentowałam bez krztyny dyplomacji, czyli jak zwykle.

Już z przystanku pisał, że tęskni. „A tęsknij cholero, dobrze Ci to zrobi!” – cieszyłam się w duchu. Ostatnio już za intensywnie gderał. Raz, że w końcu wyrwie się z domu bez porażonego trzylatka i wiecznie terkoczącego ośmiolatka. Po drugie… niech trochę zatęskni za kochającą, acz pachnącą stabilizacją i rutyną żoną. Wiem, że to bardzo uzdrawia nasz związek.

Zawsze, gdy odwiedzamy Znajomych…jak bardzo cudowni by nie byli…mój Mąż-pedant doszuka się chwastów w ogrodzie czy niedoboru przypraw w obiedzie. I mówi o tym w kontekście: „Było cudownie, uśmiałem się i odpocząłem, ale cieszę się, że wracam do domku”. A tam jest tak, jak On najbardziej lubi. I rutyna nie gniecie jak wcześniej, a wypracowywane latami zasady na nowo są doceniane. Wystarczy nabrać dystansu. Na jakiś czas starcza.

Pojechał więc na tę imprezę…Spać nie mogłam, czuwałam jak na osobę z syndromem psa pasterskiego przystało. Dziś mam oczy na zapałki, ale cieszę się, że mam w sobie na tyle zdrowego rozsądku, by dać Mężowi czasem złapać samotnie oddech w płuca…Teraz, przez jakiś czas, będę zbierać złoty plon moich decyzji.

***

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *