GOTUJEMY

Kotlety gryczane

Odwiedziła nas Asia i miałyśmy sposobność uzupełnić dokumentację, by zgłosić jej rodzinę do programu „Nasz nowy dom”. Upatruję w tym szansę, by wskrzesić w Przyjaciołach nowe siły, poprawić komfort ich życia w starym, poniemieckim domu. Mam wielką nadzieję, że uda się stworzyć dom bez barier dla Kuby, a następnym krokiem będzie zakup elektrycznego wózka, by chłopiec mógł samodzielnie poruszać się po posesji. Pozwoliłam sobie też wystosować list do Pani Katarzyny Dowbor. W dokumentacji zawarłam informację o prowadzonej zrzutce na ogrzewanie domu. Dziękuję wszystkim osobom, które wsparły finansowo ten cel i mam nadzieję, że powolutku uda nam zdobyć całą, potrzebną sumę. Wierzę, że uda się przekonać twórców programu o naszej determinacji, by pomóc tej wspaniałej rodzinie.

https://zrzutka.pl/vxb23z

Lubię takich gości, którzy czują się u nas jak we własnym domu. Asia jeszcze pomogła mi przygotować obiad. Pierwszy raz w życiu jedliśmy kotleciki gryczane. Dwa woreczki ugotowanej kaszy (nie palonej), kostka białego sera półtłustego, pęczek pietruszki, 3 łyżki mąki, jedno jajko, sól i pieprz. Z takiej masy „Bratowa” uformowała małe kotleciki i zarumieniła je na patelni. Smażyła na oleju, bo w domu nie było prawdziwego smalcu, takiego ze skwarek. Danie z mocno ugotowanej kaszy przypominało nieco placki ziemniaczane, z delikatnym aromatem gryki i pietruszki. Zaserwowałam do tego kurczaka z sosie cebulowym i domową paprykę. Ot taki rodzinny obiadek bez wymyślnych bajerów typu: chryzantemy z marchewki. Ha ha ha.

Dostałam informację, iż mam dosłać jeszcze zdjęcia domu Asi i Witka, zrobione z zewnątrz. Przy okazji znalazłam sporo archiwalnych fotografii, które mnie bardzo wzruszyły. Wśród nich to z nowymi schodami, za wykonanie których nie musieliśmy zapłacić ani złotówki (opłaciliśmy jedynie koszt drewna). Potem beton własnoręcznie równałam masą cienkowarstwową do kafli i kładłam gładź gipsową. Nikt się nie zorientował, że prace wykonał laik i do tego baba. Taką mieliśmy wolę przetrwania, że dokonywaliśmy rzeczy z pozoru niemożliwych…

Szczęście mojej rodziny nie byłoby możliwe, gdyby nie pomoc Witka, Pawła, stolarza – społecznika i wielu obcych nam ludzi, którzy pomogli nam zasiedlić niedokończony przez dewelopera segment domu. Czujemy z Jackiem ogromną wdzięczność za okazaną pomoc i teraz – kiedy to my jesteśmy w pełni sił i nie brakuje nam determinacji – postaramy się pomóc kolejnym potrzebującym rodzinom.

***

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *