Bez kategorii

Dziecięce odkrycia

No i stało się. Meteor spadł na Rosję, a moje dziecko zafascynowało się tym kosmicznym zjawiskiem. „Memetor zrobił bum? Uderzył dzieczynkę, była (u) Pani Doktol?”. Mój syn zafrasował się relacją dotyczącą poszkodowanych. Potem było dalej…”Memetor zrobi bum Michałka (Michałkowi)? Michał jedzie pitala (do szpitala)? I musiałam tłumaczyć, że to było daleko, że tu nie będzie meteora, że to jest wielki kamień, zrobił dziurę w ziemi…

A potem koniecznie seans z bajką „Dinozaur”, która dość przejrzyście tłumaczy dzieciom, dlaczego prawdopodobnie wyginęły te prastare zwierzęta.

http://www.filmweb.pl/film/Dinozaur-2000-1329

I znów pytania…”Memetor zrobił bum (w) ziemię? Było jasno? Źwierzęta uciekały?”…I jak na mojego syna przystało, pytaniom nie było końca. A jak wyczerpał limit, zaczynał od początku pytać o to samo. Wyciągnęłam więc wielki, gruby karton i farby, by trochę zająć tę gadułę. Po ponad godzinie rozmów i wytężonej pracy powstało to piękne dzieło.

Michał, pozostawiony sam sobie, najczęściej bazgrze. Ale gdy się z nim rozmawia, tłumaczy…Wtedy powstają takie niezwykłe prace. Najczęściej szukam obrazków w internecie i je drukuję, żeby mój mały wzrokowiec mógł wyobrazić sobie, co będziemy malować. Potem szkicuję mu zarys tego, co w danym miejscu będzie się znajdować. Całkiem ogólny zarys: tu trawa, tu drzewa, tu kamień, a tam dinozaury. I mieszamy kolory, zmieniamy grubości pędzla. A syn wycisza się na długi czas. Tyle, że potem sprzątania mam sporo. Coś za coś.

A ostatnio moje dziecko odkryło też, że kobiety mają piersi i zawiera je teraz w każdym rysunku. Podejrzewam, że podpatrzył to w przedszkolu. Jakieś dziecko musiało je namalować i synek powielił szczegół we własnych pracach. Śmiać mi się chciało. – „Co to jest?”. – „Yyyyy, kuleczki”. – „A gdzie mama ma kuleczki?”. – „Tu, takie siame.” – wskazując na moja klatkę piersiową. – „Cycusie?”. – „Tak! Cycusie!”. A może na tym etapie powinnam już była użyć słowa „piersi”? Tak, z pewnością powinnam używać już terminów medycznych! Pięciolatek musi zapoznać się ze słowami: piersi i penis, wagina. Kiedyś nawet tak było… Tłumaczyłam dziecku, że jest chłopcem i ma „małego peniska, a Tata jest duży i ma penisa”. Tatę ten pomysł jednak zgorszył (sądził że syn jest za malutki i koledzy będą się z niego śmiali, gdy będzie operował fachowym słownictwem), psychologa wręcz przeciwnie. Mi intuicja podpowiada, żeby nazywać części ciała używając medycznych nazw i wymieniać je bez najmniejszego skrępowania. Po co w dziecku budować jakieś dziwne zahamowania? Gdy ja byłam mała, nikt ze mną nie rozmawiał, a wszelkie intymne sprawy były w naszym domu tabu. Pamiętam, jak kazano mi się obracać, gdy w telewizji para się całowała. No absurd totalny! Wyrastałam na zawstydzoną, zakompleksioną dziewczynkę. Nie uważam, żeby koleżanki były najlepszym źródłem wiedzy na temat ciała i seksualności. Postanowiłam dziś kupić synowi pierwszą książkę ludzkim ciele.

Na razie były jednak te „kuleczki” i były „trezienty”. A dzieło wybitne zważywszy, że Michał nie potrafi rysować. Od maleńkości uczył się bowiem malować farbami. Pięć kresek z boku to palce, na butach pompony jak u Elfa Dzwoneczka. Postać jednak ponoć Babcia Ula. Michał chciał babci ofiarować rysunek. Szybciej będzie wysłać pocztą…

***

1 thought on “Dziecięce odkrycia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *