Z ŻYCIA WZIĘTE

Rozmowy o seksie

Michał odczuł wyraźną ulgę, gdy zaczął radzić sobie z jąkaniem. Samego zacinania się jest już dużo mniej, a gdy przychodzi ten moment…Michał zaczyna mówić powoli, przeciągając sylaby. I to bardzo pomaga. Rozwija nam się dziecko w takim tempie, że już po prostu brakuje słów, by wyrazić nasz podziw. Ostatnio rozmawialiśmy o…seksie.

Zawsze rozmawiałam z synem adekwatnie do wieku. Niespełna dziewięciolatkowi przestała wystarczać informacja, że do stworzenia dziecka potrzebne jest nasionko taty – plemnik i nasionko mamy – komórka jajowa. Przyszedł moment, że syn zaczął zadawać pytania „Jak?”. Jak nasionko mężczyzny znalazło się w brzuchu kobiety? Jak Tata tam je Mamie włożył? Oooo móójjj Booooże…Musiałam przez to przebrnąć. I chciałam, choć było to na początku krępujące.

Kiedy byłam dziewczynką, koleżanka zdradziła mi swój sekret. Naskrobała mi go na karteczce, którą miałam odczytać jak rozejdziemy się po szkole do domów. „Dostałam dres” – wyznała. „Też mi tajemnica!” –   oczekiwałam jakieś wielkiej sensacji, bo Ewelinka wyraźnie się miotała. Koleżanka napisała niezbyt czytelnie, a ja wtedy i tak nie wiedziałam, czym jest „okres”. Nie wiedziałam, bo w moim domu „takich” tematów się nie poruszało. Zakrywano mi oczy nawet wtedy, gdy jakaś para na filmie się całowała. Paranoja! Wszystkiego dowiadywałam się od rówieśników. Udawałam, że na wszystkim się znam i wyłudzałam potrzebne mi informacje. Najwięcej od Marysi, której mama była pielęgniarką. Czułam się idiotycznie, ale ciekawość była silniejsza. Obiecałam sobie, że nigdy, przenigdy nie pozwolę, by moje dziecko tak ważną wiedzę zdobywało byle jak i byle gdzie. I choć rozmowa była na początku dość kłopotliwa, to książka o anatomii człowieka pomogła mi przeprowadzić syna przez ten trudny etap. Padło słowo „seks”, a rozmowa brzmiała mniej – więcej tak…(zachowuję oryginalne słownictwo).

– Co chłopcy mają w kroku, między nogami?

– Peniska i jajka…yyyy…jondra”

– Penis służy do siusiania, ale też do przekazywania nasionka. A ten penis to jest twardy jak kamień, czy taki jak gąbka – mięciutki?

– Miękki.

– Dokładnie. A dziewczynki mają penisy?

– Nieeee, no co Ty mamo! – oburzyło się Michałek.

– No widzisz. Dziewczynki mają specjalną dziurkę (Nie ma określenia, które było by trafne, ale nie wulgarne), a chłopcy mają miękkie siusiaki. Ale kiedyś, jak chłopiec będzie już dorosłym mężczyzną, pokocha jakąś kobietę i będzie mu ona bliska, zechce mieć z nią dzieci. Dorosłym mężczyznom rosną wokół penisa włosy (wskazałam na ilustracje w książce) i penisy chwilami twardnieją. To się nazywa wzwód. Czy miękkiego jak gąbka siusiaka łatwo było by włożyć w dziurkę, by przekazać nasionko?

– Noooo…nie. Jest mieńki i się wygina. – Michał odruchowo spoglądał na spodnie w kroku.

– No właśnie. Dojrzałym już chłopcom penisy twardnieją, by móc łatwo wsadzić go do brzucha kobiety i wystrzelić nasionko. A wiesz, gdzie jest ta dziurka u kobiety?

– Między nogami?

– Dokładnie. Tam jest maleńka dziurka na siusianie, większa dziurka do robienia kupy. A między nimi schowana jest w fałdzie skóry dziurka, w którą mężczyzna wkłada penisa. Jak ludzie są dorośli, kochają się i szanują i chcą mieć dzieci, to lubią się też przytulać nago. Mąż i żona rozbierają się, przytulają, dotykają i całują. To jest bardzo miłe, a mężczyźnie penis wtedy robi się twardy. Szczególnie, jak ludzie są sobie bardzo bliscy. Warto czekać w życiu na taką ważną osobę?

– Tak. Bendem miał osiemnaście lat, pójdem do pracy i bendem miał żonę.

– To ważne, żebyście się kochali i sobie ufali. Wtedy będziecie się przytulać nago, Twój penis będzie na chwilę twardniał i będziesz potrafił Twojej żonie przekazać nasionko. To się nazywa seks. Dzięki seksowi przychodzą na świat dzieci.

– Ale jak ono (nasionko, plemnik) tamtędy wyjdzie?

– No… tak wystrzeli z penisa….Puff.

– „Puuuf? Tak głośno? (Wiem, jestem debilką, ha ha ha).

– Nie, to będzie cicho, ale wystrzeli takim…strumieniem. Będzie on mokry, będzie w nim dużo plemników, a jeden jedyny połączy się z nasionkiem mamy i zacznie rosnąć dziecko. Po dziewięciu miesiącach dziurka rozsunie się szeroko i dziecko tamtędy przyjdzie na świat. Ja miałam kłopoty zdrowotne, dlatego nie urodziłam was dziurką, lecz lekarz rozciął mi brzuch. O tu (wskazałam na bliznę).

– I byłem tam dziewięć miesięcy?

– Ty i Szymon urodziliście się za szybko, po sześciu miesiącach. Dlatego potem mieliście kłopoty ze zdrowiem, a Szymon do dzisiaj nie potrafi chodzić. Żeby dziecko było zdrowe, musi siedzieć w brzuchu dziewięć miesięcy.

– A cha.

– Chcesz coś jeszcze wiedzieć?

– Nie mamo.

– To co zapamiętałeś?

– Że jak bendem dorosły, to bendem miał kobietę, która bendzie mi bliska, a potem bendziemy mogli mieć dzieci.

Czyż to nie cudowna puenta? Powrócimy do tego tematu jeszcze. Strumień nazwę już bez skrępowania spermą, przytulanie nago – seksem, twardnienie penisa – wzwodem. O tym, czym jest „okres”, Michał wie od dawna. Cieszę się, że nasze dziecko – podczas rozmów z kolegami – nie będzie czuło się jak debil. I cieszę się, że ma do nas zaufanie i dzieli się z rodzicami swoimi wątpliwościami.

Ja wiedzę na temat seksu zdobyłam sama, z czasem. Ale jakiś żal do dziś we mnie przez to pozostał. Chcę dać swoim synom wszystko to, czego sama nie miałam.

***

 

13 thoughts on “Rozmowy o seksie

  1. Witam! Podziwiam panią za tą rozmowę. Mam niespełna 8letniego synka i prawie 5letnią córkę. Wiedzą, że chłopcy mają siusiaka, a dziewczynki cipke. – że dzidziusie rosną w brzuszku,a biorą się tam, gdy mamusia i tatuś się kochają i przytulają. Mnie w domu też nikt nigdy nie „Uświadamiał” i pewnie dlatego, wydaje mi się pani rozmowa z Michałem zbyt dokładna. Pewnie tak to powinno wyglądać… Podziwiam za odwagę i mądrość:)

    1. Nie wiem jak to powinno wyglądać. Wiem tylko, że jak ja mu nie opowiem, to spyta o to kolegów. Cholera wie jak mu na pytania wtedy odpowiedzą. Michal z całej wypowiedzi zapamietał tyle, że ma znaleźć bliską sercu kobietę.Wzruszylo mni, że z całej rozmowy o seksie to właśnie było dla niego ważne.

      1. Czytam pani bloga już od dawna i widać, że Michał jest bardzo wrażliwy. To fajna zaleta. Mój synek też jest bardziej „miękki” niż córeczka. Ma to po mnie:) Ma pani rację – lepiej samemu uświadomić dziecko, niż miałoby się dowiedzieć z innych źródeł. U nas głownie temat rozwinął się niedawno, gdy sąsiadka zaszła w ciążę – zwłaszcza córka naciskała na ten temat, bo bardzo chce młodsze rodzeństwo:)
        Naprawdę panią podziwiam, że jest pani taka silna i pełna optymizmu. Mając tyle obowiązków i hobby, czy pani w ogóle śpi?

  2. Hello, pobudka! Jeśli dziewięciolatek jeszcze nigdy nie miał wzwodu, to jest to powód do zmartwienia. Jednak podejrzewam, że to nie z nim jest problem, tylko z Twoją wiedzą na ten temat, chociaż to też dziwne, bo wzwód miewają już niemowlęta. Podejrzewam, że Michał wie na ten temat wiele więcej, niż Ci się wydaje, tylko się z tym kryje. Kryje się, bo musi, bo doskonale wyczuwa Twoje skrępowanie i sam przez to jest skrępowany. Powiedzenie dziecku, że mężczyzna przekazuje nasionko kobiecie, jest świetną podwaliną pod rozmowę o seksie. Ta rozmowa była dobra, ale… niestety trochę spóźniona. A książki czytacie?

    1. @ojciec. Jestem ratownikiem, więc wiedzy mi nie brak 😀 Ale dziękuję za troskę. To syn decydował ile chce wiedzieć. O wzwodzie u dzieci nie opowiadałam, bo syna to nie interesowało. Obchodził go sposób przekazywania nasienia, by doszło do zapłodnienia w brzuchu kobiety. Wzwód u dziecka nie jest związany z aktem prokreacji przecież. Moje skrępowanie wynikało z doboru słów. Zależało mi, by były proste, zrozumiałe i nie wulgarne. Doskonale wiem, że syn wypapla wszystko w szkole. Jak spyta o wzwód swojego penisa, na pewno mu wytłumaczę. Spytałam syna wyraźnie, czy chce coś więcej wiedzieć. Odparł, że nie i ja to uszanowałam. Cieszę się, że ma na tyle zaufania, by zadać mi każde pytanie.

      1. Hmm… Po pierwsze ratownik ratownikowi nierówny, nie każdy ma takie same kompetencje. Po drugie, nie wiem jakiego rodzaju ratownikiem jesteś, że „nie brak” Ci (jak się domyślam) szczegółowej wiedzy na temat wzwodu – nie wiedziałem, że są ratownicy szkoleni w tej materii. Ale może to i słuszne, wszak mając taką wiedzę pewnie da się uratować niejeden związek 😉
        Nie chodziło mi o opowiadanie synowi o wzwodzie u dzieci, ale o ten fragment rozmowy, gdzie zapytałaś czy „penis jest twardy jak kamień, czy miękki jak gąbka”. Trochę nie wiem jak miałby Ci syn odpowiedzieć na to pytanie w danej chwili. Przecież penis raz jest twardy, a raz miękki, a on pewnie doskonale o tym wie. Ty natomiast to pominęłaś, jakbyś właśnie chciała pominąć fakt, że jego ciało też tak działa.

        „Wzwód u dziecka nie jest związany z aktem prokreacji przecież”. To chyba zależy u jakiego (albo u którego) dziecka. Naprawdę myślisz, że marzenia seksualne przychodzą w dniu osiemnastych urodzin? Dzieci płci męskiej (o płci żeńskiej wiem trochę mniej) w wieku Twojego syna już mają fantazje seksualne. Czy spyta o swój własny wzwód? Obstawiam, że nie. I nie dlatego, że myślę, że nie ma do Ciebie zaufania. Wiem, że ma i że może pytać o różne rzeczy, ale o to nie spyta, bo o tym już od dawna wie.

        1. Znając charakter mojego rodzonego dziecka, jeśli zainteresuje się czymkolwiek – choćby pęcznieniem własnego penisa, albo robakiem łażącym po podłodze – na pewno o to spyta. Ha ha ha. Widocznie na razie nie frapuje go to zagadnienie 🙂 Cieszę się, że wziął Pan udział w dyskusji. Bo z jednej strony mój wpis został oceniony za zbyt dokładny, a Pana zdaniem się spóźniłam i pominęłam pewne aspekty. Konkluzja z tego jest taka: z dzieckiem trzeba rozmawiać adekwatnie do wieku, ale też dostosowywać się do poziomu jego ciekawości. Zgodzi się Pan ze mną?

          1. A ja uważam, ze raczej każdy rodzić zna swoje dziecko i wie, na ile takie dyskusje rozwinąć. Pani Iga bardzo ładnie rozwinęła temat, na tyle, na ile Michał był tym zainteresowany. Mój syn (jako 6 latek) już się pytał, dlaczego jego siusiak jest rano większy, co chłopcy mają w jajkach… Niby proste pytania, ale odpowiedz wcale taka nie jest. I nie wydaje mi się, żeby 9letniemu chłopcu twardniał członek na widok ślicznej dziewczynki – i na wytłumaczenie tego jest jeszcze czas.
            I tu pytanie skierowane do -ojca : jak Pan uświadamiał swoje dzieci? W jakim Wieku?

          2. Jak uświadamiałem? Od najmłodszych lat wspólnie czytaliśmy książki. Na początku takie bardzo dziecięce, potem coraz poważniejsze. Książki bardzo różne, tematy też. Z czasem pojawiły się książki o budowie ciała (teraz jest tego pełno w księgarniach). Po prostu nie ma możliwości, żeby ten temat się nie pojawił. Zwykle czytaliśmy codziennie po 30 – 45 minut razem z rozmową, opowiadaniem o moich własnych przeżyciach i emocjach z dzieciństwa, okresu dojrzewania i wchodzenia w dorosłe życie (dużo na różne tematy, ale oprócz własnych przeżyć seksualnych oczywiście). Czasem rozmowa się przedłużała do godziny. Codzienna rozmowa z dzieckiem jest jednym z najważniejszych budulców więzi, a zwyczaj wspólnego czytania książek jest świetną podwaliną pod rozmowy.

            Zgadzam się z tym, że nie należy napychać dziecka wiedzą, czy swoimi poglądami, ale z drugiej strony uważnie dziecko obserwować i trochę uczestniczyć w jego ciekawości.

          3. My również dużo czytamy i staram się rozmawiać na różne tematy. Tylko niektóre są trudniejsze niż się wydaje…

  3. A ja chcę podziękować Idze za ten wpis i wszystkim komentującym także. Bardzo mi to pomoże w rozmowach z moim synkiem, który powoli zaczyna się interesować tym tematem.

  4. Iga świetnie to zrobiłaś:) Ja też uważam, że z dziećmi trzeba rozmawiać. Zwłaszcza na tego rodzaju tematy i to my powinniśmy dzieci „uświadamiać”. Zrobiłaś to wspaniale:)Ja mam córki, obie w wieku 6,5 lat.U mnie też powoli zaczynają się pytania. Ostatnio padło: Do czego chłopcom są potrzebne jajka? Odpowiedziałam, że tam mieszkają nasionka, które są potrzebne, żeby powstał dzidziuś. Na razie wystarczyło, ale obawiam się, że niedługo padnie pytanie takie jak zadał Ci Twój syn. Obawiam się nie dlatego, że mam opory związane z rozmową. Bardziej obawiam się tego, co one zrobią z tą wiedzą. Czy nie zacznie się eksperymentowanie np. z wkładaniem czegoś to sisiulki. Chłopcom to nie grozi a dziewczynki cóż…..Znam moje dzieci i wiem, że potrafią być bardzo kreatywne. Może moje obawy są zupełnie niepotrzebne, ale widzę różnicę w „dojrzałości” pomiędzy naszymi dziećmi. U moich córeczek widok gołej pupy wywołuje śmiech. Twój syn wszystkie informacje przyjął bardzo dojrzale. Ot co. Jedno jest pewne. Nie chcę opowiadać im o bocianach albo pszczółkach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *