Bez kategorii

Dobro i zło

   Obecnie stosujemy względem Michałka metodę pozytywnych wzmocnień. Zachęcamy dziecko do różnych rzeczy deklarując, iż dostanie nagrodę. Może to być na przykład naklejka, albo jakaś słodycz. Sama pochwała słowna i bicie braw jest dla syna bardzo cenne i wyczekiwane. Gdy tego nie zrobimy, syn nas upomina. Chodzi o to, by bardziej zachęcać nagrodą niż straszyć karą. Michał jest dzieckiem, którego nie trzeba jakoś szczególnie zachęcać, garnie się do wszystkiego, wszystko Go ciekawi. Nagrody to tylko narzędzie pomocnicze, pomaga budować w dziecku poczucie własnej wartości. Fajnie jest patrzeć na bok szafy na której widnieją napisy: „dzielny pacjent”, „super przedszkolak” ja bym jeszcze dodała „wspaniały syn”.

   W naszym domu oglądanie telewizji przez Michałka jest również nagrodą za dobre zachowanie. W wielu rodzinach małe dzieci są sadzane na długie godziny przed ekranem, bo tak jest wygodniej. Problem z głowy…U nas na telewizję Michał musi zasłużyć. Z czasem, gdy dziecku będą potrzebne programy edukacyjne, gdy będzie nawiązywało przyjaźnie z rówieśnikami telewizja będzie dla niego bardziej dostępna. My też zasiadamy przed telewizorem tylko wieczorami, gdy obowiązki służbowe i domowe już wypełniliśmy. Telewizja nie jest sposobem na wychowanie dziecka, nie jest też substytutem rodziny. Jest towarem luksusowym dla syna i dla nas. Tak jest nam dobrze. Mamy czas, żeby być naprawdę z sobą.

   Nagrodą największej wagi jest wyjście na plac zabaw z kulkami z Tatą. Ze względów finansowych nie możemy być tam codziennie, więc wykorzystujemy takie wyjście jako formę pochwały dla naszej pociechy.

   Jeśli jednak mamy od dziecka cokolwiek egzekwować musimy mieć pewność, że rozumie ono w pełni nasze oczekiwania. Rozumie różnicę między dobrem a złem. Michałek słabo zapamiętuje ze słuchu, więc często po moim wywodzie pytam syna o to, czego jego zdaniem od niego oczekuję, co ma zrobić. Jeśli mi wyjaśni (nawet swoimi słowami) ja mam pewność, że reguły są jasne dla obu stron. Teraz mogę cokolwiek nagradzać lub karać.

   Często rodzice żalą się…”Mówię i mówię a Ono dalej robi swoje”… Ty mówisz, ale czy „ono” zrozumiało Cię? Sama musiałam się tego nauczyć, że dziecko nie jest miniaturą dorosłego człowieka, jest niewykształconym intelektualnie i emocjonalnie małym Ludzikiem, któremu my musimy pokazać świat. Ileż błędów popełniłam i zdarza mi się popełniać do dziś. Jest ich jednak coraz mniej, bo próbuję widzieć świat oczami dziecka. Może nawet czasami za bardzo działam asekuracyjnie, za bardzo wyprzedzam fakty. Ale nawet psychologowie mają problem, żeby nakreślić ścisłe reguły postępowania z Małym Ludzikiem. Każde dziecko jest bowiem inne, do każdego co innego przemawia. Trzeba kierować się rodzicielską intuicją.

   Wyznaczenie granic dziecku jest trudne, trzeba dużo z nim rozmawiać. Nam pomogła doskonała układanka, która bardzo wyraźnie wskazuje różnicę między dobrem a złem. Wiem, że jej sprzedaż prowadzi firma Novum

http://www.pomoce.novumgrom.pl/

   Tafelki należy układać w pary. Na jednym jest właściwe, pożądane przez rodzica zachowanie, na drugim błędne lub nieodpowiedzialne postawy. Po drugiej stronie kartonika jest buźka: odpowiednio smutna lub wesoła.

  

   Ta gra jest fantastyczna! Teraz Michał zna ją doskonale i sam opowiada: „Nie wolno bić dzieci, bzidko! Nie będzie nagrody…nie będzie bajki, nie będzie placu zabaw. Oooo nieładnie!”. Albo „Oooo Michał gziećny, Michał sprząta babawki (zabawki). Tak, taaaak! Ha ha ha! Michał wesoły” (Mówi wskazując na buźkę na odwrocie kartonika). Rozmowę należy prowadzić na zasadzie „nie wolno” i „należy”. Nie wolno rzucać papierków na podłogę, robi się bałagan. Należy wyrzucić papierki do kosza, będzie czysto i ładnie.

 

   Jesteśmy bardzo konsekwentni, niektórzy by powiedzieli, że może za bardzo. Proszę mi wierzyć, że dopóki Michał nie zrozumiał zasad, nie chciał rozgraniczać dobra i zła mielimy w domu Małego Potworka, który wprowadzał do domu krzyk, agresję i zamęt. Nie była to oczywiście wina dziecka tylko tego, że bliscy w jego otoczeniu nie pokazywali mu jak ma się zachowywać. Wszystko co robił wprawiało w zachwyt zakochane we Wnuczku Babcie. Próbowałam wprowadzać jakiekolwiek zasady, jednak nie miałam siły przeciwstawiać się domownikom. Czułam się bezsilna względem zachowania dorosłych  a potem już tylko cieszyłam się, że choć na chwilę ktoś zajmie się „takim” dzieckiem. Błędne koło. Michał był rozpieszczany i stawał się nieznośny. Ja nie mogłam ścierpieć jego zachowania, nie umiałam też przeciwstawić się otoczeniu syna i chętnie oddawałam Go pod opiekę, żeby od niego odpocząć. Wyprowadziłam się w końcu nie tylko z mieszkania byłego męża, ale od całej tej sytuacji, w której notorycznie podważano moje zdanie na oczach dziecko, gdzie rujnowano mój autorytet jako Matki. Wiem, że bliskim zależało na dobru Michałka, czuję również wdzięczność za to, że nie odmawiali pomocy przy dziecku. Wyprowadzka to jednak najwspanialsza decyzja w moim życiu!!!

   Czasami my też łamiemy zasady, żeby się fajnie pobawić. Ale syn patrzy na mnie czekając na aprobatę, albo zwyczajnie pyta czy na pewno może daną rzecz zrobić. To już niemal pięcioletni, bardzo rezolutny chłopiec. Wspaniale się z nim spędza czas. Kiedyś tylko czekałam, żeby zasnął, żebym ja mogła poczuć że żyję. Taka była prawda i się tego nigdy nie wypieram. Było bardzo ciężko. Teraz życie łapiemy garściami wspólnie. Mogę powiedzieć z czystym sumieniem: słuszne było pokazanie dziecku jak właściwie funkcjonuje otaczający Go świat, jakich reguł należy przestrzegać, żeby nie skrzywdzić siebie ani innych. Wymagało to ogromnej konsekwencji, może nawet momentami rygoru, ale cel został osiągnięty. Jestem szczęśliwa spędzając czas z moim dzieckiem! Pewnie dlatego nabrałam odwagi, żeby zdecydować się na drugie. A właściwie trzecie, licząc Mateusza.

   Obecnie nie mamy często okazji dyscyplinować Michała. Próbujemy tylko uzmysłowić dziecku, że zachowanie w przedszkolu jest tak samo istotne jak to przy nas. Syn jest na bieżąco karany przez Panie (np. musi chwilkę posiedzieć sam z daleka od dzieci przy stoliku). Wie jednak, że od jego zachowania zależy również oglądanie bajki w domu, zaraz po przyjściu z przedszkola. Psychologowie mieli zastrzeżenia względem wydłużanie kary w czasie (jak to nazwali). Po wysłuchaniu moich argumentów jednak powątpiewali w słuszność książkowej teorii. Okazało się bowiem, że Michał zaczyna rozumieć tę zależność przedszkolno – domową. Wychowawczyni opowiadała mi o sytuacji na placu zabaw. Michał był nieposłuszny i mimo wielokrotnego upominania nie zmieniał swojego postępowania. Pani przypomniała mu, że jeśli będzie grzeczny to w domu dostanie w nagrodę wybraną bajkę. Dziecko zareagowało bardzo entuzjastycznie. Resztę dnia świetnie bawiło się z rówieśnikami, zebrało pochwały od Pań. W domu czekała też wymarzona bajka. Same pozytywy, dla Michała przede wszystkim. Teorie książkowe nie zawsze mają zastosowanie w realnym życiu. Rodzic powinien kierować się własną intuicją, miłością i troską. U nas wydłużenie tej konkretnej kary okazało się być sukcesem. Przede wszystkim dla dziecka właśnie, bo to ono mogło zasłużyć na nagrody i miło spędzić czas z kolegami.

   Dziś jedziemy znów do parku. Wiem, że będziemy mieć wspaniałe popołudnie. Bardzo lubię spędzać wspólne chwile z moim synem, nie zawsze tak było. Teraz jednak mam mądrego Ludzika, bo przyszedł moment, że potrafiłam stać się mądrą Mamą. Trwało to długo, musiałam sprostać krytyce Babć, z moją Mamą nawet się kiedyś ciężko pokłóciłam, Teściowa pokazywała swoje dąsy, ale postawiłam na swoim! Jacek mnie bardzo w tym wspiera. Do dziś niektórzy złośliwie próbuje nam dogryźć, spotkałam się z tym choćby pisząc bloga. Ale dla nas to nie ma najmniejszego znaczenia! Widzimy sukcesy naszego syna i wspólnie z nim się tym cieszymy. To my jesteśmy Rodzicami i my wyznaczamy naszemu dziecku co można robić a czego nie. Choć czasem Michał popełnia błędy, to jednak mój syn wie czym jest dobro a czym zło…I jestem z niego bardzo dumna. I z nas również.

***

   Wyjście do parku okazało się wspaniałym wypoczynkiem. Zjedliśmy obiad na kocu pod wielkim dębem. Bawiliśmy się, śmialiśmy. Żartowaliśmy, że nawet pięciogwiazdkowa restauracja nie zapewniła by nam takiego wspaniałego posiłku i atmosfery. W drodze do parku zamówiliśmy najlepszy gyros w mieście a potem zajadaliśmy się pysznym mięsem na świeżym powietrzu.

   Spędzanie czasu z moim dzieckiem jest czystą przyjemnością. Udało nam się znaleźć kiełkujące żołędzie. Michał wygrzebywał je z ziemi patykiem. Będziemy je dziś sadzić do doniczki i obserwować jak się rozwijają. W duchu myślałam sobie, jestem jak moja Babcia. I bardzo dobrze się czułam z tą myślą.

 

   W drodze do auta spotkaliśmy naszą mądrą Panią psycholog. Widziała mnie prowadzącą pieska jedną ręką, z wiaderkiem syna w drugiej dłoni. Tata niósł koc i aparat, Michał bawił się kijkami naśladując Nordic Walking. Myślę, że widok naszej rodziny sprawił jej dużą radość. Gdyby nie porady tej kobiety nie byli byśmy dziś tak szczęśliwi…

***

9 thoughts on “Dobro i zło

  1. Wzmacnianie pozytywnych zachowań u dziecka jest jak najbardziej wskazane, jednakże nadmierne nagradzanie za byle co, może mieć w przyszłości również skutki negatywne. Nie zapominaj o tym. We wszystkim należy zachować umiar i zdrowy rozsądek. Świat rówieśników Twojego dziecka nie jest idealny, a czasami wręcz okrutny. Ono będzie musiało się w nim później odnaleźć.Pozdrawiam serdeczniefurtka11.blog.onet.pl

  2. Droga Igo! Wybacz,powinnam najpierw przecztać Twoje pierwsze posty, a potem się wypowiadać. Stało się odrwotnie. Cóż. Jesteś wspaniałą Kobietą i Matką. Wiesz, co robić! Pozdrawiam serdecznie!

    1. Po tylu latach pracy ze specjalistami mam dość duże doświadczenie, jednak każda dobra rada, każdy komentarz jest cenny, gdyż skłania mnie do refleksji. Odnoszę wrażenie, że dużo łatwiej porozumieć się z rodzicami, którzy przeszli przez „to samo”, bo ich poziom wrażliwości jest zwyczajnie inny. Zdrowemu dziecku powiesz raz i potrafi zapamiętać na długie lata, my nad każdą najprostszą czynnością pracowaliśmy latami. Z perspektywy czasu jednak cieszę się, że dostałam taką szkołę życia. Łatwiej mi będzie wychować Szymona oraz zrozumieć specyficzne potrzeby Mateuszka (syna Jacka). I zrozumiałam, jakie w życiu powinny być priorytety, żeby czuć się kobietą sukcesu. I nie są to pieniądze. Dziękuję za Pani wizytę w Kurlandii.

  3. Witam,
    czy mogłabym prosić o nazwę tej układanki, o ile jeszcze Pani pamięta bo wpis już dawny jak widzę 😉 może uda mi się gdzieś ją dostać, lub podobną.

    Zupełnym przypadkiem trafiłam na tego bloga i wciągnął mnie…. podczytuję, podkradam pomysły… jestem mamą chłopca z niepełnosprawnością w stopniu umiarkowanym / lekkim więc doskonale mi się czyta słowa kobiety-matki, która zmaga się z podobnym trudnościami w życiu, ponieważ są mi one bardzo bliskie…
    Pozdrawiam serdecznie, wszystkiego dobrego!

Skomentuj Iga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *