Bez kategorii

Święto Wojska Polskiego

   Internet to skarbnica wiedzy. Jacek wyczytał, że w rynku będzie defilada Wojska Polskiego. Pojechaliśmy zobaczyć. Nigdy nie uczestniczyłam w takich wydarzeniach. Wielu rzeczy nie widziałam, ale mojemu dziecku chcę je pokazać. Zdobyte doświadczenie zaprocentuje mu w przyszłości. Będzie zawsze i wszędzie, w każdej sytuacji, potrafił się odnaleźć.

   Patrzyłam na żołnierzy ustawionych w równiutkich szeregach, wyglądali bardzo dostojnie. Niektórym z nich wręczono dziś medale i odznaczenia. Wśród wyróżnionych byli również sędziwi starcy. Mimo zaawansowanego wieku stali wyprostowani. Nie udało nam się załapać na łuski po salwach honorowych na ich cześć. Dzieci wyzbierały je jak wróble okruchy chleba.

   Orkiestra wojskowa grała uroczyście a łzy popłynęły mi z oczu, gdy zagrano Mazurka Dąbrowskiego. Broda mi drżała i nie umiałam tego powstrzymać. Trudno nie wzruszyć się na myśl, że miałabym kiedykolwiek wyprowadzić się z ukochanego Wrocławia. Może jakoś wszystko z czasem się ułoży i będziemy mogli zostać w kraju?…Aż taką optymistką nie jestem.

  

   Ale Michałka defilada zbytnio nie interesowała. Wcale mu się nie dziwię, skoro za plecami stały różnego rodzaju pojazdy wojskowe. Razem z Tatą Michał „prowadził” wielkiego Stara, wsiadł do wozu opancerzonego i koparki.

  

   Syn próbował też nawiązać rozmowę w pojeździe łączności…

   

   Po drodze mijaliśmy bezzałogowego robota na gąsienicach, pewnie do rozbrajania bomb i stanowisko Żandarmerii Wojskowej. Michałek zostawił swoje linie papilarne na pamiątkowym, wojskowym druku. Mierzył też kask i machał pałką, która była naprawdę ciężka, co mnie bardzo zdziwiło. Wszystkiego syn dotknął, spróbował. Uwielbiam spędzać w taki sposób czas z moim dzieckiem.

  

   Wychodząc z rynku natknęliśmy się na artystów. Tłumaczyłam synkowi „To jest Pan rzeźbiarz, ma dłuto i kawałek drewna. Widzisz? Pan rzeźbi, to ciężka praca, trzeba mieć sprawne ręce i talent. A to są rzeźby, piękne?” A potem…”A to jest Pan malarz…”.  Tyle, że malarz się wzruszył chyba i zawołał naszego syna do siebie. Dał mu pędzel i kazał namalować domek. Michał talentem się nie popisał, he he he. Podziękowaliśmy Panu serdecznie za uprzejmość.

  

   A potem wylądowaliśmy w parku na kocu a Michał bawił się w fotografa. Licytował się z nami jakie chce profity za zrobienie zdjęć: basen, czekolada, kino. Takie są marzenia pięciolatka…

***

  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *