Z ŻYCIA WZIĘTE

Mały gigant

Szymon ma trzy i pół roku, za sobą ciężkie wylewy krwi do mózgu i wielokrotne reanimacje. Kiedy się urodził, oczyma wyobraźni widziałam dorosłego, bezwładnego i śliniącego się mężczyznę…Wiem jak często wyglądają ludzie z ciężkim porażeniem mózgowym i wiem jak wygląda życie ich rodzin. Mimo strachu powiedziałam nad inkubatorem…”Wybieraj. Jeśli odejdziesz, zrozumiemy. Ale jeśli zostaniesz, zrobimy z Tatusiem wszystko, żebyś był szczęśliwy”.

Tymczasem Bóg (los? przeznaczenie ?) zesłał mi Szymka, żebym to ja się śmiała. Ten mały człowieczek ma wypełniony krwiobieg po brzegi radością życia, do tego wyposażony jest w rozbrajający uśmiech, który jest lekiem na moją chandrę. Dziecko potrafi zanosić się ze śmiechu…Całe jego ciałko telepie się wtedy, a w domu słychać dźwięk przypominający rechot. Ten śmiech jest zaraźliwy, każdy z nas zaczyna się cieszyć razem z Szymonem. W sumie, to nie wiadomo z czego – zbiorowa głupawka.

Stało się też to, o czym nawet ja – matka – nie śmiałam marzyć. Szymon jest bardzo sprawny intelektualnie. Kilka dni temu rozwiązał takie zadanie…

Odpowiedzi wskazuje oczami lub rączką. Rozróżni pomidora od papryki, groch od fasolki szparagowej, cukinię od ogórka szklarniowego. Poza warzywami zna też zwierzątka i ich odgłosy, części ciała, kolory, kształty, liczby, część liter. Nieźle.

Nie wiemy, czy Szymek będzie mówił w tradycyjny sposób. Dziecko wydaje dźwięki, lecz nie panuje nad ich artykulacją. Mamy jednak stwierdzony – ponad wszelką wątpliwość – jeden fakt: Szymon jest dzieckiem zdrowo myślącym, uwięzionym w swoim porażonym ciałku. Wydobywamy go ze skorupki po trochę…

***

3 thoughts on “Mały gigant

Skomentuj ~Ola Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *