Bez kategorii

Jeden indyk dwa dania

Dziś zażartowałam w duchu, że wydam książkę na temat recyklingu mięsa. Ha ha ha. Nie ma co ukrywać, ten produkt spożywczy jest drogi, więc trzeba się nim bardzo ekonomicznie posługiwać.

Tym razem kupiłam udziec z indyka, miał ponad kilogram. Nie było kurczaka, a ja nie miałam dziś siły biegać od sklepu do sklepu. Mięso podgotowałam, a potem dodałam jarzyn i dwa kapelusze podgrzybków. Wybrałam największy garnek jaki mam, żeby pomieścił udo oraz dwie marchewki, korzeń pietruszki, kawałek selera i kapusty włoskiej, zieloną część pora i dużą cebulę. Nie zapomniałam też o liściu laurowym i zielu angielskim.

Popełniłam jeden błąd, gdyż rozgrzewając wodę, nie dopilnowałam momentu zagotowania. Mięso przez chwilę buzowało we wrzątku. Efekt? Mętna zupa. Trudno. Na szczęście to jedyna wada tego dania.

Zanim udziec wrzuciłam do gotowania, zdjęłam z niego skórę. Tę następnie podsmażyłam na patelni, aż zarumieniła się na wyrazisty brąz. Dzięki skórce rosół nabrał ładnej, bursztynowej barwy i specyficznego smaku. Pyszny!

Zupę można by – po osoleniu, doprawieniu pieprzem i natką pietruszki – podać w tej właśnie postaci. Odlałam nieco do małego rondelka. Zdecydowaną większość doprawiłam jednak curry i łyżką ciemnego sosu sojowego. Coś wspaniałego! Do tego grubszy makaron jajeczny, duuuuużo makaronu i…Michał wybierał zupę z talerza. Zazwyczaj „wodę” zostawia na dnie naczynia. To chyba najlepsza pochwała dla moich umiejętności.

Zostały mi warzywa i indyk. Szlachetne mięso oddzieliłam od kości. Marchewkę pokroiłam w talarki. Mięso, marchewkę oraz groszek z puszki rozłożyłam warstwami w szklanym naczyniu. W małym rondelku miałam bulion, w którym rozrobiłam żelatynę. Zalałam zawartość miseczki. Moi domownicy nie są fanami galarety, więc jej ilość w potrawie była dość symboliczna. Ja jednak polecałabym składniki zalać całkowicie, wtedy potrawa zyskała by również na wyglądzie.

Do tego dania przyda się świeży chleb. Ocet? Niekoniecznie. Bulion jest tak aromatyczny, że uzupełni smak drobiu. No chyba, że ktoś bardzo lubi kwaśny posmak galarety…nie będę bronić.

Jeden indyk, dwa dania. To się nazywa gospodarność. Ha ha ha.

***

1 thought on “Jeden indyk dwa dania

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *