Bez kategorii

Ćwiczymy dotyk…plastelina.

   Dzieci z zaburzeniami integracji sensorycznej często odczuwają dotyk w sposób specyficzny. Mój synek przez długi okres nie jadł owoców, gdyż lepka substancja z banana lub sok z jabłka drażniły jego rączki. Podawałam wtedy owoce w formie zagęszczonego soku przecierowego w butelce a potem już w kubku. Z czasem jednak Michał nauczył się dotykać przedmioty lepkie i śliskie. I już nawet zabawa lepką plasteliną mu nie przeszkadza.

   Doskonale rozumiem moje dziecko. Gdy byłam trzymiesięcznym niemowlęciem przestałam oddychać i reanimowała mnie Babcia. Podejrzewam, że w tym momencie powstało jakiś niedotlenienie w moim mózgu, bo ja również doszukuję w sobie cech zaburzeń integracji sensorycznej. Źle się czuję, gdy za długo przebywam w zatłoczonych miejsca, nie lubię zgiełku. Denerwuje mnie, gdy idący ludzie potrącają mnie ramieniem. Nie znoszę łaskotania, przestaję wtedy wtedy oddychać. Nie znoszę zimna, poklepywania po ramieniu, pieszczot skóry opuszkami palców. Spokojniej przyjmę ból niż muśnięcie ciała co nie oznacza, że ból jest dla mnie przyjemny.

   I tak lepiliśmy wczoraj z tej plasteliny a ja dostawałam szału, że mam oblepione ręce i brud pod paznokciami. Michał to o wiele lepiej znosił i już nie wycierał tak obsesyjnie rąk. Ale On był rehabilitowany od małego. A ja nauczyłam się panować nad specyfiką skóry sama. Na tyle, ile potrafiłam. Zimna nienawidzę do dziś.
 
   Podczas robienia śmieciarki towarzyszyła nam w tle bajka „Toy story 3”, gdyż tam właśnie pojawia się ten ciężki sprzęt a Michał szaleje z radości. Względem tej produkcji miałam mieszane uczucia. Dla mnie ta bajka jest zbyt krzykliwa, hałaśliwa. Ale syn na jej punkcie wręcz oszalał. Z opowieści o zabawkach wynika kilka ważnych prawd: przyjaciele powinni sobie pomagać i być razem na dobre i na złe, zło zostanie ukarane przez los, zabawki trzeba szanować, zabawka jest najlepszym przyjacielem dziecka i in. Myślę, że sporo jak na jedną historię. A i piosenki śpiewane przez Soykę wpadają w ucho.

  

   Oczywiście mieliśmy też na wzór śmieciarkę z firmy Dicky. Już nie raz się przekonałam, że ta firma ma bardzo dobre zabawki w przyzwoitej cenie. To wielkie auto wydające dźwięki, świecące i podnoszące kosz na śmieci oraz cały kontener, kosztowało 64 złote a kiedyś widziałam w Realu za 50 zł. Syn ma z Dicky wóz strażacki, który nie raz zleciał za schodów i działa bez zarzutów do dziś. To genialne zabawki. Mamy też helikopter i lawetę. Mogę z czystym sumieniem polecić każdemu.

   

   Pracę zaczęliśmy od znalezienia wyszukiwarce kolorowanki: „śmieciarka kolorowanka”. Pojawił się ciekawy obrazek na portalu Miasto Dzieci. Rysunek wrzuciłam do programu graficznego i rozciągnęłam na całą długość kartki. Tak oto mieliśmy kontur pracy. Od razu wiedziałam, że ludzika zalepimy, gdyż ma za dużo szczegółów a pewne elementy zrobimy tak, jak w naszej śmieciarce. Musiałam to tylko wszystko dziecku wytłumaczyć 🙂

 

   Do pracy wykorzystaliśmy plastelinę z Astry. Jest bardzo dobra i niedroga. Nie kupuję tanich plastelin, gdyż są marnej jakości. Marzą się i nie lepią do kartki. Plastelina jest dużo lepsza niż ciastolina do wyklejania rysunków, gdyż ta druga rozsycha się i pęka. Ale plastelina bardziej brudzi ręce i trudniej jest usunąć ją z dywanu.

   Tak oto powstawała przez godzinę praca Michałka. Poza tłumaczeniem pomogłam dziecku jeszcze zaznaczyć patyczkiem żeberka w kontenerze. Przydał nam się plastikowy nożyk do zrobienia felg i kratownicy, patyczek do szaszłyka. Michałek pocierając plastelinę palcami stymulował skórę i czucie w głębszych jej warstwach (roztarcie wymagało nieco siły). A oto efekt naszej wspólnej zabawy.

 

   Śmieszy mnie, gdy Michał podekscytowany krzyczy w aucie „Tato pać! Śmiecialka zawela (zabiera) śmieci. Brudna śmiecialka…” Zdecydowanie ukochana zabawka Michała zaraz po pociągach, koparkach i traktorze 🙂

  

***

  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *