Bez kategorii

Już jest dobrze…

Mąż wrócił, na naszych twarzach znów zagościł uśmiech. Michałek tulił się do Taty i spytał „gdzie byłeś tak gługo?”. Z olbrzymim wzruszeniem przyglądam się temu, jak Jacek na mnie patrzy. Jego spojrzenie przepełnione jest miłością i troską…Jestem taka szczęśliwa, że znów krząta się po naszym domu, w powietrzu unosi się słodki zapach jego perfum. Dziękuję Bogu, że Mąż przetrwał drogę 500km w huraganie wywracającym auta i zrywającym dachy.

W domu parkietem mamy się nie martwić. Tak ponoć ma być: szczeliny się pojawiają, mamy przyjąć to ze spokojem. Jak dla mnie to rozszczelnienie izolacji rurki z wodą, prowadzącej do kaloryfera. Piec ponoć działa już dobrze, naprawa zajęła bite 3 godziny. Właściciel wyczyścił filtry, spuścił baniak z jakimś szlamem. Nie wnikam, byle by działało. Michał płakał, że mu zimno, a ja byłam na skraju załamania z dwójką małych dzieci w lodowatym mieszkaniu. Jak na złość rozpałka do kominka się skończyła, a wilgotne drewno nie chciało się zająć od ognia. Jakoś tak się składa, że kłopoty przychodzą głównie wtedy, gdy zostaję z dziećmi sama. Ot taki chichot losu.

Na zakończenie męki z piecem, syn dostał gorączki. Uskarża się na ból głowy i ciała. Grypa? Jeszcze by mi tego brakowało…Tylko patrzeć, jak Szymon też załapie od brata i będę miała szpital na peryferiach. Ale mnie to już tak nie przeraża, bo wiem, że nie jestem już z tym sama. Mój Mąż obejmie mnie mocno i pogłaszcze po głowie…wtedy wszystko staje się łatwiejsze do zniesienia. A sam Michałek jest rozbrajający…”Nie martw się, będzie dobrze”.

Mateusz natomiast cieszył się ze spotkania z Tatą. Chłopiec wyrasta na zdolnego komputerowca, w ogóle jest bardzo mądrym dzieckiem. Podrósł i zmężniał, choć nadal straszna z niego chudzinka. Wspaniały dzieciak. Szkoda, że dzieli nas tak ogromna odległość. Na Dolnym Śląsku jest tyle wspaniałych rzeczy, które można by mu pokazać.

Na zakończenie tego wywodu, pochwalę się jeszcze zdjęciem moich synków…Boskie! Minimama i Minitata. I maksiradość.

***

3 thoughts on “Już jest dobrze…

  1. Fajne te Twoje chłopaki 🙂 cieszę się, że sytuacja z piecem została opanowana i dodam, że przechodziłam przez to samo ostatnio… W piątek wieczór piec CO przestał działać, w sobotę serwisant stwierdził spalenie się głównej płyty sterującej piecem – koszt 1000zł plus robocizna i ewentualne koszty dodatkowych elementów, które będą wymagać wymiany… nogi mi się ugięły, i momentalnie zrobiło mi się gorąco chociaż temperatura w nieogrzewanym ponad 14 godzin mieszkaniu spadła do 16 stopni, na szczęście mam rodziców na miejscu, wywiozłam im dzieci na weekend, a my z mężem daliśmy radę się ogrzać w zimnym mieszkaniu :p
    pozdrawiam Cie serdecznie i gorąco i z każdym Twoim postem podziwiam Cię coraz bardziej za to, że umiesz sobie radzić w każdej sytuacji i zawsze zachowujesz trzeźwość umysłu 🙂

      1. Bo my kobiety tak mamy 🙂 jak się za dużo nazbiera to w końcu trzeba dać ujście emocjom 🙂
        P.S. Ja jestem okropnym płaczkiem, często płaczę, czasem bez powodu ot tak zwilżam oczy :p mój mąż wtedy mówi, że ma dzieci :p

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *