#wgóryzmpd

Łysica 612 m. n.p.m. Łysa Góra 594 m. n.p.m.

Jakiś czas temu oglądaliśmy film „Pełnia życia”, opowiadający historię mężczyzny, którego wyniszczająca choroba wirusowa przykuła do szpitalnego łóżka, a następnie doprowadziła do paraliżu. Jacek ocierał łzy już od połowy naszego wieczoru filmowego, ja usilnie starałam się kontrolować emocje, ale na koniec i tak wybuchłam płaczem. „Ja nie chcę po prostu żyć. Ja chcę naprawdę żyć” – powiedział główny bohater. Jak odnalazł siłę do walki o własną godność, o ciekawe i aktywne życie? Ten film po prostu trzeba zobaczyć, bo jest świadectwem potęgi ludzkiego ducha.

https://www.filmweb.pl/film/Pe%C5%82nia+%C5%BCycia-2017-777235

Nikt nam nie obieca, że jutro będzie należeć do nas, dlatego dziś staramy się żyć dynamicznie, świadomie. Wraz z Mężem i dziećmi robimy rzeczy, o których nawet nie mieliśmy śmiałości marzyć, gdy zdrowie nam dopisywało. Chodzimy po górach od zachodnich Sudetów po krańce Bieszczad, w deszczu, porywistym wietrze, mgle, mrozie, skrajnym upale. Równo rok zajęło nam zdobycie Korony Sudetów, Korony Beskidów i pozostały nam ostatnie 2 szczyty do Korony Gór Polski. 18 sierpnia udaliśmy się w góry Świętokrzyskie, by wejść na Łysicę, czyli najniższy koronny szczyt. Poprosiliśmy jedną z Turystycznych Rodzin PTTK o możliwość rozbicia namiotu w ich ogrodzie, ale Aneta i Hubert spod Kielc okazali się niezwykle gościnni. Nie tylko zaproponowali nam nocleg w domu i zaprosili do wspólnych posiłków, ale też towarzyszyli nam podczas wycieczek przez cały weekend i doskonale sprawdzili się w roli przewodników. Niezwykle serdeczni ludzie.

Prowadzoną przez nas akcję #wgóryzmpd wsparło wiele wspaniałych osób. To jest przygoda życia, która wzmocniła naszą rodzinę fizycznie i psychicznie. Niespodziewanie nasze działania zostały poparte przez Toyota Dobrygowski z Długołęki. W Góry Świętokrzyskie popędziliśmy nowoczesną hybrydą z pełnym bakiem paliwa, która spalała niecałe 5 litrów gazu na 100 kilometrów. Dziękujemy! Szczególne podziękowania należą się Gosi, która tę pomoc dla naszej rodziny zainicjowała.

W sobotę, po śniadaniu ruszyliśmy w stronę Świętej Katarzyny i zaparkowaliśmy auto niedaleko kościoła i klasztoru Bernadynek. Nad wsią dominuje wysoka wieża z charakterystycznym hełmem. Podania mówią, że istniała tu kiedyś pogańska świątynia. Osiedlali się tu pustelnicy, a w 1399 r. miał tu osiąść rycerz Wacławek, który ufundował kościółek św. Katarzyny. Ziemia ta należała do biskupów krakowskich, a koło 1478 r. biskup Jan Rzeszowski osadził przy kościele bernardynów. W 1817 r. ustąpili oni miejsca bernardynkom, których klasztor w Drzewicy spłonął w pożarze.W kościele znajduje się rzeźba przedstawiająca św. Katarzynę w koronie, w czerwonej sukni uzupełnionej powłóczystą niebieską szatą. Jest to kopia hebanowej lub cyprysowej figury, sprowadzonej – według legendy – jeszcze przez rycerza Wacławka z północnej Afryki.

Wejście do Świętokrzyskiego Parku Narodowego prowadzi przez Puszczę Jodłową, mającą charakter endemiczny. Głównym gatunkiem w drzewostanie i bardzo częstym w niższych warstwach lasu jest jodła pospolita, w domieszce występuje: buk, dąb szypułkowy i dąb bezszypułkowy, rzadziej osika, olsza czarna, brzoza brodawkowata i świerk. Warstwa krzewów reprezentowana jest przez malinę, bez koralowy, w mniejszym stopniu przez jarzębinę i kruszynę. To unikatowe w skali świata zbiorowisko roślinne zostało rozsławione przez Stefana Żeromskiego, który na pobliskiej kapliczce wyrył w 1882 roku swój podpis. Obok widnieje nazwisko jego serdecznego przyjaciela Janka Stróżeckiego.

Niedaleko znajdują się dwie mogiły: z czasów powstania styczniowego oraz z 1943 roku, kryjące około 80 uczestników walki o wolność i niepodległość.

Po drodze minęliśmy drewnianą kapliczkę św. Franciszka, przy której znajduje się cudowne źródło. Według tradycji woda tryskająca z tego źródełka leczy choroby oczu. Była zimna, bardzo czysta i doskonale nas orzeźwiła w upalny, sierpniowy dzień.

  Szlak na Łysicę nie był wymagający i wolnym krokiem można go pokonać w godzinę. W szczytowej części natrafiliśmy na Gołoborze czyli rumowisko skalne. Zbudowane jest wyłącznie z dużych odłamów skalnych i nie zawiera żwiru, piasku oraz iłu. Szymka zawsze bardzo śmieszy, gdy Tata pokonuje przeszkody i buja się na boki. A im bardziej psioczy przy tym pod nosem, tym większa jest radość dziecka. Hubert i Jacek wzbudzali spore zainteresowanie na szlaku, wyglądali uroczo z podpiętymi do siebie synami. Kwintesencja męskości! Nie każdy mężczyzna z takim oddaniem wspiera swoją partnerkę w wychowywaniu dzieci, jak mąż Anety i mój małżonek. Kiedyś psycholog powiedziała mi, że najważniejsza w życiu kobiety jest relacja z jej partnerem. Kochający się i wspierający rodzice budują dzieciom bezpieczny świat, wypełniony miłością. Wiele w tym racji… Łysica to szczyt, który stał się dla nas synonimem czegoś łatwego, błahostki. Potem góra ta wielokrotnie pojawiała się jeszcze w naszych rozmowach, gdy Jacek chciał mi dodać otuchy lub zwyczajnie rozśmieszyć przed szalonym wysiłkiem. „Skarbie, to taka większa Łysica…” – mówił spoglądając na Rysy.

Odwiedziliśmy jeszcze schronisko PTTK Jodełka, gdzie podbiliśmy pieczątki. Po drodze do Muzeum Minerałów i Skamieniałości, minęliśmy dawny budynek schroniska z 1920 roku im. Aleksandra Janowskiego.Do okazów zasługujących na szczególną uwagę należy 100 kilogramowy kryształ górski z Arkansas, Morion – czarny kwarc, który swą barwę zawdzięcza promieniowaniu radioaktywnemu,  3-karatowy diament czy kolekcja krzemieni pasiastych (największa na świecie oszlifowana bryła 80 kg). Pierwszy raz widziałam ametyst kaktusowy i gagat – bitumiczną odmianę węgla brunatnego. W XVII wieku gagatową biżuterię nosili wystrojeni, zdolni do nieodpowiedzialnych wybryków panowie, których od tej nazwy właśnie zaczęto przezywać gagatkami. W kolejnym stuleciu minerał ten kojarzony był z żałobą po powstańcach walczących z zaborcami.

Bardzo pouczające było zajrzenie do wnętrza stalagmitu – nacieku jaskiniowego, narastającego od dna jaskini ku górze. Ma to miejsce, gdy z kapiącej ze stropu wody wytrąca się węglan wapnia. Bardzo dobrze widać, jak stalagmit przyrastał na grubość. Obok w gablocie był stalaktyt – grawitacyjny naciek, który ze względu na swój wygląd nazywany jest również sopleńcem. Potrzeba od 100 do 250 lat, by stalaktyt wydłużył się o centymetr.

Warto na dłużej zatrzymać się przy skamieniałościach. Czaszka wymarłego tura, kości Tazoudazaura, liczne amonity, trylobity (przepięknie zachowany Dicranurus!)- i belemnity… W cenie biletu wstępu był pokaz szlifowania kamieni. Odpowiednia obróbka może wydobyć – z niepozornego kawałka minerału – niezwykłe piękno. W witrynie zgromadzono wiele eksponatów wyrzeźbionych w rozmaitych skałach i minerałach.

Tego dnia postanowiliśmy jeszcze wejść na Święty Krzyż 594 m. n.p.m (czyli Łysiec, zwany też Łysą Górą). Na szczycie znajdują się: gołoborze, ścisły rezerwat przyrody obejmujący las jodłowo-bukowy, pozostałości wału kultowego Słowian, klasztor Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, muzeum parku narodowego oraz Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze.

Na szczyt można się udać w na dwa sposoby: asfaltem (godząc się na wędrówkę drogą, uczęszczaną przez auta dowożące turystów) lub dwukilometrową ścieżką dydaktyczną, prowadzącą przez starą puszczę. Jodły dość łatwo rozpoznać, bo ich szyszki rosną do góry niczym świeczki. Jodła pospolita wyróżnia się dwubocznym układem igieł, wyrastających poziomo z gałęzi, drzewo ma szarą, spękaną korę. Tutaj dorasta do 45 metrów, dlatego nazywana jest „mamucią” (wysokość 15 piętrowego bloku).

Po drodze natrafiliśmy na metalową konstrukcję prowadzącą nad gołoborze i wał kultowy, zbudowany z piaskowca kwarcytowego. Najdłuższy odcinek sięga 1,5 km i ma wysokość przekraczającą dwa metry. Został wzniesiony w VII-IX wieku i nigdy nie pełnił funkcji obronnych, lecz był poświęcony bóstwom o imionach: Łada, Boda i Leli. Jednym z powodów założenia w XII wieku pobliskiego klasztoru Benedyktyńskiego była chęć zapobiegania pogańskim modłom i składaniu ofiar.

Gołoborze zbudowane jest niemal wyłącznie z dużych głazów (ok. 100kg) o ścianach w kształcie rombu, pomiędzy którymi znajdują się puste przestrzenie. Brak drobnoziarnistego rumoszu skalnego powoduje, że nie ma z czego wykształcić się gleba. Miąższość gołoborza sięga 4 metrów, a nawiane drobiny skalne i organiczne, skutecznie wypłukiwane są przez wodą opadową. W takich warunkach ciężko jest zakorzenić się wielu roślinom, a organizmem pionierskim jest tutaj jarząb pospolity przez co gołoborze powoli, systematycznie zarasta. Niemal cała powierzchnia stoku jest pochylona pod kątem 26-27 stopni i tylko w centralnej części nastąpiło wyraźne wypłaszczenie. Jest to związane z występowaniem w tym miejscu łupków ilastych, które szybciej uległy erozji wietrznej. Szczeliny powiększane są za sprawą zamarzającej wody, która rozsadza skały. Gorąco polecamy wizytę w Muzeum Przyrodniczym. Można tam z bliska przyjrzeć się budowie gołoborza. Duże wrażenie robi też makieta Gór Świętokrzyskich dawniej i dziś. Człowiek przekształca środowisko dla swoich potrzeb, a historia jego bytowania na tym terenie i skutki prowadzonej działalności, przedstawione zostały na wystawie. Przejawiają się one m.in. w budowie drzewostanu. Las uprawny ma zupełnie inną strukturę od lasu pierwotnego i dominuje w nim monokultura sosny lub świerku. Drzewa są wycinane i mija wiele lat, zanim dany teren znów zostanie pokryty lasem. W naturalnych zbiorowiskach leśnych jedne drzewa umierają, inne w tym samym czasie dostają dostęp do światła i wzrastają. Ochrona puszczy, gdzie ekosystem funkcjonuje bez ingerencji człowieka, jest niezwykle ważny dla zachowania bioróżnorodności na świecie.

Dlatego właśnie w latach 60tych ubiegłego stulecia wiele kontrowersji wzbudziła budowa – na terenie Świętokrzyskiego Parku Narodowego – wolnostojącej wieży betonowej o wysokości 158,0 metrów. Wzmiankę o tej potężnej konstrukcji znajdziemy w  regulaminie odznaki turystyczno-krajoznawczej PTTK Polskie „Naj”, w kategorii „najwyższe”. Dzięki lokalizacji nadajnika na Łysej Górze w zasięgu ośrodka znalazło się blisko 2,5 miliona osób, a odbiór stacji radiowych i telewizyjnych jest możliwy w promieniu ok. 150 km. Jest to jeden z najlepszych, pod względem powierzchni pokrycia sygnałem, obiektów nadawczych w Polsce i Europie Środkowej. Jakieś 250 metrów dalej jest klasztor ufundowany w latach 1102-1138 przez Bolesława Krzywoustego, a w nim – w kaplicy Oleśnickich – Relikwia Krzyża Świętego. Według legendy podarował ją Emeryk. Udając się w pogoń za jeleniem, oddalił się od orszaku i zabłądził. Gdy miał zabić zwierzę, pomiędzy rogami jelenia ukazał się krzyż, a węgierskiego Królewicza oślepiła wielka jasność. Emerykowi ukazał się anioł, który wskazał mu drogę do pobliskiego klasztoru i nakazał pozostawić tam relikwie. Na promienisto żebrowanym suficie kaplicy znajduje się piękna polichromia, a w obrazach na ścianach widnieje historia drzewa Krzyża Świętego. W murze okalającym klasztor znajduje się ozdobna brama z XVII wieku.  Idąc zabytkowymi krużgankami dochodzimy do miejsca, w którym można złożyć intencje modlitewne. Są one odczytywane podczas mszy świętej. Michałek bardzo chciał coś napisać i poprosił o modlitwę za zdrowie swojego braciszka. Mąż i ja dziękujemy za to, co mamy i nie czujemy potrzeby, by nadwyrężać Pana Boga kolejnymi prośbami.

Następnego dnia pojechaliśmy na dwa auta do Kielc. W Muzeum Zabawek i Zabawy zachwycił nas nakręcany na kluczyk wóz strażacki z lat 1924-1926 oraz gra w Lotto z czasów I Wojny Światowej. W tym roku przypada stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości, przedmioty te były niemymi świadkami historii.

Przed budynkiem usytuowany jest pomnik Marszałka Józefa Piłsudskiego – polskiego działacza społecznego i niepodległościowego, żołnierza, polityka, męża stanu. Zrobiliśmy tam pamiątkowe zdjęcie do jubileuszowej odznaki PTTK „Na szlakach niepodległości”.

Gmach, w którym obecnie znajduje się Muzeum, powstał w 1872 roku. Pierwotnie budynek przeznaczony był na sklepy, zakłady usługowe i jatki. Kielecczyzna stała się po II wojnie światowej jednym z ważniejszych ośrodków zabawkarskich w Polsce. W latach 70. XX w. powstał tu Krajowy Związek Spółdzielni Zabawkarskich (KZSZ), który koordynował działalność ponad 80% producentów zabawek w Polsce. Na wystawie udało nam się odnaleźć wiele przedmiotów, które pamiętamy z Jackiem z dzieciństwa: grę Master Mind, sterowanego ręcznie poloneza, Małą Pocztę, zestaw Mały Rzemieślnik. Gabloty pełne były postaci z bajek z czasów, kiedy z wypiekami na twarzy czekało się na godzinę 19:00, by obejrzeć „Dobranockę”. Miś Koralgol, Pingwin Pik Pok, Plastuś to dla Michała i Szymka abstrakcja. Stary Sokół Milenium okazał się pomostem pomiędzy zabawkami synów, a naszymi. Klocki Lego produkowane są od 1949 roku, a ich nazwa pochodzi od duńskiego zwrotu „Leg godt” (baw się dobrze).

W ten upalny dzień udaliśmy się też do geoparku i poszliśmy na spacer do pobliskiego rezerwatu przyrody nieożywionej Wietrznia. Ochroną częściową objęto pozostałości wzgórza Wietrznia (312 m n.p.m.) należącego wraz z Kadzielnią (295 m n.p.m.) do Pasma Kadzielniańskiego zbudowanego z wapieni dewońskich. Od 1893 roku wydobywano tutaj wapienie i dolomity na produkcję wapna oraz jako kamień budowlany i tłuczeń drogowy. W 1974 roku zaprzestano eksploatacji surowców, a pozostałością po działalności górniczej są trzy połączone ze sobą kilkupoziomowe wyrobiska. Występują tu cenne przyrodniczo siedliska, w których znaleźć można np. chronionego płaza kumaka nizinnego i węża gniewosza plamistego oraz wiele roślin typowych dla wapiennego podłoża, stanowiących nasłonecznione murawy kserotermiczne: dzwonek syberyjski, dziewięćsił pospolity, haber nadreński. Tutejsze profile skalne dokumentują procesy zachodzące w dewońskim morzu sprzed 360 milionów lat, zawierają rozmaite skamieniałości. Jest tu również wiele form tektonicznych z czasów, kiedy teren obecnych Gór Świętokrzyskich podlegał fałdowaniom (np. uskoki i fałdy) oraz unikatowe formy krasowe (pozostałości jaskiń i dolin, studnie i leje).

W muzeum warto zwrócić uwagę na spirytyzowane skamieniałości, pochodzące z kamieniołomu Kowala koło Kielc. Aragonit (odmiana węglanu wapnia, stanowiąca 90% masy perłowej) w muszlach mięczaków został zastąpiony pirytem, czyli tak zwanym złotem głupców. Mieliśmy również okazję się przekonać, do jakich rozmiarów dorastały dewońskie organizmy morskie. W miejscowości Zachełmie znaleziono liczne tropy tetrapodów – pierwszych czworonogów. Zwierzęta te miały długość dochodzącą do 2,5 metra długości i prowadziły wodny tryb życia, jednak wychodziły na ląd w poszukiwaniu pokarmów. Miały cztery kończyny kroczne z palcami i potrafiły nawet skakać. Brak śladów ciągnięcia brzuchem czy ogonem po osadach świadczy, że zwierzę to sprawnie kroczyło po morskich płyciznach.

W specjalnej kapsule odbyliśmy „Podróż do wnętrza Ziemi’’ w kinie 5D. Przebijaliśmy się przez kolejne warstwy geologiczne planety: wiało, poczuliśmy ciepło lawy i wilgoć morskiej bryzy, nasz pojazd został uszkodzony odłamkiem skalnym. Michał był zachwycony! Szymcio przetrwał jakoś.

Tego dnia dotarliśmy jeszcze do innych jaskiń, które również powstały na skutek rozpuszczania skał węglanowych przez wody opadowe i podziemne (tzw. proces krasowy). Na wzgórzu Kadzielnia 295 m. n.p.m. jest ich ponad 25, jednak – bez wcześniejszej rezerwacji – nie udało nam się zwiedzić żadnej z nich. Najdłuższą jaskinią jest tutaj Jaskinia Odkrywców, którą z pewnością kiedyś obejrzymy. Skałka geologów to najwyższa część wzgórza, otoczona 30 metrową skarpą. Znajduje się tutaj ścisły rezerwat przyrody nieożywionej Kadzielnia, który swą nazwę wziął od jałowców, służących do produkcji kadzideł lub też od Kościelnego opiekującego się tym terenem w XVI wieku. Wcześniej wzgórze było miejscem pogańskiego kultu. W XVIII w. rozpoczęto eksploatację skał, a w 1770 roku stanął tu pierwszy piec do wypalania wapna. Powstały głębokie wyrobiska zalewane wodami podskórnymi, które utworzyły jeziorko Szmaragdowe, zarybione niegdyś pstrągami. Wyschło ono w latach 90. na skutek obniżenia się poziomu wód gruntowych.

Warto uważnie przyjrzeć się murowi obok chodnika oraz leżącym przy nim głazom. Jest w nich wiele skamieniałości, a ich poszukiwanie to wielka atrakcja dla dzieci. Nasi Gospodarze chcieli pokazać nam kolejne miejsce godne uwagi, dlatego nie było zbyt dużo czasu, by pochylić się nad każdą ciekawszą skałą. Michał i ja jesteśmy zafascynowani geologią – to chyba po Babci Lodzi, która uwielbiała kamyki. Im bardziej kolorowe i pstrokate, tym większy zachwyt wzbudzały u Staruszki. My mamy szaleństwo w oczach na widok skamielin. Rezerwat Ślichowice z charakterystycznym wałem obalonym, znamy z podręczników do geografii. Ruchy górotwórcze – mające kierunek z północy na południe – doprowadziły do przechylenia, a następnie pofałdowania warstw skalnych. W ten sposób starsze osady znalazły się nad młodszymi. Widać to doskonale na wschodniej ścianie wyrobiska, którego eksploatacja miała zabezpieczyć potrzeby drogownictwa i kolejnictwa w okresie międzywojennym.

Dzięki serdeczności Anety i Huberta dostaliśmy potężną dawkę wiedzy na temat Gór Świętokrzyskich i spędziliśmy cudowny weekend. „Turystyczna Rodzinka” PTTK to nie tylko konkurs podróżniczo- krajoznawczy, ale również inicjatywa pozwalająca rodzinom z całego kraju wspierać się w poznawaniu naszej ojczyzny. Czekamy teraz na miłych gości u nas, na Dolnym Śląsku.

Zanim udaliśmy się w podróż powrotną, zwiedziliśmy jeszcze Jaskinię Raj w Chęcinach – miejsce absolutnie niezwykłe, wypełnione po brzegi kalcytowymi formami naciekowymi. Wejście do jaskini prowadzi sztolnią wykonaną w miejscu dawnego otworu jaskini (w ciągu ostatnich tysiącleci został całkowicie zasypany naturalnym osypiskiem ze zbocza). Trasa turystyczna ma 180 metrów i rozpoczyna się wystawą, na której zobaczyć można: znalezione w namulisku krzemienne narzędzia pracy neandertalczyka sprzed 50 tysięcy lat oraz szczątki mamuta, nosorożca włochatego i niedźwiedzia jaskiniowego.

Ta zjawiskowo piękna jaskinia krasowa ma stałą – niezależnie od pory roku – temperaturę 8-10 stopni Celsjusza, a wilgotność powietrza przekracza tu 95 procent. Ze względu na ograniczenie rozrostu glonów, światło jest tu włączane jedynie na chwilę. Obowiązuje tu całkowity zakaz robienia zdjęć, a przewodnicy reagują bardzo nerwowo na każdą próbę fotografowania jaskini nawet bez użycia lampy. Próżno więc o szczegółową dokumentację fotograficzną do naszego dziennika wypraw. Za to kupiliśmy kartki pocztowe ( i chyba o to w tym zakazie właśnie chodzi)… Przed nami było największe wyzwanie w życiu. Dopinaliśmy szczegóły wyjazdu na „taką trochę większą Łysicę”, której wysokość nad poziomem morza wynosi 2499 metrów…

***

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *