Bez kategorii

Domowe Spa. Etap I

   Lubię dbać o siebie, sprawia mi to przyjemność. Do kosmetyczki chodzę dość regularnie na oczyszczanie twarzy. Już dawno jednak „wyrosłam” z chęci posiadania żelowych paznokci. Jestem zbyt aktywna, żeby czuć się komfortowo z przedłużonymi pazurkami. Dzięki wygranemu konkursowi „Moja Super Rodzina” doświadczyłam czym jest prawdziwe spa i…zakochałam się 🙂 Fenomenalnie jest być masowaną, czuć na twarzy zimne algi morskie po oczyszczaniu buzi. Stwierdziłam, że na taki komfort zasługuję ja i moje ciało. Za namową kosmetyczki zdecydowałam się urządzić w domu własne spa za niewielkie pieniądze.

   Proces dbania o siebie w domu podzieliłabym na trzy etapy: I Doprowadzenie ciała odpowiedniej formy, II Relaks, III Upiększanie.

   Żeby móc przejść do kolejnych etapów, najpierw należy porządnie zająć się pierwszym. Zaczynam od kąpieli.

   Niech będzie w takiej temperaturze, która sprawia nam największą przyjemność. Ponoć gorące kąpiele nie są zdrowe, ale ja w letniej wodzie nie odpocznę. Ze względu na ciążę musiałam zmniejszyć czas i temperaturę  kąpieli. Ale do tej pory 20-30 minut w gorącej wodzie to dla mnie cudowny relaks.

   Kiedy skóra zmięknie zabieram się za oczyszczanie ciała. Uwielbiam szorstką rękawiczkę, na którą nakładam żel do kąpieli lub peeling. Już dawno wypróbowałam kosmetyki z firmy Lirene i gruboziarnisty żel do mycia ciała jest fantastyczny. Pachnie lekko pomarańczami, ale zapach nie jest intensywny. Unikam jednak delikatnych miejsc w okolicach piersi i dekoltu. Ten peeling jest naprawdę gruby. Dokładnie szoruję stopy oraz kolana i łokcie. Kolistymi ruchami masuję okolice ud, dzięki temu lepiej poprawi się krążenie i skuteczniej zadziała balsam.

  

    Doskonałym uzupełnieniem peelingu Lirene są preparaty antycellulitowe. Nie mam widocznych problemów z pomarańczową skórką, ale po zimnie zawsze dbam dodatkowo o kondycję skóry na udach i pośladkach. Po kilku tygodniach stosowania tych preparatów ciało staje się bardzo sprężyste. Na wiosnę jestem już w dobrej formie.

  

   Podczas kąpieli usuwam też grubym pumeksem nadmiar naskórka ze stóp. Potem wygładzam skórę już specjalnym pumeksem z rączką, który ma dużo mniejsze ziarna. Mam też swój patent z bloczkiem do paznokci. Służy on do robienia tipsów, ja nim jednak wygładzam skórki wokół paznokci. Zwyczajnie ścieram ich nadmiar.

   Los obdarzył mnie gładkim ciałem, które w ogóle nie jest skłonne do wyprysków. Jedyne na co muszę zwracać uwagę to odpowiednie nawilżanie. Ciało źle reaguje na zimno i przesusza się: głównie na kolanach i miejscami na twarzy. Doskonałym wyborem okazał się balsam nawilżający, który Jacek kupił mi w aptece. Nie ma tam składników zagrażających Dzidziusiowi a skóra naprawdę dobrze po nim wygląda.

  

   Moim sposobem na pielęgnację twarzy jest peeling firmy Garnier. Ma on konsystencję białej pasty z drobnymi kuleczkami. Kiedy ciało namoknie podczas mycia biorę moją gąbeczkę i ciepłą wodą masuję sobie twarz. Różowa część gąbki bardzo dobrze się do tego nadaje. Nie przypomina ona pianki, lecz jest lekko…hmm…gumowa. Masaż zaczynam od czoła i schodzę niżej ku policzkom. Ciepły kompres nakładam na kilka sekund na oczy i znów sięgam po ciepłą wodę. Może to być mały ręcznik, który kładziemy na twarz, gdy jest nagrzany. Jest to bardzo, bardzo przyjemnie uczucie.

  

   Na koniec nakładam peeling i usuwam martwy naskórek. Pomijam jednak górną okolicę policzków. Tam mam najwrażliwszą skórę, peeling nie jest wskazany. Po kąpieli sięgam po krem nawilżający z bławatkiem i krem pod oczy z tej samej serii. Przykładam ogromną wagę do nawilżania, bo moja skóra tego bardzo potrzebuje, szczególnie w zimie.

 

   Lubię też maseczki z Rossmanna. Są w jednorazowych saszetkach. Najbardziej podobają mi się typu peel-off, gdyż po chwili relaksu ściąga się ją z twarzy pociągając za odstające krawędzie. Skóra po tych zabiegach jest gładka i aksamitna. Przynajmniej moja 🙂

   Czas jeszcze zadbać o fryzurę. Moje włosy są bardzo gęste, ale pojedynczy włosek jest gładki i bardzo cienki. Od dawna stosuję preparaty firmy Schwarzkopf z ciekłym jedwabiem. Czasami zmieniam linię produktów na czarną, żeby włosy się nie przyzwyczaiły, ale i tak wracam do sprawdzonych kosmetyków. Świetna jest odżywka w spray’u. Ułatwia sprawne rozczesywanie włosów i przepięknie słodkawo pachnie. Uważam tylko, żeby stosować odżywkę na dolne partie włosów, żeby na górze były one puszyste i nie traciły swej objętości obciążone preparatem. Ten zestaw znalazłam na stronie firmy Schwarzkopf.

  

   Pod koniec kąpieli muszę zająć się też pozostałymi włosami. Pachy depiluję maszynką jednorazową używając dużą ilość żelu do kąpieli. Jeśli chodzi o włoski na nogach to stosuję kilka sposobów, ale każdy jest obarczony wadami. Maszynka dodatkowo podrażnia i tak delikatną skórę. Depilator, który wyrywa włoski wraz z cebulkami jest dość skuteczny, ale sam zabieg dość bolesny. Zdarza się też, że włoski wrastają pod skórę. Pomaga masowanie skóry tuż przed wyrwaniem włosków. Ja mam niewiele włosów na nogach z natury, więc jestem w stanie przetrwać wyrywanie. Nie lubię za to nakładania pasty. Ma mocny zapach, zabieg jest uciążliwy (dla mnie) i nudny. To już wolę jednorazówkę. Ciach, ciach i po wszystkim. Przynajmniej mogę to zrobić bez wychodzenia z przyjemnie ciepłej wody.

   Po wyjściu z wanny muszę jeszcze zająć się skórkami przy płytce paznokciowej. Doprowadzam ja do porządku drewnianym patyczkiem. Ostrym końcem wyrównuję linię skórki przy paznokciu. Grubym końcem ścieram nadmiar naskórka, jeśli jeszcze gdzieś jest. Na koniec starym (już nie tak ostrym) bloczkiem pocieram lekko płytkę paznokciową, żeby ją wyrównać i zmatowić. Jeśli robimy to zbyt często paznokcie się buntują i odrastają pofalowane. Nie nadużywam zatem ścierania paznokcia. Warto to jednak zrobić, jeśli planujemy malowanie lakierem.

   Ciało jest w formie. Następnym razem etap drugi…

***

   Wczoraj wyszłam z wanny i sięgnęłam po duży, bardzo chłonny ręcznik. No tak, bez tego mój relaks nie byłby pełny. Bardzo szybko marznę. Owinęłam się ciepło a bawełna szybko wchłonęła wodę ze skóry. Nie było by domowego spa, gdyby nie ten biały, mięsisty ręcznik. Uśmiechnęłam się do moich myśli. Mam swoje przyzwyczajenia…

   Lubię się wyszorować od stóp do głów. Każda Mama powinna mieć odwagę i chęć by znaleźć choćby te 20-30 minut w tygodniu dodatkowo (poza codzienną kąpielą i zabiegami pielęgnacyjnymi) tylko dla siebie. To się nazywa zdrowy egoizm. Prawda jest taka, że przynosi on korzyści dla wszystkich domowników. Bo zadbana i szczęśliwa kobieta to wspaniała partnerka dla ukochanego mężczyzny a przede wszystkim pełna entuzjazmu i wigoru mama. Nieprawdaż? 😀

   Niegdyś nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo wpływa na samopoczucie i całe moje życie zadowolenie ze swojego wizerunku. Bywały okresy, gdy w ogóle zapominałam o tym, że ja też jestem w tym całym życiu rodzinnym i walce o Michała ważna. Wyglądałam tak, jak się czułam…Teraz jestem bardzo zadowolona, dodało mi to odwagi i pewności siebie. Inaczej rozmawia kobieta elegancka, zadbana a inaczej ta, której wygląd nie jest schludny i ma ona niską samoocenę. Zawsze lubiłam sukienki i szpilki. W pełni jednak zrozumiałam to wszystko, gdy moja kariera zaczęła się dynamicznie rozwijać. W pracy obowiązywał dress code. To nie reklamy telewizyjne, lecz pracownik budował wizerunek firmy. Musiał być zatem nienaganny pod względem zachowania i wyglądu. Potem doszły jeszcze wyjazdy do pięciogwiazdkowych hoteli na szkolenia i konferencje. To był inny świat. Świat sukcesu. I ja musiałam, chciałam, czuć się jak kobieta sukcesu. Na eleganckich bankietach prezentowałam się w dobrze skrojonych ubraniach, wszędzie towarzyszyły mi wysokie szpilki. Tak się zaczęło coś w mojej głowie poważnie zmieniać. Po prostu świetnie się czułam.

   Najważniejsze jest to, że wspaniały efekt można uzyskać w zapleczu domowym nie wydając fortuny na drogie zabiegi, czy porady stylistów. Internet pełen jest rad, wystarczy mieć tylko chęć by z nich skorzystać. By dać sobie przyzwolenie na zrobienie czegoś wyłącznie dla siebie. Nie zawsze czuję się na siłach, by wyszykować się odpowiednio na każde wyjście z domu. Nie czuję przymusu, to ma być przyjemność. Wiem jednak jak poprawia mi się samopoczucie, gdy jestem zadbana. Lubię to uczucie i lubię słyszeć jak świetnie wyglądam odkąd się rozwiodłam 😛 To jest dla mnie dodatkowa satysfakcja, nie zamierzam zaprzeczać.

***

  

  

  

  

4 thoughts on “Domowe Spa. Etap I

  1. Super !! ja też lubię takie dni kiedy mamy tylko dla siebie czas i mogę poświęcić go na upiekszanie ale Ilonko w ciąży z tego co pamiętam i nie wiem na ile to jest prawda możesz to jeszcze sprawdzić nie można używać preparatów antycelluitowych więc uważaj na nie

    1. Mogę Maju, ale nie ten. Tylko, że ten preparat mam sprawdzony od lat, więc go podałam jako „pewnik” dla innych. Coś mi się zdaje, że mam jeszcze luki w artykule, muszę dwie rzeczy dopisać 😛 O ręczniku i uszach. To taki ogólny zarys pielęgnacji, ale może zachęci do poświęcenia wyłącznie sobie 30 minut z życia rodziny? Mnie ktoś zachęcił i robię to w miarę regularnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *