W tym roku Boże Narodzenie będzie wyjątkowe, gdyż spędzimy je razem z naszymi rodzicami u mojej mamy. Niemal cały ciężar przygotowań spoczął na barkach Mamy a Ona – podekscytowana spędzeniem tego uroczystego wieczoru wraz z rodzicami Jacka – bardzo zaangażowała się w tę pracę. Niczego nie pozwoliła nam zrobić, ale po długich negocjacjach nieco rozdzieliliśmy role. I tak naszym zadaniem jest przyrządzenie: zupy grzybowej, klusek a makiem, ciasteczek z bakaliami i zaopatrzenie w lekkie trunki.
Myślę jednak, że miło się Mamie zrobi, jeśli dostanie od nas jakiś świąteczny drobiazg. Zdecydowałam się zrobić ozdobę na stół z makaronu w kształcie choinki. Są one teraz dość popularne, gdyż wykonanie takich ozdób to świetna zabawa.
Wystarczy mieś pistolet do klejenia na gorąco wraz z wkładami, kawałek tektury i makaron. Przyda się też złota farba w spray’u i ozdoby pasmanteryjne.
Z grubszej kartki wycinamy koło. Przecinamy je na pół i składamy w stożek o odpowiednim dla nas kształcie. Ja lubię choinki wysokie i strzeliste. Pistolet z klejem rozgrzewamy i przyklejamy makaron kawałek po kawałku od dołu ku górze. Klej zasycha w pół minuty. Na koniec malujemy choinkę farbą. Pięknie wyglądają złote drzewka.
Efekt pracy wygląda tak 🙂
Piękne są też choinki zrobione z kokardek. Zrezygnowałam z dalszych prac ze względy na to, iż nie mam pewności co do nieszkodliwości oparów kleju. Słyszałam jednak, że kleić można też innymi klejami, nawet biurowym, ale należy go wtedy grubo nakładać.
Choineczka robi wrażenie i będzie piękną ozdobą stołu.
Zaczynam od ugotowania bulionu z kostki rosołowej i warzyw: 3 marchewek, dwóch pietruszek, kawałka selera, kawałka zielonego pora. Grzyby – podgrzybki i prawdziwki suszone – zaparzam wrzątkiem. Wylewam brązową wodę a grzyby bardzo drobno siekam. Wrzucam je do samego bulionu i gotuję na małym ogniu. Do garnka dorzucam cebulę posiekaną w drobną kostkę i podsmażoną na maśle.
Kiedy cebula lekko się podgotuje (nie może się rozejść) to dorzucam jedną drobno posiekaną marchewkę (jedną z trzech), liście laurowe, ziele angielskie, rozmaryn (szczyptę). Kiedy zupa przestygnie, lekko zabielam ją śmietaną. Kosztuję, czy nie brakuje soli i dodaję pieprzu. Moja zupa grzybowa pachnie lasem. podaję ją ze zwartym makaronem domowej roboty, albo małymi, twardawymi łukami.
Ciasteczka zrobimy takie same, jak podczas wspólnego pieczenia z mężem. Kruche ciasto, mak i migdały, gdzieniegdzie marcepan dla ozdoby. Jeśli chodzi o makaron z makiem…Nie mam pojęcia jak powinno smakować to danie. Jest to kuchnia regionalna, u nas w domu takiej potrawy nigdy nie było, więc jest to zadanie dla mojej Teściowej na piątek.
***
Ja widziałam jak ktoś robił takie choinki klejem „ośmiorniczka”. Zupy grzybowej nie lubię. U nas króluje barszcz z uszkami.Ja zup nie gotuję na kostkach więc nie jestem oszczędna w tek kwestii, bo musi być mięso i warzywa. Już wypracowałam ile czego trzeba i rzadko kiedy ratuję kostką moje wywary. Raczej wolę obejść się bez nich.
I prawidłowo. Kostka to relikt przeszłości 🙂 Ale jakoś się do nich od dziecka przyzwyczaiłam. Po prostu jest to wygoda, bo mieszanie każdej przyprawy z osobna jest pracochłonne. Ale jeśli chodzi o sałatki i mięsa, to gotowych sosów nie używam. A barszcz z uszkami to musi być na 100 procent. Nie wyobrażam sobie bez niego Wigilii. Ciekawa jestem jaki smak ma Twój barszcz. Bo nasz słodko pikantny. Jadłam też kwaskowaty. Co dom to inny przepis. Ja lubię słodkawy z pieprzem, majerankiem i czosnkiem. Pozdrawiam 🙂