Gdzie nas jeszcze nie było? Ciężko wymienić miejsca na Dolnym Śląsku, których naszym dzieciom nie pokazaliśmy. Staram się śledzić wydarzenia kulturalne w okolicy i pojawiać się wraz z dziećmi na przeróżnych piknikach, jarmarkach czy występach. Tym razem gmina zorganizowała plenerową imprezę z okazji 1050-lecia chrztu Polski.
Nie było tłumów, więc można było bez problemu skorzystać z atrakcji. Walka rycerzy, zakuwanie w dyby i wybijanie średniowiecznych monet. Michałek zobaczył, jak na ognisku rozgrzewano stop metalu, wylewano go do formy, a potem…wielkim i ciężkim młotem…syn sam odbił wzór w dwóch krążkach. Z rozbrajającym uśmiechem pytał zgromadzonych wokół ludzi, czy może im pomóc. Oczekiwał też podziwu dla jego siły i wytrwałości – cały Michał. Czaruś, gaduła i pępek kosmosu. Moneta trafiła do pudła z pamiątkami.
Mnie, bardziej od zabawy, interesowały stoiska z rękodziełem i jadłem. Bez pośpiechu obejrzałam wszystkie przetwory. Kosztowałam nalewki piernikowej według średniowiecznej receptury, chleba na zakwasie. Ostatecznie zdecydowałam się na zakup bochenka z czarnuszką i musztardy gruszkowej. Wykonano ją według przepisu Wojciecha Wielątko, pochodzącego z XVIII wieku. Pierwszym odczuwalnym smakiem był słodki: owocowo-cynamonowy. Potem jednak wyraźnie można było wyczuć gorczycę i ocet. Gdybym miała tę musztardę porównać z jakąś sklepową, była by to musztarda stołowa z dodatkiem gruszki. Sądzę, że to doskonały dodatek do potraw dla dzieci. Dla siebie doprawiłabym jeszcze pieprzem i kolendrą. Właściciele stoiska pochwalili się wyróżnieniem za kultywowanie tradycji staropolskich, a ja nabrałam ochoty, by wykonać własną musztardę w domu. Oczywiście podzielę się efektem moich starań.
Michał wydał swoje dwadzieścia dwa złote z kieszonkowego na miecz i tarczę. Trochę pokręciliśmy się jeszcze w oczekiwaniu na kolejne atrakcje, ale po przegranym przez syna – o włos – biegu w workach, wróciliśmy do domu.
Ostatnie tygodnie obfitowały w ciekawe przygody. Dziecko odkryło w sobie talent do gry w kręgle. Podczas urodzin kuzyna Michał prowadził do ósmej rundy, ostatecznie wyprzedził go jubilat Olek. W kolejnej turze Michał znów wyraźnie prowadził w punktacji. Niesamowite zaskoczenie. Ja na początku pogodziłam się z rolą największej ofermy, toczącej kulę po rynience wzdłuż toru. Jedyne punkty na moim koncie pochodziły z rzutu syna. Jednak potem coś we mnie wyraźnie „zatrybiło” i zbijałam wszystkie kręgle jednym rzutem. Czułam się jak dziecko…rozbawiona i beztroska. Pierwszy raz w życiu byłam w kręgielni, choć od dobrych dziesięciu lat miałam ochotę tam się wybrać. Świetna zabawa!
Tymczasem Michał rozwalał system. Rzut…
W oczekiwaniu na zbicie kuli…Skupienie.
Michałku, jak się cieszysz z wyjścia na kręgle?
Odbyłam poważną rozmowę z synem…”Chcesz piękny tort i mały prezent na swoje urodziny w lipcu, czy mały, domowy tort i kręgle przez godzinę dla ciebie i kolegów”. Oczywiście Michał wybrał grę, tak się rozochocił. Zaprosimy Olka i Patryka, spróbujemy zaprosić „ukochaną” Laurę, koleżankę Tosię, może kogoś z klasy syna. Zobaczymy. Pomysł z zorganizowaniem urodzin w takim miejscu był bardzo dobry i godny naśladowania. Pozostanie mi tylko podpytać zdolniejsze koleżanki o przepis na domowy biszkopt, który zawsze się udaje i jest puszysty. Prędzej ulepię z masy cukrowej bohaterów Gwiezdnych Wojen, niż upiekę coś, co nie będzie zakalcem.
***
Radość Michałka udało Wam się rewelacyjnie uchwycić 😀
Mam dobry przepis na biszkopt.Wychodzi wysoki,także spokojnie można przekroić na 2-3 blaty:
5jaj
1szkl.cukru
0,5szkl.mąki pszennej
0,5szkl.mąki ziemniaczanej
2łyżeczki proszku do pieczenia
Oddzielamy żółtka od białek i te ostatnie ubijamy na sztywno,dodając stopniowo cukier. Resztę składników sypkich wrzucamy do sitka i dodajemy na zmianę po jednym żółtku i po trochu przesianej mieszanki do miski z pianą i delikatnie mieszamy łyżką,żeby nie zniszczyć puszystej struktury piany. Wylewamy na tortownicę wysmarowaną tłuszczem i pieczemy w 170-180stopniach do „suchego patyczka” (ok 30-40min).
Pomysł na organizację dziecięcych urodzin na kręgielni świetny! 🙂 Wśród naszych znajomych jeszcze się nie trafił. Muszę to przemyśleć w przyszłym roku
Ja trzylatka pieke z takiego przepisu i wychodzi. Tylko od razu wyjmuj z piecyki i wyrzucaj na blat do góry dnem.nie bój się wtedy nie opadnie. Aha! Jeszcze do ciasta można dodać łyżkę majonezu albo trochę oleju. I jajka nie z lodówki. Śmiało próbuj!
A propos biszkoptu jeszcze,myślę,że lepiej jeśli będzie dość dobrze wypieczony,niż blady i delikatny,ponieważ możesz mieć później problem z przekrojeniem go.
Powodzenia! 🙂
Ja żółtka z powyższego przepisu mieszam w kubeczku z proszkiem do pieczenia i małą łyżeczką octu. Od razu zaczynają rosnąć. W tym czasie ubijam białka. reszta jw. Smacznego !!
Nie jestem znawcą broni, ale miecz toto nie jest:) Jak już, to topór;)))
Racja!