Sezon zimowy znacznie ograniczył naszą aktywność. Nienawidzę zimna! Kulę się, gdy temperatura spada poniżej 5 stopni na plusie. I nawet ciepła czapka i szalik oraz warstwa swetrów pod spodem mnie nie ogrzeje. A wypad na sanki, który pozwoliły by rozgrzać się na dworze, nie jest możliwy. Tej zimy jeszcze nie było śniegu. Wypad na łyżwy odpada ze względu na mój stan zdrowia. A Michał ma nawet malutki łyżwy od zeszłego roku…Ech. Wyślę chłopaków samych na taflę.
Postanowiliśmy w końcu wyskoczyć gdzieś bez dziecka. Towarzystwo Michałka nam nie przeszkadza i wszędzie jeździmy razem, ale randka z ukochanym tylko we dwoje to zdecydowanie bardzo dobry pomysł! Muszę…raczej chcę…czasami skupić się wyłącznie na mężu. Pielęgnować naszą więź i rozniecać emocje między nami.
Jutro wyskoczę zatem w spódniczce w kratkę i będę przytupywać do irlandzkich rytmów. Zawsze podobała mi się taka muzyka, gdyż jest bardzo energetyczna. Nie potrafię się do niej nie bujać. Nawet dzisiaj troszkę sobie potańczyłam rozbawiając Jacka. On jak zwykle mniej wylewny, ale do tego dawno się już przyzwyczaiłam. To bufor na mój bardzo żywiołowy charakter.
Tak więc idziemy na koncert JRM! Może zamienię się w kierowce i pozwolę mężowi napić się piwa? Czemu nie! To bardzo dobry pomysł. Jak impreza, to impreza.
Zapraszam serdecznie na koncert JRM! My będziemy!
Auto udało się zaparkować pod samym lokalem. Miejsce dość urokliwe: stare cegły, kominek. A chłopaki tak dawali czadu, że nie potrafiłam usiedzieć w miejscu. Tupałam nogami przez cały koncert, choć bardziej miałam ochotę na to, by sobie zwyczajnie potańczyć. Przy tych rytmach nosiło mnie 🙂 Musiałam jednak na siebie uważać, więc delektowałam się muzyką a było czym. Naprawdę!
Fenomenalny skład. I sami nie mogliśmy się zdecydować, czy bardziej podobał nam się Multiinstrumentalista, Skrzypek, czy Perkusista. Wszyscy byli fantastyczni. Mariusz zadedykował nam moją ulubioną piosenkę „dla przyjaciół Ilony i Jacka…choć bardziej dla Ilony, bo to jej ulubiony utwór”…A mi uśmiech nie schodził z twarzy.
Dziwnie czuliśmy się bez dziecka, ale dobrze nam było z tą swobodą. Porozmawialiśmy z Mariuszem chwilę przed koncertem i cieszę się, że nie pojawiła się różnica pomiędzy swobodną dyskusją w internecie od kilku lat a rozmową w realnym świecie. A mój kochany mąż był lekko zazdrosny o tę zażyłość, co było tak urocze, że miałam ochotę Go wyściskać ze wszystkich sił. Strasznie mi było miło.
Zespołowi dziękujemy za wspaniały wieczór. Mam nadzieję, że znów zawitacie do Wrocławia. Już dawno nie zażyłam tak dużej dawki, tak dobrej muzyki.