Bez kategorii

Licho wie czemu, czyli bunt czterolatka.

   Jeśli są takie dni, kiedy rodzic ma ochotę swoje dziecko zamknąć w szafie, to ja wczoraj miałam właśnie taki dzień ;p Mój synuś: aniołeczek, mądralek, zamienił się wczoraj w rozkapryszonego małego potworka. I żeby był jakiś konkretny powód…Po prostu odzierał mnie z sił a ja się bardzo, bardzo starałam, żeby nie wybuchnąć.

   W moim rodzinnym domu zawsze było tłumaczenie, potem ostrzeżenia, następnie podniesiony głos a na końcu…właściwie nie musiało być nic więcej, bo czułam respekt do rodziców i nie chciałam przekroczyć granicy ich wytrzymałości. Udało mi się może z raz przesadzić i więcej nie chciałam. Po prostu miałam w sobie poczucie, że w końcu trzeba odpuścić.

   Staram się wychowywać syna podobnie. Bardzo dużo z nim rozmawiać, żeby jego rozsądek sam mu podpowiedział, że zbliża się kres mojej wytrzymałości. W większości przypadków się udaje. W innych odsyłam dziecko do jego pokoju, z którego może wyjść wtedy, gdy będzie spokojny. Jak dla mnie może to być trzy sekundy. Bywa, że wychodzi po godzinie, bo znajduje sobie tam jakieś ciekawe zajęcie. Ważne, żeby syn wyszedł z pokoju opanowany i to On decyduje, ile czasu jest mu na to potrzebne. Żadne „cztery minuty, bo masz cztery lata” nie wchodzi w grę. Zazwyczaj to za dużo dla mojego dziecka.

   Czasami odwracam uwagę Michała innym zajęciem, zmieniam jego tok myślenia i dziecko się wycisza. Ale wczoraj? Wczoraj miałam ochotę krzyczeć! Syn wracał z pokoju jak bumerang nabuzowany do granic mojej tolerancji. Nic nie chciał robić, wszystko było na „nie”. Kiedy głos mi się zaczął podnosić słyszałam upomnienie „nie wolno krzycieć” albo co gorsza „zamknij buzię”. No tak w naszym domu nie będzie z pewnością! Tłumaczyłam, że brzydko mówi do mamy, odsyłałam do pokoju a diablę na jego ramieniu kazało mu wracać i sprzeczać się dalej. Aaaaaaaaaaa! Myślałam, że eksploduję.

   Mały krzykacz nie wyciszył się nawet na spacerze, gdzie uciekał i nie słuchał próśb o zbliżenie się do nas, ciągłe spięcia. Ja naprawdę nie tak wyobrażam sobie bezpieczny, rodzinny dom. Miałam łzy w oczach z bezsilności…Chcę, żeby Szymon miał ciepłą atmosferę, sprzyjającą rozwojowi. Chcę być dobrą Mamą, która postępuje właściwie. Tylko dlaczego to jest czasami tak strasznie trudne?…

***

1 thought on “Licho wie czemu, czyli bunt czterolatka.

  1. Oj, skąd ja to znam…. Czasem chyba każda mama ma ochotę wyjść i nie wracać… Niestety sama uczę się dobrze postępować w stosunku do moich dzieci, więc niczego mądrego nie napiszę, U nas w chwilach kryzysu rozsądek mówi coś innego, a emocje czasami i tak dają górę i głos mam podniesiony, choć potem mam wyrzuty sumienia. Wtedy zawsze podchodzę do moich dzieci, przytulam, przepraszam i tłumaczę, czumu się zdenerwowałam. Podziwiam mamy, które nie podnosząc głosu radzą sobie z różnymi humorami swoich dzieci. Igo, jesteś wspaniałą mamą i Michaś dzięki Tobie ma ciepłą kochającą rodzinę. A Szymek napewno już teraz czuje się przez Was kochany i wie, że u Was będzie mu najlepiej. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *