Z ŻYCIA WZIĘTE

Lord Leming

Ferie obstawiłam terapią. Michała zawożony jest przez Tatę na dziewiątą na rehabilitację, a potem odbieram syna po piętnastej. Integracja sensoryczna, zajęcia logopedyczne, stymulacja tDCS. Szymon natomiast ma zwiększoną ilość ćwiczeń w domu. Zdawało by się: idealne warunki, by odsapnąć…Siąść na kanapie z kubkiem kawy i położyć nogi na stoliku. Wszystko  było by super, gdybym się nie przeziębiła. Zdycham. Katar wylewa mi się z nosa, nie pomaga nic. Głowa mi ciąży niczym tona ołowiu.

Tymczasem Michał pochwalił się właśnie…”Mamo, a dziś bawiliśmy się w Króla Ciszy”. Posmarkaliśmy się z Jackiem ze śmiechu. Trzy dni wytrzymali z paplaniem Michałka, ha ha ha. A ja słucham katarynki od piątej trzydzieści rano do dwudziestej – dwudziestej pierwszej. Powinnam dostać medal. „Maaaamo. A – Aaaa – A u Pani Izy jadłem obiad. Taki dobry, że prawie zawału dostałem. Normalnie masakra”. Michał ponoć młóci z talerza niczym kombajn.

Taka sytuacja z turnusu:

– Michał. Namaluj jakiegoś bohatera.
– Wiem! Lojd Wejder.
– A jakiś inny? Jakiś dobry?
– Lojd Wejder i Ktoś.

Ostatecznie Panie zachęciły go do zmiany wyboru i powstał…Dobry Dinozaur. Ponoć też broszkę dla mnie robił z modeliny. Oczywiście nie kwiatek, nie serduszko. Co? Lord Vader. Łaaaa ha ha ha. Szaleństwo, szaleństwo! – powiedział by Król Julian.

Syn czasem sprzecza się z koleżanką Madzią. Dzieci same rozwiązują swoje konflikty. Michał miał powiedzieć…”Przepraszam, ale bardzo mnie zdenerwowałaś”. Syn zaczął nazywać swoje emocje, dzieli się nimi z otoczeniem. Praca ze szkolną Panią Psycholog nie poszła na marne. Jeszcze pozostała kwestia zacinania się podczas mówienia. Michał zaczyna gadać, by tylko zwrócić na siebie uwagę. A że nie wie co powiedzieć, zaczyna się jąkać. Męczące dla niego i dla nas. „Po – wo – li. Przemyśl, co masz do powiedzenia. Mów po- wo-li…spokojnie…Wysłucham”. Pomaga. Zdania zaczynają płynnie uwalniać się z dziecka.

Podczas spaceru syn ponoć nucił co? Marsz Imperium.

Pokój opustoszał ze zbędnych klamotów, a dziecko znów zapełnia skarbonkę. – „Mamo, jedziemy na gyrosa?” – pytał podczas wyprawy do miasta. „Nie synu, jesteśmy przed wypłatą. Masz teraz więcej pieniążków, niż my z Tatusiem” – tłumaczyłam. – „To ja wam dam ze swoich i pojedziemy”. Słodziak. Nie pojechaliśmy, niech zbiera na kolejne Lego. Michałek układa zestawy dla dzieci od ósmego do czternastego roku życia. Sam, albo – dla towarzystwa – z Tatą. Często siadamy przy stole wszyscy, łącznie z Szymonem i celebrujemy otwarcie nowej paczki klocków.

Na koniec pozwolił się sfotografować z „Lojdem Sitków” i „Lojdem Wejderem”. Nie pomaga tłumaczenia, że sitko to co najwyżej w kuchni znajdzie. Ha ha ha. „Sithów. Si-thów, Sithowie. Michał, tylko zrób normalną minę. Nie Leminga!” – strofowałam. I co? Mam Lorda Lemingów…

***

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *