KREATYWNIE, ZWIEDZAMY

II Gminny Dzień Dziecka w Szczodrem

Oj działo się! W odpowiedzi na moją prośbę o pomoc dla Szymonka, dostaliśmy od gminy kawałek trawy – dosłownie. Ha ha ha. Plus parasol i osiem drewnianych palet na prowizoryczny podest do zabawy. Kurlandia mogła zaistnieć podczas II Gminnego Dnia Dziecka w Szczodrem. Kiedy zobaczyłam prognozę pogody, wpadłam w panikę – przyznaję. Jak się pomieścimy z tyloma dziećmi pod jedną parasolką? Upał miał być niemiłosierny…

Z pomocą przyszła Pani Ania i Misia. Dostaliśmy na własność ekspresowy namiot ogrodowy i rozkładany stół z Biedronki. Dołożyłam pieniądze do zakupu dwóch ław, idealnie pasujących do zestawu. Stoisko wyglądało profesjonalnie, a przede wszystkim dawało komfort pracy dzieciakom!

Motywem przewodnim imprezy były księżniczki oraz towarzyszący im rycerze. Poprowadziłam zatem warsztaty plastyczne, na których wykonywałam z dziećmi smoki z masy porcelanowej. Dla najmłodszych gości specjalnie przygotowaliśmy miękki i doskonale formujący się, autorski piasek ziemniaczany. Zebrał wiele pochlebnych opinii, dlatego podaję przepis:

piasek certyfikowany z Obi,

mąka ziemniaczana,

oliwka Bambino,

płyn cytrynowy płyn Fairy,

woda(proporcje dziś ustalę).

Przebrałam się w turkusową sukienkę, na którą nałożyłam – własnoręcznie wykonaną – spódniczkę TuTu, chroniącą moje najlepsze ubranie przed kapiącym klejem. Lepsze to, niż fartuch. Korona z Pepco dopełniła całości, zadałam szyku. Miałam tylko jedną obawę: czy nie spadnie? Księżniczka Iga z Kurlandii musiała przecież godnie reprezentować swoje królestwo!

Okiem kamery…

https://www.youtube.com/watch?feature=share&v=UlSWfnO8XM8&app=desktop

Figurki z masy porcelanowej widywałam niejednokrotnie w internecie, ale to dzięki warsztatom ZETPETY – na które uczęszcza Michałek – miałam ją pierwszy raz w ręce. Genialna! Dobrze się formuje, nie brudzi, pięknie pachnie cytryną, a po wyschnięciu staje się półprzeźroczysta i podświetla się, gdy ustawimy ją pod słońce. Dlatego doskonale nadaje się na ozdoby okienne, działa na zasadzie abażuru lampy. Początkowo sądziłam, że będzie ona biała z brokatem. Ten jednak wypuścił barwnik i masa przyjęła bardzo intensywne kolory – zupełnie się tego nie spodziewałam.

Kubek mąki ziemniaczanej,

nieco mniej niż kubek kleju do drewna typu Wikol,

dwie łyżki soku z cytryny,

dwie łyżki oliwki Bambino,

sporo metalicznego (!) brokatu.

Składniki mieszamy łyżką do momentu ich dokładnego połączenia, dopiero wtedy zaczynamy wyrabiać”ciasto” rękoma. Pamiętam jednego dzielnego Tatę, któremu dzieci nie dość dokładnie złączyły klej z mąką i ten potem cierpliwie czyścił ręce z lepkich skrzepów Wikolu. Niezwykle użyteczny był wtedy wóz strażacki rozchlapujący wodę na pylące w upale ścieżki. Ha ha ha. Pan ten był niezwykle dzielny: wrócił z czystymi dłońmi, ochlapaną garderobą i uśmiechem na twarzy. Niedługo potem dotarł Jacek z wiadrem czystej wody, w której klej łatwo się rozpuszcza. Ja również zmieszałam na oczach dzieci kilka brokatowych kul. To była jedyna i niepowtarzalna okazja zobaczyć księżniczkę oklejoną białą breją po nadgarstki. Ha ha ha. Powtarzam zatem: masę należy dokładnie wymieszać przed jej ugnieceniem! Wtedy zabawa z masą porcelanową jest czystą przyjemnością. Dosłownie.

Jeśli jest zbyt klejąca, należy dodać mąki. Jeśli jednak nie łączy się, dolewamy nietoksycznego Wikolu. Przyschniętą masę porcelanową odświeżamy sokiem z cytryny, wystarczy dwie – trzy krople i dobrze ją na chwilę zawinąć w folię, by złapała wilgoć. Dzieci wykonywały smoki, które twardniały na słońcu podczas festynu, a potem zostały zabrane przez nie do domów na pamiątkę wspólnych zabaw z rodzicami i księżniczką Igą. Niektóre mityczne gady lekko popękały, ale upał tego dnia był niemiłosierny i wszystko nam podsychało zbyt gwałtownie.

Formę do wykrawania korpusów zrobiłam sama, przeginając łosia z Ikei. O tym właśnie jest Kurlandia: jak kreatywnością pokonywać wszelkie – mniejsze i większe – kryzysy w życiu i nigdy się nie poddawać w drodze do wyznaczonego celu. A ja chciałam mieć tego jaszczura i tyle. Uruchomiłam więc wyobraźnię.

Powstawały stwory jednogłowe, trójgłowe…Ze skrzydłami i bez, pełne łusek, kolców, odciśniętych ornamentów. Jedna dziewczynka z Tatusiem wykonała przepięknego gryfa, korzystając wyłącznie z nożyka. Dzieci wykonywały wyjątkowe prace korzystając masy porcelanowej do woli, czas zabawy również nie był ograniczony. Nie znoszę warsztatów, gdzie jestem z synami poganiana, dlatego wolałam przedłużyć zabawę o ponad półtorej godziny, niż wprowadzać nerwową atmosferę. Kurlandia była oblegana! W pewnym momencie ustąpiłam Maluchom własne miejsce, bo nie miałam ich gdzie posadzić. Zamiast czwórki czy piątki dzieci, potrafiło być nawet z osiem i więcej. Jeszcze przed godziną dwudziestą zgłaszali się chętni, by wykonać własną ozdobę. Wtedy rozdawałam pozostałości masy, bowiem przyszedł już czas, by położyć Szymonka spać. Syn był zmęczony ruchem, hałasem i całym dniem spędzonym na słońcu. Dana zajmowała się nim podczas festynu, ćwiczyła z Szymkiem na kocu. Synek zaprzyjaźnił się z małą Jasminką, która przyjechała z jego rehabilitantką.

Mąż doglądał Michała. Przynieśli nawet – wspólnie zdobyty – pamiątkowy medal. Niestety większość atrakcji było płatnych – dość rozczarowujące dla odwiedzających imprezę. Michał wyszarpał piątaka i wrócił z zielonymi włosami…

 

Pod koniec festynu pojawił się też Tata Łukasz…blady, słaniający się na nogach, świeżo po operacji na chirurgii szczękowej. Ale dotarł do syna na Dzień Dziecka, za co można go ogromnie pochwalić. Michał był przeszczęśliwy! Dostał paczkę Lego, więc i ja miałam potem kilka godzin przerwy w wysłuchiwaniu obłędnego trajkotania starszego syna. Czasami mam ochotę zalepić go taśmą. Lego jest jednak zdecydowanie bardziej humanitarne, ha ha ha. Syn składa i skupia się, zaistniała cisza jest bezcenna.

Sporym wsparciem okazała się Czytelniczka Bloga – Aga. Wyręczała mnie we wszystkich drobiazgach, dzięki czemu mogłam się skupić wyłącznie na zabawie z naszymi miłymi Gośćmi. Poznałam sporo fajnych ludzi, w tym również Czytelników Kurlandii. Było bardzo miło. Świetnie spędzony czas! Myślę, że dzieciom podobała się zabawa, bo niemal wszystkie odebrały swoje prace. Dostałam też od jakieś dziewczynki uśmiechniętą buźkę z masy porcelanowej. Urocze.

***

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *