Bez kategorii

To już…

7 miesięcy i 4 dni czekaliśmy na tę informację. Szymon wychodzi ze szpitala!!!

Warunkiem opuszczenia intensywnej terapii przez naszego syna jest zdanie przeze mnie egzaminu na obsługiwanie tracheostomii i gastrostomii. Dla ratownika „przedmedycznego” (jestem ratownikiem po specjalistycznym kursie kwalifikowanej pierwszej pomocy) to powinno być drobnostką. Siedzę teraz i się zastanawiam…czy bardziej się cieszę, czy boję? Dostanę mojego syna z dwiema rurami, każda z nich może wypaść, lub wymagać wymiany. Dostaniemy maszynę wyodrębniającą tlen z  powietrza, ssak…Wszystko wskazuje na to, że respirator nie będzie jednak potrzebny. A jak Szymona wydolność spadnie, dziecko zsinieje? Co wtedy? Jacek 50 km od Wrocławia…Mam przecież jeszcze Michała.

Po co ja tyle myślę??? Szymon wychodzi ze szpitala. W końcu!!!

Dziwne, że nie towarzyszy mi wyłącznie radość. Postarzałam się? A może jestem już bardzo zmęczona…Nie wiem. Cieszę się bardzo, ale strach jest równie duży. Tak długo czekałam na ten moment. Marzyłam, by wyłożyć się wygodnie na ukochanej, piętnastoletniej kanapie, pstrykać pilotem po kanałach i spoglądać na Szymka śpiącego na mojej klatce piersiowej…Teraz mogę to mieć, wystarczy, że pokażę swoje umiejętności. Gastrostomii się nie boję. A tracheostomia? Ciężko wymienić opatrunek w pojedynkę. Muszę dać radę! Zabieram dziecko do domu najszybciej jak się da, tu jest jego miejsce. Przez noc oswoję się z myślą, późnowieczorny telefon Pani Ordynator mnie zaskoczył. Wyświetlił mi się napis „Szpital Borowska” i mało nie zasłabłam. W pierwszym zdaniu usłyszałam „nic się nie stało” (złego). Nasze marzenie jest na wyciągniecie ręki.

Wiem, że sobie poradzę. Michała miałam z wpięciem do serca, które sterylnie czyściłam dwa razy dziennie. Pobierałam nawet z niego krew do badania. Dostałam go też z dziurą w brzuchu (miał ściągnięte 3 szwy, bo z rany lała się ropa). Szefowa chirurgów powiedziała mi bardzo ważną rzecz…Nikomu innemu by dziecka nie wydała z otwartą raną. Kazała mi jednak uciekać z Michałkiem do domu przed infekcją ospy panującą na oddziale. Widziała moje zaangażowanie przez ponad pół roku. Zaufała mi, a ja nie zawiodłam.

Płakać mi się chce, będę miała mojego synusia w domku! Będziemy się do niego tulić wtedy, kiedy będziemy chcieli. Nie będę patrzyła na umierające dzieci, w końcu oderwę się od traumy szpitala. W końcu zaznam tego szczęścia, o które modliłam się ponad pół  roku. Cieszę się, ale muszę ten ostatni raz udowodnić sobie, że stać mnie na wiele. Udowodnię, dla Szymka, dla nas!

Wiem, że moje obawy miną z pierwszym samodzielnie wymienionym opatrunkiem. W przypadku Michała tak było. Do dziś pamiętam egzamin na czyszczenie wkłucia. Każdy następny zabieg pielęgnacyjny będzie mnie tylko przybliżał do rutyny. Zabieram się do nauki, już jutro wieczorem wykonam pierwszą kąpiel sama. Nie ma na co czekać. Im szybciej się nauczę, tym szybciej Szymon będzie z nami…

Każdy ma prawo się bać. Prawdziwa odwaga nie polega na nie odczuwaniu strachu, lecz na  pokonywaniu lęku, który w nas jest.

***

Trochę mój zapał został ostudzony dzisiejszą informacją, że jestem totalnie zielona w temacie pielęgnowania stomii Szymka, z czym się zgadzam. Lekarze nie wypuszczą natomiast dziecka, jeśli nie będą mieli absolutnej pewności, że ze wszystkim sobie sama poradzę. To zrozumiałe. Nie mam takiego kredytu zaufania jak w przypadku Michała, gdy ponad pół roku mieszkałam z dzieckiem w szpitalu. Też mi to dziś jasno powiedziano…

Natomiast ubolewam nad tym, że miesiącami byłam wypraszana z sali przy każdym odsysaniu, zmianie opatrunku. Dopiero niedawno mogłam odessać syna sama. Sama też prosiłam, że chcę być przy wymianie rurki tracheostomijnej. Przecież byłam niemal codziennie, po kilka godzin. Nie uciekałam od swoich obowiązków, od opieki nad dzieckiem. Cierpliwie czekałam na przyzwolenie do kolejnych czynności. Chciałam chociaż na nie patrzeć, prosiłam o to wielokrotnie. Z drugiej strony nie chciałam, żeby Szymek kojarzył mnie z przykrymi zabiegami. Tak długo czekałam, aż zacznie się cieszyć na mój widok…Cieszyłam się z tych chwil, gdzie mogłam być po prostu mamą.

Chyba też nie do końca ludzie zdają sobie sprawę z tego, że nam nikt nie pomaga i ze wszystkim radzimy sobie sami. Co mam zrobić z Michałem, gdy Jacek wraca do domu przed 21:00. Jak mam uczestniczyć w wieczornej kąpieli Szymona w szpitalu? Poprosiłam wczoraj mamę, by na kilka dni przyjechała. Czekałam na jej decyzję, będzie po niedzieli dopiero…

Jestem zła, gniota mnie słowa lekarza. Dało mi to jednak motywację, żeby szybciutko wszystko ogarnąć. Nie będę musiała dzielić się między dziećmi, gdy będę miała ich razem. Boję się, ale wiem, że jedyną szansą na opanowanie chaosu jest szybkie zdobycie samodzielności.

Nadal pozostaje problem…co zrobić z Michałem…

***

9 thoughts on “To już…

  1. az mi łza sie zakręcila..super że maluszek bedzie w domku…ale mam jedno pytanie, bo czytam uwaznie twoje posty , jak dlugo szymon bedzie oddychal przez ta okropna rurke?????pozdrawiam i sily zycze:-))))

  2. Igus, tak sie ciesze, ze nareszcie…super wiadomosc naprawde…!!! wreszcie Szymus bedzie razem z Wami, tam gdzie jego miejsce i wierze w to, ze w domciu szybciej bedzie zdrowial, rosl i nabieral sil…wszedzie dobrze, ale w domu najlepiej…i jestem pewna, ze siwtnie sobie ze wszystkim poradzisz…pozdrawiam…a gdybys czegos potrzebowala, daj znac…pozdrawiam

  3. To jest SUPER wiadomość!!! Bardzo się cieszę!!! I rozumiem Twoje rozterki,czy dasz radę, jak to będzie… Rozumiem, chociaż ja miałam lżej- dostałam maluszka po 2,5 mca tylko z przetoką pęcherzowo-skórną i wyprawką (cewniki jednorazowe i Foleya, opatrunki jałowe, rękawiczki jałowe,itp.)oraz zaleceniami dot.podawania leków. Też się bałam. Pierwsza kąpiel i założenie cewnika+worka (miał na noc zakładany do przetoki) zgodnie z wymogami sterylności, sprawiła, że byłam po prostu zgrzana jak biała na święta;) A z każdym dniem popadałam w rutynę! Także będzie dobrze, tymbardziej, że jesteś ratownikiem medycznym. I nie bój się, bo skoro chcą go dać do domku, tzn,że nie zdarzały się już jakieś niepokojące rzeczy.
    Mi też lekarka powiedziała, że dobrze że Szymek ma taką mądrą mamę, bo w inne środowisko nie wydaliby go do domu….
    Cieszę się!!! Trzymajcie się ciepło:)

  4. jejku bardzo się cieszę… super wiadomość… Kto jak kto, ale Pani nie da rady??? sama myśl że Szymek jest w domu i ta radość ..nic więcej nie potrzeba.. byle szybko wyzdrowiał i będzie biegał …
    Pozdrowienia
    Marta z Poznania.
    Z chęcia tez bym otrzymała Panstwa adres, jesli mozna prosic o dane na maila: kulaska@interia.pl.
    🙂
    Trzymam kciuki 🙂

  5. Witam,
    Pani Igo jak można się z Panią skontaktować? jestem mamą dwóch chłopców i regularnie czytam Pani bloga. Bardzo kibicuję Szymusiowi. Proszę o kontakt mailowy – chciałabym przekazać kilka rzeczy dla Szymka. Pozdrawiam.

  6. Trzymam kciuki za Twoich Chłopców:) Są silni i dzielni.mają wielkie szczęście,że posiadają tak wspaniałą Mamę.to naturalne,że się obawiasz,ale kto jak kto-Ty dasz sobie radę na pewno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *