Z ŻYCIA WZIĘTE

Stąpające anioły

Czasami los stawia na naszej drodze niezwykłych ludzi, by odmienili nasze życie. Takim stąpającym po ziemi aniołem była Babcia Lodzia, która nauczyła mnie korzystania z wyobraźni, zaszczepiła zamiłowanie do przyrody. Przyjaciółka z dziecięcych lat – Ola – wypełniała w moim sercu ogromną pustkę, okazywała siostrzaną miłość. Jacek dał mi poczucie bezpieczeństwa, pokochał mnie dokładnie taką, jaka jestem. Mogłam być sobą, tak narodziła się Iga jaką znacie Państwo z bloga: pewna siebie, pomysłowa, mająca odwagę, by wyrażać własne zdanie niezależnie od opinii innych ludzi. Starszy syn uświadomił mi, że dziecko nie rodzi się po to, by być lepszą wersją nas samych. Przez te lata zgromadziło się wokół nas wiele osób, które podtrzymywały nas na duchu, wspierały finansowo walkę o młodszego syna. Przyjaciele z internetu nie raz pomogli nam przetrwać trudne chwile, zaufali. Szymon? Uczy nas żyć tak, byśmy nie marnowali żadnego dnia, nie żałowali samodzielnie podjętych decyzji. Najwidoczniej naszym zadaniem jest przekucie tej wiedzy w coś, co służyć będzie innym ludziom: zatroskanym, zagubionym…

Dzięki koledze męża – Pawłowi – w naszych głowach zrodził się pomysł, by przekroczyć granice własnej wytrzymałości i zdobyć Koronę Gór Polski i Koronę Sudetów z synkiem, cierpiącym na ciężką postać czterokończynowego mózgowego porażenia. Nie brakuje nam determinacji, żeby walczyć o szczęśliwe i ciekawe dzieciństwo naszych synów. Mamy nadzieję, że nasz wysiłek zachęci inne rodziny do aktywności, da iskrę do poszukiwania własnego sposobu na szczęśliwe, satysfakcjonujące życie. Nasze działania przede wszystkim dedykowane są tym, którzy dźwigają na swoich barkach trud wychowania dziecka szczególnej troski, na co dzień funkcjonują pod presją tego, „co ludzie powiedzą” o ich postępowaniu. Wyjaśnijmy zatem kilka kwestii…

Żaden człowiek dobrowolnie nie zamieniłby się z nami miejscami – to pewne. Każdy marzy o zdrowym i sprawnym dziecku, które będzie umiało sprostać jego oczekiwaniom. My zwyczajnie nie mieliśmy tego szczęścia i zderzyliśmy się z faktem, że synowie rozwijać się będą we własnym tempie, w sposób absolutnie nieharmonijny. Przeorganizowaliśmy nasz pogląd na rodzicielstwo i z czasem zrozumieliśmy, że prawdziwa, głęboka miłość to ta bezwarunkowa. Ktoś, kto nie ponosi trudu wychowywania dziecka szczególnej troski, nie jest w stanie – mimo najszczerszych chęci – w pełni nas zrozumieć. Podchodzę do tego ze sporą dozą wyrozumiałości.

Doskonale zdajemy sobie sprawę również z tego, że postępy Szymona wynikają ze wsparcia z Państwa strony. Syn rehabilitowany jest intensywnie i wielokierunkowo od lat, co pochłania olbrzymie środki. Jako rodzice dokładamy natomiast wszelkich starań, żeby Michałowi i Szymkowi nie zabrakło miłości oraz wyjątkowej dbałości z naszej strony. Pokazujemy chłopcom świat, uczymy zaradności i przygotowujemy do samodzielnego funkcjonowania w przyszłości. Młodszy syn po każdej rodzinnej wyprawie ma coraz bystrzejsze spojrzenie, wyraźnie zmienia mu się również buzia, co zauważyło już i zgłosiło nam wielu z Państwa. My też to widzimy! Szymon poddawany jest silnym bodźcom i – nie ma innej opcji – to musi stymulować mózg, pobudzać go do wzmożonej pracy! Każdy nowy obraz, kolor, zapach, dźwięk, odczucie temperatury, dotyk, bujanie, potrząsanie przy stawianym przez nas kroku, pionizacja ciała…wszystko to bombarduje neurony dziecka informacjami i jego układ nerwowy jest rehabilitowany. Uszkodzone tkanki nie odnowią się, ale ich rolę przejmą inne, z kolejnych obszarów mózgu.

Po sobotniej wyprawie w masyw Śnieżnika Szymon zaczął intensywnie gaworzyć w aucie i śmiał się całą drogę do słońca, które rytmicznie pulsowało światłem pomiędzy mijanymi drzewami.

W domu odkryliśmy, że dziecko domyka buzię i bawi się ustami, układając je do wymawiania głosek „b” i „w”. Wyraźnie ustępuje wzmożone napięcie mięśniowe i Szymek zaczyna przejmować kontrolę nad własnym ciałem. Ogromna w tym zasługa Maćka – terapeuty z Warszawy, który systematycznie ustawia w ciele porażonego chłopczyka prawidłowe napięcie. Za sprawą wieloletnich ćwiczeń Szymon jest w bardzo dobrej kondycji, a ostatnio – dzięki kangurowaniu w nosidle – znacznie zwiększyła się też jego wydolność oddechowa. Musieliśmy jednak trafić na Macieja, by pokazał naszemu dziecku fizjologiczne wzorce ruchu. Kolejny stąpający po ziemi anioł, który znacząco wpłynął na nasze życie…

Przez ostatnie trzy tygodnie syn zaczął w klęczkach samodzielnie podpierać na rękach: najpierw na przedramionach, potem na dłoniach przy wyprostowanych łokciach. Odtrąbiliśmy jako sukces już samo zakodowanie tego ruchu w głowie, obecnie Szymonek utrzyma się w samodzielnym podporze 42 sekundy.

Nie zdążyliśmy nacieszyć się nową umiejętnością, nasze dziecko zaczęło opierać się na lewej ręce, a drugą bawić zabawką. Chwilę potem z siadu klęcznego, syn podniósł się i przyjął pozycję pionową. Zaczyna więc stabilizować kolejne obszary ciała. Maciej nauczył swojego podopiecznego dźwigania się z barków z wyprostowaną głową (dotąd ruch wynikał z pracy mięśni brzucha, a głowa podążała w patologicznym pochyleniu w dół). Wyciszył też napięcie w prawej ręce, dzięki czemu Szymonek może samodzielnie przywitać się z napotkanymi osobami. Do tego Małe Diablę wymusza na nas chodzenie, nie krzyżuje już nóg podczas stawiania kroków, staje na pełnych stopach! Paluszkiem wskazuje na Up see – które teraz podwieszone jest na haku i służy jako dynamiczny pionizator  – i chce w nim dreptać! Pokrzykuje, mimo porażenia jednej struny głosowej. Poznanie Macieja to bezcenny dar od losu. Nasze dziecko będzie chodzić, to już pewne.

Odmieniło się nasze życie. Nie grozi nam z Jackiem niezręczna cisza przy stole, bowiem tematy do rozmowy mnożą się przy każdej kolejnej wyprawie w góry czy wyjeździe do stolicy. Mamy głowy pełne wspomnień z sudeckich szlaków, a uśmiech nie schodzi nam z twarzy, bo nasze dziecko jest już dużo sprawniejsze. Jesteśmy najzwyczajniej w świecie szczęśliwi i jeśli nasza postawa wpłynie na życie choć jednego napotkanego człowieka, to warto dzielić się tą historią i prosić Państwa, byście nie upadali na duchu i spróbowali zawalczyć o własne szczęście…

***

3 thoughts on “Stąpające anioły

Skomentuj ~Boguśka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *