Bez kategorii

Porządek musi być. Kokosanki.

   Mamy swój rytm dnia. Jeśli dziecko jest grzeczne w przedszkolu, to w południe dostaje bajkę a potem drzemka. Ale dziś Pani powiedziała mi, że Michał machał do niej pięścią. „O ty gagatku…”. Jeszcze rano w domu i aucie upominaliśmy syna, że nie wolno do nikogo wymachiwać rękoma. „Nie będzie za karę bajki!”.

   Ale dziecko szczerze się rozżaliło, Panią przeprosiło. Postanowiłam mu dać drugą szansę. Zapytałam, czy pomoże mi zrobić obiad, upiec ciasteczka i po tym posprzątać. W nagrodę za pomoc oddam bajkę. Zgodził się. Na wszelki wypadek spytałam co ma zrobić, żebym w domu puściła bajkę w telewizorze (edit by Iga). Odpowiedział prawidłowo. Musiałam się upewnić, że syn rozumie o co mi chodzi.

   Słowa dotrzymał, bajkę dostał. Pomógł mi zrobić mielone, nastawić zupę i naszykować ciasto. Potem starł blat ścierką. Widać, że mu zależało. Może zachowałam się asekuracyjnie, gdyż wyznaczyłam synowi zadanie, które bardzo lubi wykonywać na co dzień. Zwyczajnie chciałam, żeby mu się udało zapracować na tę bajkę. I żeby sprawiło mu to przyjemność.

   Dziś jakoś naszło mnie na kokosanki, ale takie prawdziwe na wiórkach i białku. Poszukałam przepisu, pozmieniałam po swojemu i wyszło nam to:

 

    Potrzebne:
200g wiórek kokosowych (miałam 3 paczki po 75 g i też ok)
4 białka jaj
5 łyżek mleka + 150 ml do budyniu
2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej
0,4 szklanki cukru (w tym jedna paczka waniliowego)
0,5 budyniu waniliowego
50 g masła

   Masło rozpuściłam a garnuszku. Michał dodał cukier i odmierzone mleko. Nie doprowadzając do zagotowania zmieszałam składniki i syn dodał te moje 3 paczki wiórek.

   Kiedy wiórki były już tylko letnie ubiliśmy 4 biała, a potem dodaliśmy mąkę ziemniaczaną i wiórki powoli mieszając. Blaszkę natarłam masłem i łyżką nałożyłam krążki z ciasta (dość rzadkie wyszło), więc się rozlały na płasko. Piekłam 12-15 minut aż kokosanki się zarumieniły.

   Mimo, iż blaszka była nasmarowana masłem to ciastka i tak przywarły. Czekałam aż wystygną, to ważne! (Ciepłe ciastka są bardzo miękkie). Ścięłam je nitką trzymaną na sztywno w obu rękach. Zależało mi, żeby odeszły od blachy i się nie rozpadły. Miałam już swoje połówki kokosanek. Wykorzystanie papieru do pieczenia rozwiąże ten problem z przywieraniem ciasta.

   Ciastka stygły a ja zrobiłam pół paczki budyniu z 150ml mleka i odrobiną masła. Dodałam niewiele cukru (ciastko jest słodkie, budyń nie musi). Cały czas mieszałam. Kiedy budyń był zaledwie letni nałożyłam go na ciasteczko i założyłam na górę drugą kokosankę. I zamierzony efekt osiągnęłam.

   Te same ciastka można zrobić też bez budyniu. Trzeba wtedy zredukować ilość białka o połowę (z dwóch jajek). I ciasteczka wyjdą zwarte, uda się uformować kopiatą górkę, którą poprawiamy widelcem (każda wystająca wiórka przypiecze się bardziej, niż pozostałe).

   Smacznego!

***

  

 

5 thoughts on “Porządek musi być. Kokosanki.

  1. Pierwsze wrażenie „tresura dziecka”, ale może tylko wrażenie. A tak w ogóle to na czym polega puszczenie telewizora (cyt. „Na wszelki wypadek spytałam co ma zrobić, żebym w domu puściła telewizor.”)……

  2. Jesli macie dawac głupie komentarze to nie dwajcie bo nikt takiego nie chce tu czytac jesli nie podoba metody i wychowanie to nie czytaj tego ;((

    1. OK, może masz rację. Tylko dalej nie wiem, co to znaczy „puścić telewizor”. Bo słowo „puścić” za nic w świecie nie kojarzy mi się telewizorem. Pozdrawiam

      1. Był to skrót myślowy dotyczący puszczenia bajki w telewizorze, nie mam wpływu na to z czym się skojarzyło Pani. Ale dziękuję za podpowiedź, zdanie poprawiłam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *