#wgóryzmpd

Orlica 1084m oraz Velká Deštná 1115m

Postanowiliśmy zdobyć Koronę Gór Polski, a wcześniej Koronę Sudetów, by nasi synowie mieli aktywne, radosne dzieciństwo, wypełnione miłością, wiedzą i ciekawymi wspomnieniami z rodzinnych wypraw. Pamiętam, jak bardzo się bałam, gdy oddalaliśmy się od ssaka, inhalatora z lekami rozprężającymi oskrzela czy zasięgu sieci komórkowej. Największą walkę stoczyłam sama ze sobą, by uporać się z traumą. „Strach powstrzymuje od działania. Działanie powstrzymuje od strachu” – teraz to wiem. Wszelkie obawy o zdrowie i bezpieczeństwo Szymona mijały wraz ze zdobywanym doświadczeniem. W sercu znów pojawiło się miejsce na szczęście.

8 kwietnia 2018 roku pojechaliśmy w Góry Orlickie, które są najwyższą częścią Sudetów Środkowych. Długość tego pasma górskiego to 35 km, ale do Polski należy jedynie niewielki skrawek głównego grzbietu. Góry Orlickie usytuowane są równolegle do Gór Bystrzyckich z północnego zachodu na południowy wschód i rozdzielone są dolinami Bystrzycy Dusznickiej i Dzikiej Orlicy. Przez ich północny grzbiet przechodzi europejski dział wodny. Oznacza to, że cieki wodne z dorzecza Dzikiej Orlicy nie płyną w stronę Bałtyku, lecz w przeciwnym kierunku: do zlewiska Morza Północnego.

Na omawianym obszarze położone jest jedyne miasto Duszniki Zdrój, ze znaną dzielnicą Zieleniec (Tutaj są torfowiska szacowane na 7600 lat, których jeszcze nie oglądaliśmy). Niegdyś zwiedzaliśmy z chłopcami Muzeum Papiernictwa, w XVI -wiecznym młynie. Warto również zajrzeć do  Domu Zdrojowego i okalającego go parku ze starodrzewem. Od 1946 roku w Dusznikach odbywa się Międzynarodowy Festiwal Chopinowski, który w bieżącym roku 2018 przypada na dni 3-11 sierpnia.

Turnus logopedyczny w górach

Kulminacją polskiej części Sudetów Środkowych jest graniczna Orlica (czes. Vrchmezí, 1084 m n.p.m.). Wana zaparkowaliśmy na skrzyżowaniu szlaku czerwonego (droga 389) i zielonego. Pod szczytem niegdyś stało całoroczne schronisko Hohe Mense-Baude i wieża widokowa, które zbudował i prowadził Heinrich Rübartsch – pionier turystyki górskiej i narciarstwa w Sudetach. Po  II Wojnie Światowej budynek popadł w ruinę i obecnie niewiele z niego pozostało.Czerwonym szlakiem biegnie Główny Szlak Sudecki, my poszliśmy zielonym. Szlak był ten przystępny – szeroki i ubity – jednak mało malowniczy o tej porze roku. Pewnie nie zapamiętałabym tej trasy, gdyby nie schyłkowe sto pięćdziesiąt metrów…

Tak blisko, a tak daleko…Na rozstaju dróg poszliśmy w lewo, gdzie nogi zapadały nam się w głębokim śniegu, nagromadzonym w szczytowej partii wzniesienia. Żałowaliśmy wtedy, że stuptuty  – chroniące nogawki spodni – zostawiliśmy w aucie. Grzęźliśmy w zaspach do połowy łydki, przez co buty wypełniały nam się topniejącym śniegiem. Poprzysięgliśmy sobie z Jackiem, że już zawsze będziemy nosić w plecaku ochraniacze. Dzieciaki za to zadowolone: Michał bawił się śnieżkami i szurał podeszwami, a Szymon uśmiechał się przy każdym „tąpnięciu”, gdy noga Taty-kangura wpadała w dołek. Mieszkamy w najcieplejszym rejonie kraju i śnieg momentalnie u nas rozpuszcza się, dlatego dzieci są bardzo szczęścia ma widok białego puchu i to jeszcze w takich ilościach. Szymcio uśmiecha się niczym miś na jego czapce. Przy słupku III/24 należy skręcić wgłąb lasu…

…by dotrzeć do charakterystycznego pomnika, upamiętniającego pobyt na wierzchołku Johna Quincy Adamsa – późniejszego prezydenta USA (w 1800), cesarza Józefa II (w 1779) oraz Fryderyka Chopina (w 1826). Orlica po czesku nazywana jest Vrchmezí, co oznacza Wierch Graniczny. Na wschodnim zboczu góry 200 m poniżej szczytu jest ponoć jaskinia Złota Sztolnia – pozostałość po wydobyciu rud żelaza. Oczywiście zrobiliśmy serię zdjęć do książeczek:

Przeszliśmy ponad 4 kilometry i pokonaliśmy 193 metry przewyższenia, co dało nam 6 punktów GOT. Udaliśmy się do schroniska „Orlica”, by przybić kolejne stemple i posilić się szarlotką, która to wybitnie smakuje nam w górach. Auto zaparkowaliśmy na pobliskim parkingu hotelowym pod tabliczką informującą, że obce pojazdy będą odholowywane. Dostaliśmy zgodę na pozostawienie wana, bowiem zakaz ten dotyczy głównie sezonu narciarskiego, gdy rejon ten kipi od turystów. Schronisko to jedna z pięciu gospód założonych przez rodzinę Rübartsch’ów w Zieleńcu. Obok niego stoi kamienna figura Św. Jana Nepomucena datowana na rok 1862.

Jak dotąd najsmaczniejsze ciasto jedliśmy pod Waligórą, ale to w Orlicy było duże, dobrze doprawione i pokryte migdałami – godne polecenia. Można nasycić jedną porcją.

Wyciągnęłam książeczki do pobicia, lecz nie było to takie proste. Stempel miał bowiem dużą średnicę i ledwo mieścił się na stronie z opisem szczytu! Rozejrzeliśmy się po pomieszczeniu…Było wypełnione ciemnym drewnem, w oknach wisiały kraciaste firany, a motyw ten powtórzony był za barem. Nawet przytulnie, jednak podświetlane tablice z menu nie pasowały do wystroju budynku z 1878 roku. Ja bardzo cenię sobie poszanowanie tradycji, dlatego widziałabym w tym miejscu tablice drewniane albo kredowe. Ale podobało nam się i może jeszcze kiedyś tu zajrzymy, gdy Michałek będzie chciał jeździć na nartach zjazdowych. W pobliżu jest bowiem wyciąg.

Najwyższy szczyt po czeskiej stronie to Velka Destna 1115 metrów n.p.m. Ruszyliśmy z parkingu przy Chacie Hájenka, a w oddali widzieliśmy schronisko Masarykova Chata z charakterystycznym zielonkawym dachem przy czeskim szczycie Šerlich. Tu również nie było jakoś szczególnie malowniczo, dlatego szukaliśmy mikro-krajobrazów gdzieś pod podeszwami butów…Kiedy człowiek goni, nie dostrzega piękna, które tkwi w drobnostkach dnia codziennego. Mój Mąż zawsze doszuka się szczelin w topniejącym lodzie czy kropel wody na gałązkach świerków. Ta wrażliwość na piękno bardzo mi się w nim podoba. Pierwszy raz w życiu widziałam takie grube pąki wyłaniające się spod ziemi. Chyba rzadko bywałam w górach bardzo wczesną wiosną, skoro nie rozpoznałam Lepiężnika białego. Roślina ta należy do rodziny astrowatych i jest dwupienna. Oznacza to, że jedne rośliny są osobnikami męskimi, a inne żeńskimi. By doszło do zapłodnienia, lepiężniki muszą rosnąć obok siebie. Liście wyrastają dopiero po przekwitnięciu kwiatów i są ogromne, tworzą charakterystyczne skupiska przy ciekach wodnych.Podążaliśmy czerwonym szlakiem, a mapa wskazywała, iż w pobliżu szczytu jest bufet (niestety zamknięty).

Zaraz obok niego była żółta tabliczka z oznaczeniem wzniesienia. Uwaga! Nie jest to szczyt, do którego zmierzaliśmy. Do Wielkiej Desztny należącej do Korony Sudetów należy udać się zielonym szlakiem pomiędzy drzewami. Szliśmy może z kwadrans, nie więcej. W przeszłości wzniesienie to nazywane było Siedmiogrodzką Górą. Wyprawa przyniosła nam dodatkowe 7,4 km i 200 metrów przewyższenia, czyli 10 punktów GOT. Czy jeszcze tu wrócimy? Wątpię. Nie znaleźliśmy szczególnego powodu, by przebyć tę trasę ponownie.

***

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *