Powieki miałam napuchnięte od płaczu. A kiedy stres minął, odreagowałam poczuciem ogromnej senności. W perspektywie jednak było spotkanie z koleżanką z internetu i wykrzesałam z resztki sił, by pojechać do centrum. Wybrałam autobus, tak na wszelki wypadek. Ha ha ha. Po drodze poszliśmy jednak z Michałkiem na pocztę.
Tam czekała spora przesyłka a ja zamawiałam tylko grzechotkę do rehabilitacji oczu dla Szymka. Rozpakowałam tajemniczą paczkę na przystanku, czekając na łaskawe pojawienie się autobusu. Z naszej części miasta ciężko się wydostać. Wsadziłam dłoń w wydrapany otwór koperty, by rozerwać szczelne opakowanie. Miękkie. Hmmm…?
Moim oczom ukazał się chłonny ręcznik frotte w kolorze błękitu niemowlęcego, elegancko odszyty. Na dole znajdował się cudny, granatowy lampas z motywem niedźwiadków a nad nimi wyhaftowane soczystą czerwienią imię Michałek.
Z drugiej eleganckiej torebki wystawał biały kocyk. Dotknęłam…puszysty i delikatny. Widniał na nim napis „Szumuś. 5.05.2012r. Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam…” Nawet teraz, gdy to czytam, łzy napływają mi do oczu. A wtedy na przystanku…zrobiło mi się tak bardzo miło. Mimo wszelkich nieszczęść zawsze się znajdzie powód do radości. A nas otaczają wyjątkowi ludzie i to jest dla mnie niezwykle budujące.
Pani Magdaleno, serdeczne podziękowania dla Pani. Ogrom Pani życzliwości niech zaproponuje pomyślnym rozwiązaniem Pani osobistych spraw. Trzymam mocno kciuki, bo wiem, że ma Pani wielkie serce i jest niezwykle ciepłą osobą. Inaczej jednak definiujemy pojęcie „drobiazgu”, ha ha ha. Dziękuję w imieniu Chłopców i naszym.
Na spotkanie z koleżanką udałam się więc z dwiema torebkami w ręce. Po drodze kupiliśmy tylko mały, niebieski wiatraczek, żeby Michał obdarował swojego nowego kolegę. Szymon – co za zbieg okoliczności – okazał się bardzo zrównoważonym i mądrym małym chłopczykiem. Do tego ma cudną buźkę i oczy jak guziczki. Miałam w dzieciństwie misia z takimi właśnie ciemnymi ślepiami, był uroczy.
Michał wyciągnął z plecaka wiatraczek. Z żalem w oczach się z nim rozstał, ale kolegę obdarował. Potem podzielił się z Szymkiem jednym balonem, wyciągnął też banana i spytał uczestników spotkania, czy chcą się poczęstować. No naprawdę duma mnie rozpierała. Kilka dni temu dziewczynka w przedszkolu rozdawała lizaki z okazji swoich urodzin a Michałek spytał, czy może wziąć jednego dla swojej mamy. Stałam wtedy w drzwiach i naprawdę odjęło mi mowę. Mój syn jest wspaniały! Byłam też pod wrażeniem osoby małego Szymonka, kochany chłopiec.
Jego Mama okazała się być pokrewną mi duszą. Nie było momentów niezręcznej ciszy. A ja się śmieję, że męża mam z internetu, to i przyjaciółek mogę z tego źródła nazbierać. Ha ha ha. Iza potrafi opowiadać a to cenna umiejętność. Namówiła nas na wyprawę do Kolorowych Jeziorek, sama jedzie tam w najbliższym czasie. Podobnie jak my spędza wypoczynek aktywnie, a „Szymonisław” chłonie wiedzę zdobytą podczas wspólnych wypraw z rodzicami.
A potem dołączył do nas Jacek, był już późny wieczór. Wróciliśmy razem autobusem a trzy przystanki zdecydowaliśmy się przejść pieszo. Wspaniały był taki nocny spacer. Chłód zachęcał nas do szybkiego marszu. Michał wylądował u Taty na karku a ja miałam radość z tego, że potrafimy cieszyć się swoim towarzystwem, choć dochodzi dwudziesta druga i większość ludzi szykuje się do spania. My wybraliśmy jednak nasz spacer, żyjemy po swojemu…I tak jest dobrze.