Bez kategorii

Sekret

   Kilka dni temu zaniepokojona wpisami koleżanki na facebook’u zapytałam, czy ma jakieś kłopoty. Spodziewałam się jakiś rozterek sercowych, bo wpisy nie były jednoznaczne. Miałam gotową receptę by jej pomóc, bo świat jest pełen cudownych lecz bardzo samotnych ludzi. Wystarczy zebrać się na odwagę i wiedzieć, gdzie szukać.

   Niestety kłopoty koleżanki okazały się dużo poważniejsze, wręcz traumatyczne. Rozwinęła się długa dyskusja o losie, przeznaczeniu. O tym, że wszystko w życiu ma jakiś głębszy sens. Że każde, nawet dramatyczne zdarzenie prowokuje kolejne, które mogą odmienić nasze życie. Trudne przeżycia kształtują nasz charakter, uwrażliwiają na otaczający nas świat i ludzi. Ja cały czas głęboko wierzę w to, że przedwczesne narodziny Michałka rozpoczęły ciąg zdarzeń, których skutkiem był bardzo udany, satysfakcjonujący związkiem z Jackiem.

   Koleżanka poleciła mi obejrzeć film „Sekret”. Z ciekawości zasiedliśmy przed telewizorem rozpoczynając kolejny wieczorek filmowy. Film rzeczywiście daje do myślenia, sprowokował ciekawą dyskusję między nami.

   Tytułowy Sekret to prawo przyciągania. Wszystko o czym myślimy przyciągamy do siebie jak magnes. Jeśli czegoś się obawiamy z pewnością to do nas przyjdzie, gdyż sprowadziliśmy myślami to zdarzenie do siebie.

   Zanim jeszcze zaszłam w ciążę z Michałkiem cały czas mówiłam o tym, że jedyne czego się w życiu boję, to mieć niepełnosprawne dziecko. Nie miałam żadnych powodów, aby obawiać się o swoją ciążę, lecz ta myśl dręczyła mnie cały czas. Może to były wspomnienia z dzieciństwa, gdy dokuczano chłopcu z zespołem Downa, a On był bardzo sympatyczny i świetnie się z nim rozmawiało. Strasznie mi było wtedy przykro. Może to były wspomnienia z pracy w przychodni, gdy dwoje staruszków wnosiło na rękach dorosłą, niepełnosprawną córkę na drugie piętro. Niepełnosprawność mnie przerażała. I ciągle o tym myślałam.

   To czego najbardziej się bałam, stało się moją codziennością. Ściągnęłam na siebie tę myśl i prawie 4 lata zajęło mi wyprowadzenie dziecka na prostą. Paradoksalnie okazało się, że ze wszystkim sobie poradziłam, choć było bardzo ciężko i nie raz brakowało mi siły. Przerażała mnie też utrata ukochanego partnera, więc i tego musiałam doświadczyć.

   Kiedy Michałek się urodził i popękały mu jelita rokowania były bardzo słabe. Ale ja jakoś czułam, że będzie dobrze. Miałam w sobie spokój. Kiedyś usłyszałam od zaprzyjaźnionego lekarza „Pani może zrobić 200 procent normy a i tak dziecko może być do końca życia niepełnosprawne”. Odpowiedziałam wtedy, że Michał na własnych nogach przyjdzie do niego z tulipanem w ręce. Po prostu czułam, że tak będzie i faktycznie skupiałam na tym swoje myśli i czyny. Właściwie już wtedy, gdy zaczął się przedwczesny poród i usłyszałam, że „dziecko poszło na zmarnowanie” powiedziałam sobie w duchu: „to Ty mnie jeszcze nie znasz…”. Musiało być dobrze, bo nie dopuszczałam do siebie żadnej innej myśli.

   Pamiętam taką sytuację na OIOMie. Michał był szykowany do trzeciej operacji oczu. Nawet zamówiono samolot medyczny, lecz dziecko zaczęło się dusić. Zsiniało i zrobiło się wiotkie. Wyproszono mnie z sali. Zrobiło się ogromne zamieszanie, lekarze i pielęgniarki biegali z jakimiś narzędziami i lekami. Siedziałam na podłodze pod salą i czekałam. Byłam spokojna, wiedziałam, że Ci ludzie nie pozwolą umrzeć mojemu dziecku. Po prostu czekałam. Okazało się, że syn miał zapalenie płuc. Musiał znów zostać intubowany i podłączony pod respirator.

   Według teorii przedstawionej w filmie to mój spokój i pewność, że wszystko się uda spowodował właściwy układ zdarzeń.

   Wielokrotnie jeszcze podczas małżeństwa zamykałam oczy i wyobrażałam sobie mężczyznę dla którego jestem całym światem. Wspólne spacery z dzieckiem, dużo bliskości i troski. Wyobrażałam sobie to, czego tak bardzo mi brakowało. W świecie fantazji byłam kochana i szanowana. Ten mężczyzna nie miał jakieś konkretnej twarzy czy imienia,  był ciepły i rodzinny. To mi wystarczało.

   Kiedy nabrałam pewności, że mojego związku już nie ma i nie jestem w stanie zrobić nic, żeby uratować więź z mężem, postanowiłam otworzyć się na szczęście. To był jeden konkretny dzień, kiedy przestałam się oszukiwać. Nie wiedziałam jak potoczą się moje losy, ale postanowiłam zrobić krok na przód. Poznałam kilka ciekawych osób, jednak los szybko postawił na mojej drodze mężczyznę o cechach, które tak bardzo pożądałam. Dałam sobie prawo do tego, by być w życiu szczęśliwa. Zasługiwałam na to i mam do tego prawo. Mojego małżeństwa nie było od dawna. Oglądając film doszłam do wniosku, że choć postawiona w nim teza jest szokująca, to jednak faktycznie znalazła swoje odzwierciedlenie w moim życiu.

   Ciekawe jest to, że widząc Jacka po raz pierwszy miałam niesamowite uczucie. Trudno to wyjaśnić. Przykuł moją uwagę, pragnęłam, żeby właśnie ten mężczyzna się mną zainteresował. Tak się też stało.

   Obecnie spodziewamy się wymarzonego dzidziusia. Ze względu na przedwczesne narodziny Michała moja ciąża jest określana mianem „wysokiego ryzyka”. Myślę jednak, jak będę wyglądała z brzuszkiem. Przypominam sobie te swoje dawne wizje, gdy wyimaginowany partner przytula się do mojego brzuszka. Tylko,  że On jest już całkiem realny i ciepło oraz okazywana troska również. Faktycznie przytula mnie i otacza miłością. Mam Go naprawdę! Tak jak to kiedyś sobie wymarzyłam. Myślę o tym, że gdy urodzę podadzą mi dziecko i będę mogła je przytulić. Nie ma innej opcji, musi tak być. Tak to sobie wymarzyłam wiele lat temu.

   Tak dużo wczoraj o tym myślałam, że śniło mi się niemowlę. Miało czarne włoski, było donoszone. Było moje. Śniło mi się nasze zdrowe dziecko. Kiedy się urodzi i będzie wyglądało podobnie jak we śnie, to chyba padnę z wrażenia. Myślę, że tak faktycznie będzie. Tak czuję.

   Jacek powiedział, że zawsze marzył o kobiecie, która będzie opiekuńcza, kochająca, będzie go rozumiała i akceptowała w pełni, dla której będzie całym światem i ona będzie całym światem dla niego. Przy której będą spełniały się marzenia. Mówiąc to patrzył na mnie z taką miłością w oczach…

   Nie wiem, czy faktycznie mamy wpływ na wszystko. Pewnie wiele zdarzeń prowokowanych jest przez innych ludzi i sytuacje. Ale na bardzo wiele rzeczy na pewno wpłynąć możemy. Pozytywne nastawienie do otaczającego świata prowokuje kolejne zdarzenia, które sprawią nam radość. Myśląc o negatywnych emocjach przyciągamy je do siebie. Z pewnością dużo w tym prawdy. Zamierzam to nadal sprawdzać i cieszyć się radością 🙂

***

  
  

  

  

1 thought on “Sekret

  1. To prawda, wczorajszy film był niesamowity i gdyby tak zagłębić się w naszą przeszłość i ją przeanalizować to można dojść do wniosku, że wszystko to o czym myśleliśmy, marzyliśmy, to czego się także obawialiśmy faktycznie nas spotkało. Tak też było w moim życiu i trwa nadal. Myślę, że każdy pragnie być szczęśliwy, spełniony, otoczony miłością, szacunkiem i zrozumieniem. Odkąd poznałem Igę moje życie się odmieniło. Kilka miesięcy przed jej poznaniem, bardzo często w myślach mówiłem sobie, że chcę kochać, dawać komuś szczęście i chcę być kochany. Odpychałem od siebie złe myśli i złe wspomnienia. Moje marzenie się spełniło.Wniosek jest bardzo prosty: jeśli myślimy pozytywnie i wierzymy w nasze marzenia – dostaniemy je. Podobnie w drugą stronę. Złe myśli przyciągają złe wydarzenia. Wystarczy zastanowić się czy wszelka walka ze złem na tym świecie przynosi oczekiwane rezultaty. Oczywiście, że nie. Bo jedno zło generuje następne. Na miejsce zgaszonego konfliktu pojawią się następne. Dlatego należy skupiać swoje myśli na pozytywach, zawsze być dobrej myśli i wierzyć, że wszystko czego pragniemy w naszym życiu ułoży się pomyślnie. Powinniśmy wręcz wyobrażać sobie już te spełnione pragnienia i nimi żyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *