Poszłam z Jackiem sprzątać piętro. Forest wpadł w rozpacz. Tęsknota pchnęła go na ósmy z piętnastu schodów. Psiątko nie chciało uspokoić się nawet u Jacka na rękach. Dopiero moja bliskość ukoiła rozpacz zwierzęcia. Kiedy chłopcy i Nel wrócili na parter, Foreścik jeszcze kilka razy mnie przywoływał. Dał się udobruchać w ramionach Pana Domu, ale słysząc mój głos, wyrywał się z objęć i chciał znów lecieć na piętro. Moje kochane, cudne psiątko! Mąż skwitował to tylko słowami…”No masz tę swoją menażerię, wszyscy wokół Ciebie się gromadzą”. Psy łażą za mną krok w krok, królik dudni klatką i po wypuszczeniu plącze się pod nogami, Szymon pcha się na ręce, a Michał najlepiej wlazłby mi na głowę. A jeszcze zaczęłam dokarmiać czarnego kota. Pałętał się pod naszymi drzwiami, to wynoszę mu żarcie. „Jeszcze papug brakuje” – docina Mąż.
„Wyobrażasz sobie inne życie?” – pytam bez obaw. „Nie”. I tyle w tym temacie…
***
To jest nasz Pan Piękny.
A tak się uśmiecha…
W poszukiwaniu najbardziej miękkich powierzchni do spania…
I najcieplejszych…(z prawej to moje plecy, gdy zasiadam do laptopa).
***
Jest przepiękny i pięknie się uśmiecha ,czy to miniaturka bo wygląda na większego .Pozdrawiam
Nie wiem Joli jaki to jest piesek. On jest z nieznanego nam źródła. Jest mały, tylko włos ma bardzo długi i puchaty