GOTUJEMY

Czekowiśnia

Kiedy Portugalia zwyciężałam Euro 2016, ja wygrywałam z zakwasami i bólem pleców. Czynnie wspieram syna podczas terapii jąkania, codziennie wykonując razem z nim ćwiczenia fizyczne. Dowiedziałam się o takich partiach mięśni, o istnieniu których nie miałam dotąd zielonego pojęcia. Bolą mnie moje krzywe plecy, łydki, przedramiona. Dziecko chętnie poddaje się dyscyplinie, gdy widzi dobry przykład ze strony rodziców. Michałek, po dwóch tygodniach terapii, bardzo wyraźnie poprawił koordynacje ciała. Nie ma już tak dramatycznych problemów z łączeniem lewego łokcia z prawym kolanem, czy unoszeniem kończyn po skosie w klęku podpartym.

Trzy godziny drylowania wiśni to mój życiowy rekord. Ręce mi mdlały ze zmęczenia. Nie miałam odpowiedniego narzędzia, pestki wyciągałam z pomocą końcówki z rękawa do zdobienia tortów. Oczyszczone z nasiona wiśnie, zasypałam cukrem i zagotowałam. Nie miałam siły zrobić tej nocy niczego więcej, by powstała czekowiśnia. Dochodziła północ.

Następnego dnia rano, zagotowałam ponownie owoce i po chwili zebrałam do drugiego garnuszka sok (najwięcej jak się da). Dalej gotowałam same wiśnie tak długo, aż zagęściły się. Co chwilę mieszałam, bo owoce przywierały do dna naczynia. Dodałam dwie gorzkie i dwie mleczne czekolady. Uzupełniłam cukier trzcinowy wedle uznania. Kierowałam się smakiem, a nie proporcjami z mojego przepisu na śliwkę w czekoladzie. Potem czekowiśnię nabierałam chochelką do gorących, świeżo wyparzonych słoików i pasteryzowałam dziesięć minut. Wydajność owoców jest mała. Z całego wiadra ekologicznych wiśni powstało sporo soku i ponad dziesięć maleńkich słoiczków przetworów – niewiele. Część deseru zostawiłam i  rozpieściłam nim nieco męża i Michałka.

Na bazie soku z wiśni przygotowałam galaretkę. Potem dołożyłam czekowiśnię i odrobinę lodów sorbetowych. Pyszne były by mleczno – śmietankowe, ale nie miałam w domu. Jacek okazał mi czułość, a ja każdego dnia będę przekonywać go o tym, jak jest dla mnie ważny. Ale nie słowami.

Czekowiśnia jest bardziej – winna, kwaśna i orzeźwiająca od przetworów ze śliwki. Doskonale nadaje się jako jedna z warstw ciasta. Kusi mnie jeszcze, by zalać ocukrzone, drylowane wiśnie spirytusem i przygotować je pod przyszły tort węgierski. Masa czekoladowa, aromatyczne wiśnie i ciemny biszkopt…Marzenie! Sok z wiśni wraz z alkoholem to nalewka, która służyć nam będzie w zimne, jesienne wieczory. Wszystkie wisienki – z działki bratowej – są już zapakowane w słoiczki, muszę więc pojechać na targ i kupić trochę owoców z robaczkami. Jeśli w wiśniach są dzicy lokatorzy, oznacza to, że nie były one faszerowane chemią. Uszkodzone wiśnie wyrzucam, ale pozostałe dają mi poczucie, że odżywiamy się zdrowo.

Tutaj jest przepis na czekośliwkę. http://kurlandia.blog.onet.pl/2014/09/15/czekosliwka/

***

12 thoughts on “Czekowiśnia

  1. Droga Pani Igo!
    Nawet Pani nie przypuszcza jaką mam dzięki Pani siłę i motywacje do pracy z moim starszym synem! Co prawda Szymon nie był wcześniakiem, ale nadpobudliwość ma w pełnej okazałości. Zaraża mnie Pani siłą spokoju, determinacją i pomysłami. I to właśnie do Pani zaglądam w chwilach kiedy mam wrażenie, że już tylko czarna dziura przede mną…
    Bardzo, bardzo Pani dziękuję i ściskam mocno!
    Agnieszka

    1. Pani Agnieszko, to niedługo będzie interesujący dla Pani wpis o masażu. Może nawet zdążę jutro. To bardzo Panią wesprze w pracy z synem. Ściskam :*

  2. Pani Igo, proszę nie odebrać źle tego co napiszę ale odnoszę wrażenie, że strasznie rozpieściła już Pani swojego męża a to ryzykowna droga. Nie da się ciągłe z siebie tylko dawać, trzeba też dostawać: czułość, uwagę, wsparcie i zwykłą pomoc. Można odnieść wrażenie, że ma Pani 3 dzieci: 2 synów i męża, który „focha” się, kiedy otrzymuje mniej uwagi niż synowie. A kto rozpieszcza Panią? Jest Pani dla mnie współczesną siłaczką ale… proszę zawalczyć o równowagę w tym rozpieszczaniu, dawaniu i braniu. Pozdrawiam serdecznie.

      1. Myślę, że jest to chociaż temat do zastanowienia:P
        Głównie dla Pani męża.
        Trafiłam na ten blog przypadkowo, wieki temu.
        Czytam z uwagą. Ostatnio z niepokojem.
        Z całego serca życzę aby los wynagrodził Pani podwójnie troskę o innych. I trzymam mocno kciuki nie tylko za synów:)

    1. Ja tez nie chce Pani obrazic czy zdenerwowac I moze zle interpretuje Pani wpixy ale mam wrazenie ze Pani sie stara,zabiega o milosc meza ,rozpieszcza go pokazuje jak jest wazny dla Pani,a on niestety troszke tego nie docenia,ma fochy. Troszke tak jak by nie musial sie juz starac,bo Pani „odwala cala robote” w kwestiach dbania o zwiazek. Ja tez tak robilam I skonczylo sie rozwodem. Maz nie docenial mine ,tego co robie wrecz uwazal to za moj obowiazk.porazka tupnac noga niech on wreszcie zacznie rozpieszczac Pania ))

        1. My, no cóż, bardzo lubimy być rozpieszczani. Ale też lubimy jasne, proste komunikaty, nie potrafimy niestety czytac w myślach;) Taka nasza konstrukcja. Czasem nasz foch oznacza „nie wiem, nie rozumiem o co ci chodzi”. I to prawda, jesteśmy trochę jak dzieci:)

  3. Gratuluję Pani siły, odwagi i ogromnej determinacji w walce o lepsze jutro dla całej rodziny. Naprawdę, kłaniam się nisko i podziwiam ☺
    P.S. żeby przetwory się nie przypalaly i nie trzeba było stać i mieszać bez przerwy, trzeba pod garczek włożyć płytkę ze stali nierdzewnej. Wystarczy taka 20 x 20 cm. Może gdzieś,komuś po remontach zostało. Naprawdę pomaga ☺

Skomentuj Iga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *